Powoli odzyskiwałam świadomość. Dookoła słyszałam przytłumione głosy. Usłyszałam śmiech. Czułam, że ktoś trzyma mnie za dłoń. Pragnęłam w tym momencie ciszy i spokoju. Próbowałam powiedzieć, żeby te nieznośne osoby wyszły, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Uchyliłam powieki, które ponownie zamknęłam, ponieważ oślepiła mnie biel pomieszczenia.
- Budzi się! - chyba był to głos Rona. Otworzyłam ponownie oczy i ujrzałam pochylone nade mną twarze przyjaciół. Ron i Harry wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem, ale i ulgą. Próbowałam usiąść, ale najmniejszy ruch przywołał ogromną falę cierpienia. Skrzywiłam się z bólu. Wszystkie wspomnienia wróciły. Śmierć rodziców, tortury u Voldemorta. Miałam powoli wszystkiego dosyć. Przepełniała mnie nienawiść do Voldemorta. Chłopcy zasypali mnie pytaniami, jednak w odpowiedzi dostali tylko kiwnięcie głową. Podeszła do nas pani Pomfrey przerywając moje rozmyślania. Rzuciła zaklęcie diagnozujące i westchnęła.
- Cieszę się, że postanowiłaś wrócić do żywych. Byłaś nieporzytomna cztery dni. Jednak Twój stan wciąż jest nie najlepszy. Zaraz podam Ci odpowiednie eliksiry. A wy - wskazała palcem na chłopaków - dajcie odpocząć dziewczynie. Koniec wizyty.
Pielęgniarka wygoniła Rona i Harry'ego. W myślach podziękowałam jej, bo nie miałam ochoty na żadne odwiedziny w moim stanie. Po zażyciu lekarstw zapadłam w niespokojny sen.
Obudziłam się dopiero następnego dnia. Byłam cała w bandażach, wszystko mnie bolało, a stan psychiczny był tragiczny. Ciągle myślałam o tym co mnie spotkało. Chciałam po prostu umrzeć. Byłam jedyną pacjentką, więc Pani Pomfrey poświęciła mi swoją całą uwagę. Po czasie robiło się to męczące. W porze obiadowej wpadli do mnie Harry, Ron i Draco.
- Jak się czujesz Hermiono?
- A jak, według Ciebie Ronaldzie, ma się czuć osoba, która była dwa tygodnie poddawana torturom? - spytałam oschle. Rudowłosy widocznie zmieszał się i siedział cicho do końca wizyty. Pozostała dwójka próbowała mnie jakoś zagadać, ale poddali się, gdy ciągle odpowiadałam monosylabami. Przyjaciele wyszli, gdy przyszła pora na zmianę opatrunków.
- Jak długo będę tu leżeć?
- Minimum dwa tygodnie - odparła pielęgniarka i wmusiła we mnie kolejną dawkę eliksirów.
- Chciałabym porozmawiać z profesorem Snapem - zażądałam. Musiałam dowiedzieć się co stało się z moimi rodzicami.
- No dobrze, zaraz po niego poślę - zdziwiona Poppy poszła do swojego gabinetu. Niedługo po tym do skrzydła szpitalnego wpadł nietoperz, trzaskając drzwiami.
- Czego ode mnie chcesz kobieto? Nie mam za dużo czasu - warknął.
- Uspokój się Severusie, panna Granger chciała z Tobą pomówić - wskazała na mnie i wróciła do swego pokoju. Mężczyzna spojrzał na mnie zdenerwowany.
- Mów, byle szybko.
- Co się stało z ciałami moich rodziców panie profesorze? - Nietoperz od razu opanował emocje i przybrał beznamiętny wyraz twarzy. Widać, że nie czuł się odpowiednią osobą do przekazywania takich informacji.
- Zostali znalezieni przez Twoich sąsiadów, w waszym ogródku. Mugolska policja umorzyła sprawę. Pogrzeb odbył się dwa dni po odnalezieniu zwłok - zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach. To wszystko moja wina. Nie było mnie nawet na pogrzebie. Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle.
- Dziękuję. Może mnie pan zostawić samą?
- Granger... Wiem, że przeżyłaś piekło, ale pamiętaj, że masz przyjaciół. Nie staczaj się w ciemność, bo potem nie uwolnisz się z niej. Wiem co mówię - powiedział Snape i wyszedł cicho, zostawiając mnie samą z myślami. Wiedziałam, że miał rację, ale musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. Poprosiłam panią Pomfrey by nie wpuszczała nikogo do czasu aż nie opuszczę szpitala. Potrzebowałam samotności, a nie litościwych spojrzeń i współczujących słów. Niestety mój spokój nie trwał zbyt długo. Minął już tydzień odkąd odzyskałam przytomność. Fizycznie czułam się lepiej, ale wciąż nie potrafiłam poradzić sobie z utratą rodziny. Nie przyznawałam się Pomfrey, że miałam koszmary senne i budziłam się w środku każdej nocy. Voldemort zabijający moich rodziców. Przyjaciele, którzy mnie opuszczają. Głosy, że to wszystko moja wina. Budziłam się zlana potem i zasypiałam dopiero nad ranem. Pielęgniarka na pewno zaczęła coś podejrzewać, ale uparcie odmawiałam Eliksiru Słodkiego Snu. Chciałam poradzić sobie z tym sama.
Kończyłam właśnie obiad, gdy do środka wbiegł dyrektor razem z profesor McGonagall. Przed nimi lewitował pół żywy Snape.
- Na brodę Merlina! Co się stało? - Poppy od razu przystąpiła do działania i wpakowała w mężczyznę pół szafki z eliksirami oraz rzuciła kilkanaście zaklęć. Dumbledore zerknął na mnie i szepnął coś pielęgniarce na ucho. Postanowiłam podejść bliżej. Prawie każdy większy krok sprawiał mi ból, nawet po dawce leku.
- Panno Grenger, nie powinna pani leżeć w łóżku? - usłyszałam od McGonagall. Uśmiechnęłam się blado.
- Nic mi nie będzie. Co się przydarzyło profesorowi?
- Severus był na spotkaniu z Tomem. Nie zawracaj sobie tym głowy. Czasem wracał w gorszym stanie - odparł dyrektor i siłą zmusił mnie bym wróciła do łóżka. Po chwili dwójka czerodziejów opuściła skrzydło szpitalne i obserwowałam poczynania Pomfrey. Snape wyglądał jak po bliskim spotkaniu z kombajnem. Zrobiło mi się go nawet szkoda. Narażał swoje życie, żeby wydobyć ważne informacje. Do tego uratował mnie z rąk Voldemorta. Nikt nie zasłużył na takie traktowanie, a on nie ma żadnego wsparcia. Dumbledore w ogóle go nie docenia. Dopisałam kolejny powód na listę "Dlaczego nie lubię starego dropsa". Podejrzewałam, że jego obecny stan wiąże się z moim oswobodzeniem. Pierwszy raz od momentu przebudzenia zapragnęłam z kimś porozmawiać. Przywołałam do siebie pergamin i pióro. Naskrobałam kilka słów i złożyłam kartkę.
- Zgredek! - skrzat natychmiast się pojawił obok łóżka
- W czym Zgredek może pomóc? - Podałam mu pergamin.
- Zanieś ten list do Harry'ego Pottera, proszę - stworzenie ukłoniło się i zniknęło z charakterystycznym trzaskiem. Pół godziny później chłopak przybył na miejsce.
- Jak się czujesz Hermiono? Tęskniłem za Tobą - usiadł na skraju łóżka. Niepewnie przytuliłam go. Brakowało mi tego. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Przepraszam, że potraktowałam Was tak oschle, ale sam wiesz, miałam trudny okres - on tylko się uśmiechnął i odgarnął włosy z mojej twarzy.
- Wiem Hermiono, rozumiem co czujesz. Bardzo mi przykro z powodu straty Twoich rodziców. Jak Syriusz zginął też chciałem się od wszystkich odsunąć, ale zrozumiałem, że to nie jest wyjście - pamiętałam. Po śmierci Harry, wszystkich unikał i całymi dniami ukrywał. Dopiero przed końcem roku otrząsnął się i zaczął z nami rozmawiać. Westchnęłam i wtuliłam w niego. Siedzieliśmy w ciszy dopóki nie pojawiła się pani Pomfrey.
- Cieszę się Hermiono, że czujesz się na tyle dobrze, że już zaprosiłaś gościa. Nie mniej ciągle wyczuwam w Twoim organiźmie skutki czarnomagicznych zaklęć i poleżysz jeszcze trzy dni.
- Dobrze. Co z profesorem Snapem? - spytałam po rutynowym badaniu. Pielęgniarka zerknęła w stronę mężczyzny i pokręciła głową.
- Słabo. Już dawno nie widziałam go w takim stanie. Chociaż pewnie jak się obudzi to od razu ucieknie do swoich lochów - po tych słowach wróciła do swojego kantorka.
- Kiepska sprawa. Mimo wszystko szkoda mi go. Uratował Ci życie i też ostatnio mi pomógł - przyznał Harry. Uśmiechnęłam się na te słowa. Wreszcie odrzucił nienawiść do profesora, co w obecnych czasach było ważne dla wszystkich. Musieliśmy współpracować.
- Kto zastępuje Snape'a? - zaciekawiłam się. Prawie miesiąc nie było mnie na lekcjach. Musiałam zacząć nadrabiać zaległości. Wojna wojną, ale egzaminy też chcę zdać na przyzwoitym poziomie.
- Jakiś dawny kolega Dumbledore'a, Horacy Slughron - wzruszył ramionami chłopak i wyciągnał po chwili z torby kilkanaście rolek pergaminu i książki. - Domyśliłem się, że będziesz chciała skupić się na nauce, więc zabrałem potrzebne przybory i pożyczę Ci moje notatki - wszystko położył na szafce obok łóżka. Oczy zaświeciły mi się z entuzjazmem. Będę mogła chociaż chwilę skierować swoje myśli na inne tory.
- Dziękuję! - dałam mu całusa w policzek. Chłopak siedział ze mną aż do pory kolacji. Dzięki tej wizycie odzyskałam na krótki czas wewnętrzny spokój. Wzięłam się do pracy i mozolnie nadrabiałam materiał. Nie zwaracałam uwagi, że dochodziła północ. Dopiero jak Pomfery zagroziła mi kolejnym tygodniem w szpitalu położyłam się spać. Na szczęście obyło się bez koszmarów.Cześć😅. Na samym początku chcę przeprosić, że rozdział nie pojawiał się długo. Wiele razy już chciałam porzucić to fanfiction, ale wasze pytania o kolejny rozdział rozczuliły mnie. Naprawdę nie spodziewałam się, że wciąż będziecie czekać na ciąg dalszy. Moim zdaniem to opowiadanie nie jest dobrej jakości. Pisałam je na przestrzeni wielu lat, więc widzę różnicę w wykonaniu pierwszych a obecnych rozdziałów. Wasze komentarze zmotywowały mnie by skończyć to opowiadanie i nawet jak będzie to trwać jeszcze długo to uczynię to. Dziękuję za cierpliwość i czekajcie na kolejny. Mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko 🙈
Zostawię ten rozdział na razie bez tytułu, bo nie mam pomysłu jak zatytuować, jak wymyślę to edytuję 😅
CZYTASZ
Harrmione Forever
FanfictionNadchodzi szósty rok nauki w Hogwarcie. Wojna z Voldemortem nieubłaganie się zbliża. W szkole pojawia się tajemniczy jegomość, który przynosi listy dla Harry'ego i Hermiony nadane z sekretnego, Złotego Miasta. Dwójka przyjaciół wyrusza w podróż. W t...