Usiadłam obok Draco przy naszym stanowisku. Mistrz eliksirów jak zawsze zrobił dramatyczne wejście. Wszystkie rozmowy ucichły.
- Dzisiaj robicie Amortencję. Panno Granger niech pani dzisiaj usiądzie obok Wasley'a, a Potter pójdzie na twoje miejsce. Przepis na tablicy. Zaczynajcie - poszłam do szafki po składniki, a w tym czasie Ron nastawił wodę. Kazałam mu oczyścić zarodnik paproci a sama zajęłam się korzeniem mandragory. Skórkę pomarańczy wyrównałam, a chłopak przyniósł płatki irysa. Gdy woda się zagotowała wrzuciłam składniki do kociołka. Zamieszałam sześć razy według wskazówek zegara i trzy w przeciwną stronę. Po chwili zawartość uzyskała perłowy blask i unosiły się charakterystyczne spirale. Ron poszedł po fiolkę. Napełniłam buteleczkę i zaniosłam Snape'owi. Wracając na miejsce, zauważyłam że Ron schował coś w kieszeni szaty. Nie zaprzątałam sobie tym głowy. Opróżniłam kociołek i czekałam na koniec zajęć. Zadzwonił dzwonek. Skierowałam się na Transmutację. Usłyszałam ciche burczenie, wydobywające się z mojego brzucha.
Od rana nic nie jadłam, a na śniadanie nie miałam czasu. Po chwili weszliśmy do sali i zajęłam miejsce obok Luny, która również wybrała ów przedmiot. Lekcja zleciała szybko tak jak kolejne. Od razu pobiegłam na obiad. Nałożyłam na talerz porcję spaghetti i zaczęłam jeść. Nagle poczułam lekkie klepnięcie w plecy. Jednak w ustach miałam makaron i zaczęłam kaszleć.
- Ron! Oszalałeś?- rudzielec podał mi puchar z sokiem. Wzięłam łyk płynu. Poczułam się dziwnie. Spojrzałam na chłopaka i nie wiedzieć czemu, zarumieniłam się. Miałam ochotę go pocałować.
- Hermiono, dobrze się czujesz?- usłyszałam głos Harry'ego, który razem z Mattem właśnie przyszedł na obiad.
- Wszystko jest dobrze. Mogę stwierdzić, że wręcz cudownie- nie zauważyłam jak chłopcy zaczęli między sobą szeptać, co chwila spoglądając na mnie.
- Hermiono pójdziesz ze mną do profesora Snape'a? - usłyszałam po chwili od zielonookiego.
- Po co?- nadal wpatrywałam się w Rona.
- Muszę go o coś spytać i wolałbym, żebyś ze mną poszła, bo sama wiesz jaki on jest.
- Zgoda- niechętnie wstałam od stołu i ruszyłam do lochów z Harry'm. Chłopak zapukał. Drzwi otworzył nam Snape, bo kogo można by się spodziewać w jego gabinecie? Rzucił na mnie okiem i zaprosił gestem do środka. Wskazał nam kanapę.
- Potter jak do tego doszło, że Granger jest pod wpływem Amortencji?
- Sam do końca nie wiem. Gdy przyszedłem na obiad zobaczyłem tylko jak Ron podawał pucharek z sokiem Hermionie i ona nagle dostała rumieńców i pożerała go wzrokiem.
- Jestem przekonany, że to Weasley podał Granger sok z odrobiną eliksiru- prychnął. W ogóle ich nie słuchałam. Myślami byłam daleko i dotyczyły one Rona. Gdy tylko opuszczę ten pokój od razu wyznam co czuję. Nagle mężczyzna podstawił mi pod nos buteleczkę z płynem i kazał mi to wypić. Niechętnie wykonałam polecenie i wszystkie uczucia do rudzielca znikły. Uświadomiłam sobie o czym rozmawiał Harry ze Snape'm. Amortencja? Jak on mógł mi to podać? Wściekła podziękowałam profesorowi i zostawiając Harry'ego w lochach poszłam szukać Rona. Znalazłam go w pokoju wspólnym.
- Jak mogłeś mi to zrobić!?- naskoczyłam na niego.
- Miona o co ci chodzi?
- Nie udawaj większego idioty niż jesteś Ronaldzie. Kto mi przed chwilą podał eliksir miłosny? Dlaczego?- miałam ochotę mu przywalić, jednak ktoś przytrzymał mi rękę skierowaną w twarz rudego. Zobaczyłam Matta.
- Hermiono nie warto- uwolniłam się z uścisku i pobiegłam przed siebie. Weszłam do pokoju życzeń. Okazało się, że nie byłam jedyną osobą w tym pokoju. Na środku stała zakapturzona postać w czerwonej szacie. Wyjęłam różdżkę, ale osoba nawet nie drgnęła.
- Kim jesteś?- spytałam. Obcy zdjął kaptur i ujrzałam mężczyznę w wieku około czterdziestu lat. Miał czarne włosy. Twarz poprzecinana była bliznami.
- Moje imię to Ferregon. Przybywam ze Złotego Miasta. Domyślam się, że twoje myśli są gdzie indziej, więc mam dla ciebie dwa listy. Jeden daj Harry'emu Potterowi, a drugi sama przeczytaj- wręczył mi dwie złote koperty. Za trzy dni o szesnastej zjawię się w tym samym miejscu. Przyprowadź ze sobą przyjaciela. Nie mów nikomu o naszym spotkaniu. Do zobaczenia- zniknął zanim zdążyłam wydusić z siebie choć jedno słowo. Z wrażenia usiadłam na fotelu, który nagle się pojawił. Schowałam listy do torby, nie miałam teraz do tego głowy. Usłyszałam ciche skrzypienie drzwi. Skierowałam wzrok w tamtą stronę. W progu stał Harry. Mimo woli łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Schowałam twarz w dłoniach. Chłopak poszedł do mnie i objął ramieniem.
- Dlaczego on mi to zrobił?- spytałam po raz kolejny.
- Nie mam pojęcia- odpowiedział zgodnie z prawdą. Otarłam łzy rękawem szaty. Siedzieliśmy w ciszy przez godzinę. Nagle klepnęłam się w czoło. Wyciągnęłam z torby kopertę od Ferregona i dałam ją przyjacielowi.
- Co to?- opowiedziałam mu całe zdarzenie. - Zaglądałaś do środka? - pokręciłam głową. Zielonooki schował list, podniósł się i wyciągnął do mnie rękę. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Wyszliśmy z pokoju życzeń. Zdałam sobie sprawę, że nie odrobiłam jeszcze lekcji. Dochodziła pora kolacji. Weszłam do Wielkiej Sali. Usiadłam obok Matta. Na szczęście brunet nie zadawał żadnych pytań, za co mu w duchu dziękowałam. Zjadłam szybko i poszłam do biblioteki napisać esej na Transmutację. Siedziałam do zamknięcia biblioteki. Wróciłam do pokoju prefektów. Na kanapie siedział Draco z nosem w książce. Nie przeszkadzając mu weszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam złotą kopertę. Zaczęłam czytać jej zawartość.
Hermiono Jean Granger,
Z przyjemnością chcemy ogłosić, że zostałaś przyjęta do Złotego Miasta na trzy letni trening. Na początek musisz podjąć decyzję jaką profesję chcesz studiować. Do wyboru masz: uzdrowiciel, nekromanta, mag ognia, mag wody, mag mitu. Dnia 17 września zostaniesz zabrana do Złotego Miasta. Do tego czasu prosimy byś podjęła decyzję.
Sinc Srange oraz rada Złotego Miasta
Powoli przetwarzałam informację. Jakie Złote Miasto? Trzy lata? Za rok mam owutemy. Nie mogę wyjechać. Jednak trening na uzdrowicielkę brzmi zachęcająco. Jutro spytam o zdanie Harry'ego. Z takim postanowieniem poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Oczy zapuchnięte od płaczu, włosy w jeszcze większym nieładzie. Rozebrana wskoczyłam do wanny. Czysta wróciłam do pokoju. Okryłam się kołdrą, przytuliłam Krzywołapa i zasnęłam.
Do następnego!
CZYTASZ
Harrmione Forever
FanfictionNadchodzi szósty rok nauki w Hogwarcie. Wojna z Voldemortem nieubłaganie się zbliża. W szkole pojawia się tajemniczy jegomość, który przynosi listy dla Harry'ego i Hermiony nadane z sekretnego, Złotego Miasta. Dwójka przyjaciół wyrusza w podróż. W t...