Dziś dzień wyjazdu. Te kilka dni minęły mi dość spokojnie. Pożegnałam się z przyjaciółmi, spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Dowiedziałam się, że będziemy mieszkać w Port Talbot. Kolejny przypadek? - Nie sądze. Przypadki nie istnieją. Ale to chyba niestety będzie wyjątek. Przecież to nie jest możliwe, że mój tata spotyka się z mamą mojego idola (i miłości mego życia) Prawda?
Jestem już na lotnisku. Strasznie się stresuje. Nigdy nie latałam samolotem i od dziecka mówiłam, że nigdy tego nie zrobię.
Jak widać życie lubi zaskakiwać.
- Tato.. muszę jeszcze iść do łazienki.
- Dobrze, ale się pośpiesz.
- Yhym, lecę!Pędem ruszyłam w stronę toalety. Tak się śpieszyłam, że nie zauważyłam jak na kogoś wpadłam.
- O Jezu! Tak cię przepraszam!
- Łał. Ciekawe kiedy otrzymałem miano Jezusa. - usłyszałam śmiech chłopaka. - Spokojnie nic się nie stało. Dokąd tak biegniesz?
- Do łazienki - powiedziałam speszona. Spojrzałam na tego chłopaka. Jest bardzo przystojny. Wpatrywałam się w niego chyba trochę za długo, bo uśmiechnął się nerwowo i spytał:
- A którym lotem lecisz?
- Tym do... - z wrażenia zaschło mi w ustach, lecz po chwili się ogarnęłam i szybko dodałam:
- Do Port Talbot. Za pół godziny.
- No co ty, ja też! - powiedział z entuzjazmem.
- O, fajnie! - odpowiedziałam zaskoczona. Więc już znam tam jedną osobę.
- Przypadek? Nie sądzę haha - powiedział chłopak. Ah te przypadki, coś za dużo ich ostatnio... - Tak w ogóle, to jestem Dawid.(TAK MUSIAŁAM! ! ! XDDD)
- Amelia, miło mi. A teraz przepraszam. Śpieszę się do łazienki, bo mi samolot odleci - zaśmiałam się nerwowo.
- Okey, to potem pogadamy. Cześć - znów ten słodki uśmiech.Pomachałam na pożegnanie i znów pognałam do łazienki.
... Już w samolocie ...
Tata spokojnie się zgodził bym usiadła z Dawidem. Chyba go polubił :))
Zaraz wylatujemy, jak ja się boję! Dawid chyba to zauważył, bo po chwili powiedział:
- Co, pierwszy raz będziesz lecieć samolotem?
- Tak... i strasznie się boję. Jak byłam młodsza oglądałam mnóstwo filmów o rozbijających się samolotach,* albo w wiadomościach, jak pokazywali te wszystkie wypadki i ile ludzi ginęło. Poprzez uderzenie o coś, zepsute silniki, brak paliwa, błąd pilotów, mgłę, albo poprostu przez głupiego zamachowcę, który ubzdurał sobię, że musi zabić tysiące ludzi, przez swoją wiarę!!!Gdy skończyłam Dawid dziwnie się na mnie patrzył. Trochę ze zdziwieniem, podziwem, strachem, ale nie zabrakło tego śmiechu w jego oczach. Po chwili uświadomiłam sobie, że strasznie się rozgadałam. Jak to zwykle ja. Och... pomyśli, że jestem jakaś dziwna. Dobra Amelia. Weź się w garść. Napraw to.
- Prze-przepraszam. Jak jestem zestresowana, to gadam i nie mogę się zamknąć.
- Nic się nie stało. Miło się ciebie słuchało, a jeśli chodzi o twoją wcześniejszą wypowiedź, to się nie martw. Nic takiego się nie stanie. Możesz mi zaufać."Ale to nie Ty kierujesz samolotem" - pomyślałam. Jednak nie chciałam wchodzić w niepotrzebną dyskusję na ten nieprzyjemny temat, więc powiedziałam tylko:
- Dzięki.Podczas wylotu tak się przestraszyłam gdy samolot nagle ruszył, że złapałam Dawida za rękę.
- Przepraszam! To z tych nerwów!
- Spokojnie. Nic się nie stało. - i znów ten piękny uśmiech, wymiękam!Co za wstyd. Pewnie teraz jestem cała czerwona. Jednak Dawid chyba tego nie zauważył, albo dobrze udawał.
Porozmawialiśmy przez jakieś pół godziny, bardzo dobrze się z nim dogaduję. Czuję, że zaczyna mi się podobać. Obyśmy mieszkali niedaleko siebie.Po pewnym czasie zasnęłam, śniąc o swoim nowym domu...
#143#143#143#143#143#143#143#
W następnym rozdziale dowiecie się trochę więcej o Dawidzie. I uwaga...
NIE MA MOWY BY KTOŚ ZGADŁ TO, CO WYMYŚLIŁAM!
Narazie pewnie myślicie : 'Jaki kurde Dawid? Ja chcę Leo!' Ale wy nie znacie moich zamiarów.
Taki mały spojler ode mnie : ten Dawid ma jakiś związek z Leo. - Więcej nie powiem!~PreciosaNiña
CZYTASZ
ZAKOŃCZONE // Warto Było | L.D.
Фанфик- Ale.. dlaczego? Nie, to się nie dzieje naprawdę. - Spokojnie córeczko. - Jak mam być spokojna?! Rujnujesz mi życie! Krzyknęłam i wybiegłam z domu z płaczem. Właśnie wszystko mi się wali. Mam tutaj znajomych, super szkołę i wypasiony dom, a mój ta...