Stała na niewielkim wzniesieniu nieopodal Grimmuld Place. Pozbawiona atrakcji okolica skutecznie odstraszała potencjalnych wczasowiczów, a większość mieszkańców uciekała na wakacje już z początkiem czerwca. Dlatego właśnie uwielbiała spędzać lato u ciotki. Miała wrażenie, że puste pola i łąki należą wyłącznie do niej, że jest władczynią każdej rosnącej tu rośliny, panią każdego, nawet najmniejszego robaka.
Kucnęła obok swojej nowej miotełki treningowej, związując łodyżki kwiatów w ciasny supeł. Z zadowoleniem wcisnęła na głowę chabrowy wianek imitujący koronę i spojrzała w niebo. Intensywny granat spychał powoli jasny błękit w wieczorny niebyt.
Lada moment będzie musiała wracać na kolację, by nie niepokoić ciotki Andromedy i Teddy'ego.
Otrzepała kolana z resztek trawy i już miała sięgać po miotłę, gdy usłyszała w oddali przeraźliwy krzyk. Dźwięk przeszył jej ciało strzałą niepokoju, serce stanęło na sekundę.
Uciekać, czy sprawdzić, co się dzieje?
Zawahała się jedynie przez chwilę. Wrodzona ciekawość zwyciężyła. Ruszyła biegiem wzdłuż porośniętego polnymi kwiatami pagórka, którego soczysta zieleń tonęła w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.
Z każdym kolejnym krokiem rozpaczliwy wrzask przybierał na sile, stawał się coraz bardziej wyraźny i przejrzysty, aż w końcu z początkowo bezładnego bełkotu mogła wyodrębnić poszczególne słowa.
— Zostawcie mnie! Zostawcie!
Poczuła, jak tym razem bicie serca przyspiesza gwałtownie. Przeskoczyła przez rosnące dziko krzaki porzeczki, zahaczając stopą o wystające patyki. Drewno przecięło skórę, na wierzch podeszła krew, ale nie zwracała na to uwagi. Przystanęła dopiero na końcu wału.
W dole, po dzikiej łące, biegł chłopiec. Mógł być najwyżej rok – dwa lata starszy od niej. Twarz miał czerwoną od płaczu i zmęczenia. Potknął się o wystający korzeń i upadł na kolana, po czym skuliwszy głowę, ukrył ją w dłoniach.
Wyglądał tak krucho, tak bezbronnie...
Pozbywając się resztek wątpliwości, popędziła w dół. Płaskie podeszwy pepegów ślizgały się na wilgotnej trawie, morka ziemia brudziła kostki. Musiała balansować całym ciałem, by nie stracić równowagi. Ostatnie kilka kroków pokonała długimi, niezdarnymi susami. Zeskoczyła ze zbocza i niepewnym krokiem ruszyła w kierunku chłopca. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że właściwie nie ma pojęcia, co zrobić —pocieszyć go, obronić, zabrać do ciotki?
Nieco onieśmielona jego delikatnością i własnym impulsywnym zachowaniem, przystanęła na łące, dysząc ciężko ze zmęczenia.
Wciąż płakał. Łzy spływały strumieniami po jego bladej szyi na kołnierzyk czarnej koszulki, zostawiając za sobą smugi cierpienia.
— Wszystko w porządku? — zapytała cicho.
Głupie pytanie. Oczywiście, że nie było w porządku, po prostu nie wiedziała, co powiedzieć, ani jak zacząć rozmowę. Tak bardzo nie chciała go nie wystraszyć. Bała się, że znów zacznie krzyczeć, że ucieknie, zniknie, pozostawiając jedynie ulotne wspomnienie i poczucie straty, nim ona zdąży sprawdzić, czy w ogóle jest prawdziwy.
Ale nie uciekł. Spojrzał na nią wielkimi, szarymi, błyszczącymi od łez oczami, sprawiając, że jej serce drgnęło boleśnie. Słowa znów ugrzęzły w gardle, gubiąc sens. Miała wrażenie, że powietrze wokół zrobiło się gęste, że świat zatrzymał się na ułamek sekundy zaskoczony ich niespodziewanym spotkaniem, aż nagle chłopiec otworzył usta i wyszeptał:
— Nie chcę wracać do domu.
Niewiele myśląc, przykucnęła obok i przytuliła go mocno. Wczepił dłonie w jej bawełnianą koszulkę, poczuła wilgoć na szyi, gdy wtulił głowę w jej ramiona.
— Nie zostawiaj mnie, proszę...
Zapiekły ją policzki. Czuła delikatny oddech na ramieniu, zapach jego skóry, ciepło jego ciała. Czuła, jak drżał. Czuła jego smutek i przerażenie tak namacalnie, jakby należało do niej.
— Nie zostawię — odparła, głaszcząc go delikatnie po plecach.
Uniosła wzrok. W oddali majaczyła sylwetka wysokiego mężczyzny. Szybkim krokiem przemierzał drogę wzdłuż wału, zbliżając się do nich z każdą sekundą.
Objęła mocniej chłopaka.
— Synu! Wracaj tu! W tej chwili! — krzyknął mężczyzna.
Jasne, prawie białe włosy, rozwiewał mu wiatr. Ciemne szaty łopotały złowrogo. Był już na tyle blisko, że mogła dostrzec grymas wściekłości na jego twarzy.
Chłopiec drgnął.
— Nie wydurniaj się! Matka odchodzi od zmysłów! — dodał, zbiegając z pagórka.
Nawet się nie zachwiał. W ułamku sekundy znalazł się na dole, marszcząc z poddenerwowaniem brwi.
Szarpnął syna za ramię, ale ona nie miała zamiaru poddać się bez walki. Zacisnęła piąstki na koszulce chłopca, całym ciałem ciągnąc go w swoją stronę.
Facet warknął. Złapał ją za ręce, zmuszając do zwolnienia uścisku i zanim dzieci na powrót zdążyły do siebie przylgnąć, silnym ruchem odepchnął dziewczynkę na ziemię.
Wpadła plecami na trawę, uderzając łokciem o jeden z leżących na łące kamieni. Skóra zapiekła, lecz ogarniająca duszę bezsilność bolała o wiele bardziej.
— Nie! — zaprotestowała, choć doskonale wiedziała, że była zbyt mała, zbyt słaba, by wygrać.
Mężczyzna objął syna w pasie i uniósł w górę.
Poderwała się do biegu, wyciągnęła dłoń w kierunku chłopca, prawie dotknęła opuszkami palców jego palce. A potem znów została odepchnięta. Zgarnęła ręką powietrze.
— Nie! — wrzasnął mały, wierzgając nogami.
Wyrywał się, wił, ryczał rozpaczliwie, bijąc pięściami plecy ojca i zalewając jego szatę kolejnym potokiem łez. Na marne. Jasnowłosy mężczyzna prychnął lekceważąco i nie zaszczyciwszy ich słowem wyjaśnienia, ruszył w kierunku, z którego przyszedł.
Złość, smutek oraz niezrozumienie oplotły jej rozedrgane ciało. Wiły się w żołądku, ssały wnętrzności, uderzały gorącem do głowy, próbując znaleźć ujście w płaczu.
— Znajdę cię! Znajdę! Obiecuję! — krzyknęła ile sił w płucach.
Tylko tyle mogła zrobić. Na nic zadały się chęci, na nic upór...
Dlaczego? Dlaczego...?
Stanęła na drżących nogach i zamglonym wzrokiem patrzyła, jak chłopiec znika za wałem, zostawiając za sobą jedynie echo ich spotkania rozchodzące się po źdźbłach pokrytej wieczorem, ciemnozielonej trawy.
***
Usiadła na łóżku, oddychając ciężko. Odgarnęła włosy ze spoconego czoła. Sen. Znów ten sam. Zamglone wspomnienie, które w nocy walczyło, by nie upaść w odmęty zapomnienia.
CZYTASZ
Oswój mnie. Lily x Scorpius story
FanfictionZwycięzca Harry Potter Awards 2017 w kategorii opowiadań o nowym pokoleniu. Kilkutomowa opowieść o losach Następnego Pokolenia, ze szczególnym uwzględnieniem wątku romantycznego między Lily Luną Potter a Scorpiusem Malfoyem. Jeśli szukasz ff trochę...