3.3. Klub Ślimaka

2K 203 55
                                    


Parujące kociołki oraz płonące roztańczonym ogniem palniki sprawiały, że zebrani na piątkowej lekcji eliksirów trzecioroczni Gryfoni i Ślizgoni zaczynali pocić się, sapać i pokasływać. Zawieszony w powietrzu zapach mieszanki ziół gęstniał pod sufitem, drażniąc nozdrza zebranych, a w swobodnym oddychaniu z całą pewnością nie pomagał brak wentylacji, okien oraz drzwi zamknięte na cztery spusty. Mimo chłodnej, jesiennej aury na zewnątrz, temperatura w sali eliksirów stawała się pomału nie do wytrzymania.

Nie do wytrzymania był również Hugo, który od samego rana dyszał, klął i złorzeczył na cały świat. Wszystko zaczęło się wczoraj, gdy po zajęciach z numerologii został zatrzymany przez profesor Vector. Opiekunka Gryffindoru stanowczo wyraziła swoją dezaprobatę dla działań Biura Rozwiązywania Spraw Beznadziejnych i pomimo głośnych sprzeciwów młodego Weasleya, tłumaczeń, próśb, a nawet próby przekupstwa stanowczo zabroniła przyjmowania nowych zleceń. Argumentowała to ich miernymi kompetencjami, narażaniem się na niebezpieczeństwo oraz brakiem patronatu któregoś z członków grona pedagogicznego, stanowiącego niezbędną konieczność, by klub, czy organizacja uczniowska mogły w ogóle istnieć w przestrzeni szkolnej.

Lily również było przykro. Na swój sposób przyzwyczaiła się do życia, w którym kolejne zadania, analizowanie najróżniejszych problemów oraz późniejsze rozwiązywanie ich z lepszym lub gorszym skutkiem, składały się na jej codzienność. Owszem - nie raz marudziła, nie raz chciała rzucić wszystko w cholerę i nie raz przeklinała w duchu Hugona, zdesperowanych uczniów, bzdurne prośby oraz swój brak asertywności. Ale tak naprawdę kochała Biuro. Po prostu w którymś momencie stało się jej częścią, której nie potrafiła nazwać, a która istniała i wcale nie chciała odejść, bo zostawiłaby po sobie głuchą, głęboką pustkę.

Z drugiej strony Lily doskonale zdawała sobie sprawę, że profesor Vector nie wyssała argumentów z palca, nie kierowała się złośliwością, ani nie napawała smutkiem zrozpaczonych nastolatków. Zrobiła, co musiała, a oni i tak mieli więcej szczęścia niż rozumu. W zeszłym roku łamali regulamin na dziesiątki kawałeczków i uchodziło im to na sucho, a przecież nauczyciele równie dobrze mogli rozwiązać Biuro po miesiącu działalności. Wiedziała o tym i wiedziała, że Hugo również wie, tylko jest zbyt zawzięty, aby to przyznać.

— Nie pozwalają nam pomagać innym, bo niby łamiemy szkolne zasady, ale zmuszanie uczniów do kiszenia się w tej obrzydliwej sali, jest już w porządku — syknął, nieco zbyt energicznie odkładając moździerz na ławkę. — Przecież to pogwałcenie praw człowieka. Jak niby mamy się uczyć w takich warunkach? Ted Nott zaraz zejdzie na zawał, już ledwo patrzy.

Lily zerknęła na siedzącego dwa rzędy dalej przygarbionego Ślizgona. Faktycznie wyglądał co najmniej kiepsko: jego twarz przybrała zielonkawy odcień, a biała, szkolna koszula była tak przepocona, że spokojnie można byłoby ją wyżymać.

— Akurat śmierć Teda Notta to niewielka strata. Potter, wrzucać to już czy ma być drobniej? — mruknął Ian, podsuwając jej pod nos miseczkę pełną zmiażdżonych na papkę żądeł żądlibąka.

— Wrzucaj — odparła, dosypując do kociołka drobno pokrojone gałązki tojadu.

Poczekała chwilę, aż Ian skończy dodawać resztę składników, zamieszała płyn trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, po czym machnęła różdżką. Ciecz przybrała czysty lazurowy kolor.

— Idzie nam coraz lepiej — stwierdził z uśmiechem Jerry, zerknąwszy na ilustrację w podręczniku przedstawiającą Eliksir Przebudzenia identyczny z tym stojącym przed nimi.

Lily również się uśmiechnęła. Otarła pot z czoła, poluzowała nieco czerwono-złoty krawat, aby zwiększyć dopływ powietrza do rozgrzanych pleców i zabrała się za sprzątanie swojego stanowiska pracy. Większość uczniów pochylała się jeszcze nad kociołkami, próbując dłońmi rozgonić obłoki różnokolorowej, aczkolwiek z pewnością nie lazurowej, pary. Niektórzy z poddenerwowaniem starali się rozdrobnić kły węża, co bez uprzedniego namoczenia szło im co najwyżej miernie.

Oswój mnie. Lily x Scorpius storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz