3.11. Pierwszy pocałunek

2.4K 197 251
                                    


— Wciąż nie mogę uwierzyć, że nic nam nie powiedziałaś — mruknął Hugo, opierając się o pień drzewa.

Zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami trwały od dobrych dwudziestu minut. Hagrid po krótkim, pełnym entuzjazmu wstępie podprowadził uczniów wzdłuż lasu aż pod zachodnią stronę zamku, gdzie na skraju błoni, wśród licznych jam i norek, znajdowała się niewielka zagroda, a w niej urocze, futrzaste zwierzątko z długim ogonem, nazywane przez nauczyciela Wozakiem.

Bardzo szybko okazało się, że Wozak uroczo jedynie wyglądał, ponieważ naturę miał iście perfidną.

Gdy tylko podekscytowani trzecioklasiści z Lily na czele ustawili się dokoła drewnianego płotka, złapał się krótkimi łapkami za brązowy ryjek, otworzył pyszczek i zaczął mamrotać zajadle: „Przyszli gamonie, przyleźli idioci, patałachy". Lily nie zdążyła jeszcze wyjść ze zdumienia, że ma przed sobą gadające zwierzę, a już została określona przez Wozaka jako „ruda krowa". Hugona dla odmiany mianował „kędzierzawym przygłupem", a Jerry'ego „ciotą miernotą". Potem przezwiska dostawał każdy, kto znalazł się w zasięgu wzroku Wozaka, a po kilku minutach wyzwiska sypały się już gęsto, zarówno ze strony zwierzaka, jak i niektórych, mniej cierpliwych, uczniów.

Hagrid próbował załagodzić sytuację, co wychodziło mu dość marnie, bo bluzgi niosły się tak głośno, że w pewnym momencie musiała zainterweniować profesor Vector, która wychyliwszy się ze swojego okna, poczęła wymachiwać pięściami w ich kierunku.

Lily, Hugo i Jerry, odmawiając sobie tej niecodziennej przyjemności bycia obrażanym przez gadającą fretkę, postanowili odsunąć się na bezpieczną odległość od reszty grupy i omówić sprawy pilniejsze niż synonimy słowa „idiota". Na przykład plan na jutrzejszą wizytę w Hogsmeade.

— Powiedziałabym, gdybyście nie ciskali piorunami na sam mój widok — odparła Lily, robiąc naburmuszoną minę.

— To już nieistotne. Musimy się skupić na tym, co teraz. Potrzebny nam plan — stwierdził Jerry podirytowanym głosem. — Żeby nie tracić czasu, my wybierzemy się jutro w pobliże Wrzeszczącej Chaty, może uda się znaleźć jakiś ślad Edmura, natomiast Amanda zaoferowała się przeszukać z dwójką drugoroczniaków obrzeża Zakazanego Lasu wzdłuż szkolnych błoni. Ludzie z Ministerstwa zmyli się dwa dni temu, marne szanse, ale trzeba sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyli. Co o tym myślicie?

— Myślę, że przy odrobinie szczęścia stratuje ją centaur — wtrącił Ian, który od dobrych kilku minut kucał obok nich i z uporem maniaka dłubał patykiem w mokrej ziemi.

Jerry w odpowiedzi pstryknął go w ucho.

— Lily, rozumiem, że ty z nami nie idziesz? — dopytał, podnosząc głos, bo Wozak z każdą sekundą zawodził coraz głośniej, aktualnie obierając sobie za cel swoich słownych ataków Teda Notta.

Złapał łapkami za drewniane sztachety, potrząsając nimi i pokrzykując:

— Brzydki śmierdziel, brzydki śmierdziel. Niech sobie stąd pójdzie, co za smród, Wozak zaraz się porzyga!

Oczy Teda zaszły łzami, a zebrany wokół zagrody tłum zaczął zanosić się śmiechem. Najwyraźniej większość uczniów uważała wyzwiska skierowane do osób innych niż oni sami za wybitnie zabawne, co z jednej strony było zupełnie normalne, a z drugiej boleśnie przykre.

Hagrid uniósł ręce do góry, starając się opanować powstały rozgardiasz. Został w tym sam, ponieważ chwilę temu profesor Vector zatrzasnęła okiennice i zasłoniła je szczelnie zasłonkami, bunkrując się w swoim gabinecie.

Oswój mnie. Lily x Scorpius storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz