3.12. Nieporozumienie

2.3K 214 131
                                    

Siedziała na fotelu w Pokoju Wspólnym Gryfonów, gapiąc się maniakalnie w zawieszony nad kominkiem zegar. Miała wrażenie, że ktoś zaklął złotą wskazówkę tak, aby na zmianę albo wlokła się w nieskończoność niczym pchnięta zaledwie opuszkiem palca dziecięca zabawka na kółkach, albo przyspieszała napędzana niewidzialną energią cichego, przytłumionego pomarańczem wnętrza. Do dwudziestej drugiej zostało tylko dziesięć minut. Tylko albo aż, w zależności od tego, jak na to spojrzeć, a ona wciąż nie potrafiła się zdecydować. Jednocześnie nie mogła się doczekać, aż o umówionej porze zniknie za drzwiami nieużywanej sali do zaklęć i panicznie się tego bała. Walczyła z tym mylącym uczuciem cały dzień, ale ilekroć zdawało jej się, że jest blisko wygranej, wypełniony wątpliwościami umysł podsyłał nowe kontrargumenty.

Z nerwów rozbolał ją brzuch.

— Hugo jest pewny, że te ślady w Hogsmeade nie należą do kogoś z Ministerstwa?

Spokojny głos Albusa po raz kolejny pozwolił jej na moment oderwać myśli od tego, co miało wkrótce nastąpić.

Wzruszyła ramionami.

— Nie mam pojęcia. Twierdzi, że szanse na to są małe. Od ataku na Julię minęło już sporo czasu, a odciski butów, które ostatnio znaleźli, prowadzą przez niewielki zagajnik aż do miejsca, gdzie ją spotkaliśmy. Zrobili zdjęcia, widziałam je. To wygląda tak, jakby ktoś odtwarzał trasę jej ucieczki.

— Ale ślady są ludzkie, tak? Może to zwykły przypadek... Może Ministerstwo ma swojego agenta tam, na miejscu, albo jeden z mieszkańców wybrał się na spacer i pechowo trafił w to miejsce?

— Może. Nie wiem, naprawdę... — westchnęła, pocierając palcami skronie. — Jerry szuka w książkach, czy istnieją jakieś rośliny albo minerały, po które ktoś mógłby pójść na obrzeża lasu przy Wrzeszczącej Chacie, Ian podpytywał się ludzi w Trzech Miotłach i Gospodzie pod Świńskim Łbem, czy nie znają kogoś, kto zapuszcza się o tej porze w tamte rejony, a Hugo planuje w czasie przerwy wielkanocnej włamać się go gabinetu własnej matki. Choć znając ciotkę Hermionę, prędzej skończy z jakąś śmiertelną klątwą na karku, niż dowie się czegokolwiek. W każdym razie wzięli to na poważnie. Jeśli w przyszłości żaden z nich nie otworzy własnego biura detektywistycznego, będę poważnie zaskoczona...

Albus pokiwał głową w zamyśleniu. Przez chwilę wpatrywał się w okno, choć na dworze było zbyt ciemno, aby cokolwiek dostrzec. Mimo że od nowego roku dnia przybywało, a słońce coraz dłużej unosiło się na niebie, to pod koniec lutego już o szóstej zapadał zupełny zmrok.

— Jeśli mogę jeszcze jakoś pomóc... — zaczął w końcu, ale prędko pokręciła głową.

— Robisz wystarczająco dużo... W ogóle nie powinnam cię w to wciągać.

Wiedziała, że Albus traktował atak na Julię bardziej osobiście, niż by na to wskazywał zdrowy rozsądek, jednak odkąd przeszło miesiąc temu poprosiła go o przeglądanie na komputerze profesor Itchi bloga Magiego, gryzły ją wyrzuty sumienia. Myślała, że skoro dostał przyzwolenie na regularne korzystanie z mugolskiego środka komunikacji, może przy okazji wesprzeć jej śledztwo, łącząc przyjemne z pożytecznym. Istniała szansa, że odnalezienie wpisów krytykujących Lesiego zbliżyłoby ją do rozwiązania zagadki i nie potrafiła się oprzeć, aby nie wykorzystać takiej okazji. Tymczasem komentarze człowieka o pseudonimie nawiązującym do porządku na świecie okazały się albo wyłącznie sennym wymysłem Magiego, albo zniknęły z powierzchni ziemi.

W zamierzeniu miała za pomocą Łapacza Snów szybciej rozwikłać sprawę porwań, a w praktyce nie dość, że jej sesje więcej komplikowały niż wyjaśniały, to jeszcze z biegiem czasu wciągała we własne zadanie coraz więcej osób. Nawet nie wiedziała, kiedy do tego doszło i jakim cudem na to pozwoliła.

Oswój mnie. Lily x Scorpius storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz