Nuda jest dla leniwych ludzi bez wyobraźni.
Z piskiem opon zahamowałam pod wspaniałą willą Neymara Juniora. Nie dlatego, że była to moja popisowa sztuczka i chciałam zwrócić na siebie uwagę, po prostu jechałam tak szybko, że przegapiłam właściwy skręt. Zaparkowałam niezbyt ładnie na środku chodnika i podbiegłam do wysokiej bramy, która rzecz jasna była zamknięta. Zaczęłam więc dzwonić na domofon bezustannie przez jakieś trzy minuty, aż w końcu ktoś się nade mną zlitował.
- Przepraszam, ale nie mogę Pani wpuścić. - po drugiej stronie usłyszałam kobiecy głos, który już chciał się rozłączyć.
- Nie nie, proszę posłuchać! Moje nazwisko to Da Costa, przyjechałam po Neymara prosto ze studia, w którym powinien znaleźć się już półtorej godziny temu. - wyjaśniłam prędko, zanim mnie olała.
Niezdecydowana wypytała mnie skąd dokładnie przyjechałam i inne duperele, ale chyba nie do końca uwierzyła w to, że nie jestem jedną z rozwrzeszczanych fanek, które sterczą pod tym domem całymi dniami. Ostatecznie jednak udało mi się ją jakoś przekonać i wpuściła mnie do środka. Wbiegając do przedpokoju, oprócz mojej rozmówczyni, zauważyłam jeszcze drugą kobietę, niosącą odkurzacz. No tak, przecież to pracownice, które ogarniają dom po wczorajszej imprezie! Szczerze im współczuję.
Pomimo sprzeciwów sprzątaczki, skierowałam się prosto po schodach na piętro. Otworzyłam pierwsze napotkane drzwi za którymi znajdowały się trzy łóżka. W jednym z nich rozpoznałam Jotę, a na pozostałych spała dwójka kolesi, których wczoraj w tym tłumie nawet nie zobaczyłam.
Neymara zastałam w kolejnej sypialni do której weszłam. Podeszłam do wielkiego łoża, potrząsając Brazylijczyka za ramię, jednakże, tak jak podejrzewałam, mruknął coś po nosem i obrócił się na drugi bok. Otworzyłam okno, odsuwając zasłony i tym samym, wpuszczając do pomieszczenia światło dzienne. Następnie rzuciłam się z rozpędem na łóżko, uderzając przy tym chłopaka kolanem w plecy.
- Ups, to było nieplanowane. - powiedziałam po niezdarnym lądowaniu, z którego on nawet nic sobie nie zrobił. - Rany, czy ty w ogóle jeszcze żyjesz? - westchnęłam, po czym sięgnęłam na szafkę nocną, wyrywając z małej roślinki jeden listek. Przejechałam nim tuż pod jego nosem, uśmiechając się złowieszczo. Niby nic, a jednak takie wkurzające. - No dalej, dalej, wstajemy...
Brunet zmrużył nos i czoło w niezadowoleniu, machając ręką w powietrzu. Raz nawet prawie zdzielił mnie nią w głowę, ale w ostatnim momencie zdążyłam zrobić unik.
Po kilku minutach, zrezygnowana, poczochrałam mu włosy, pociągnęłam za ucho, aż wreszcie usiadłam na nim okrakiem, uderzając w nagie plecy. Uwielbiam być bezwzględna.
Dopiero wtedy, czując pod sobą mój ciężar, otworzył oczy, mrucząc jakieś przekleństwa.
- Pierdole, mówiłem, że nigdzie nie... - przerwał nagle, zdając sobie sprawę z tego, kto na nim siedzi. Uniosłam rękę, machając mu nią na powitanie.
- Co się tutaj dzieje? - drzwi nagle otworzyły się i do pokoju wpadła Bruna Marqeuzine we własnej osobie, i to jedynie w samym szlafroku. Spojrzałam to na nią, to na Neymara i... momentalnie połączyłam fakty. Zeskoczyłam z niego jeszcze szybciej, niż wpadłam na ten debilny pomysł.*
- Możesz mi wytłumaczyć co ta dziewucha robiła na tobie, kiedy ja brałam prysznic? - siedząc w kuchni wraz z Lailą - kucharką, która rozmawiała ze mną przez domofon, przysłuchiwałam się piskliwemu głosikowi Bruny.
- A ty co tak właściwie robiłaś tej nocy w moim łóżku? - wychylając się na krzesełku, zauważyłam, że Neymar drapie się po głowie w zastanowieniu.
Laila i ja spojrzałyśmy na siebie znacząco. Z tego co zauważyłam, ona również nie pałała do niej zbyt wielką sympatią.
- Chcesz mi powiedzieć, że... że nic nie pamiętasz? - Bruna wydukała, oburzona, a ja zasłoniłam usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem. Zaczęłam się więc nim oczywiście krztusić od środka, aż Laila musiała zainterweniować i poklepać mnie mocno po plecach.
- Widocznie było zbyt słabo, żeby cokolwiek pamiętać! - zamierzałam zawołać to szeptem, ale najwyraźniej wyszło jak zwykle - i usłyszeli mnie wszyscy. Laila prędko włączyła mikser, by zagłuszyć nasze dzikie chichoty, jednak to nie powstrzymało rozwścieczonej brunetki, która wpadła do kuchni z rozwianym włosem. Tuż za nią przydreptał Neymar, na którego widok wybałuszyłam oczy. Ignorując Brunę, która wyleciała na mnie z japą, podeszłam do chłopaka, ciągnąc go do okna.
- Co to ma być?! - zawołałam.
- Eee... moja twarz? - odparł powoli.
- Mówię o tych sińcach, o tych worach pod oczami, o... o mój Boże, nie możesz tak wpaść do studia. - jęknęłam, biorąc do ręki torebkę. Jak zwykle nie mogłam nic w niej znaleźć, więc wysypałam wszystkie rzeczy na stół i dopiero w ten sposób znalazłam poszukiwany telefon. - No leć pod prysznic, nie mamy czasu! - ponagliłam go, szukając numeru Rii w moich kontaktach. Chłopak posłusznie pobiegł do łazienki, mijając rozwścieczoną Brunę, której nikt nie słuchał.
CZYTASZ
Limerencia
FanfictionMarília była pewna jednej rzeczy: nienawidziła piłkarzy. Świętujac swoje osiemnaste urodziny, spędza noc z przypadkowym chłopakiem - który, okazuje się być zawodnikiem Santosu. Przez jeden błąd całe jej życie wywraca się do góry nogami - zachodzi w...