Zabawa dopiero się zacznie, a najbardziej niegrzeczni będą Ci, którzy wyglądają najbardziej niewinnie.
- Co ty tu robisz? - wykorzystując obecność głośnej muzyki lecącej w głośnikach, wysyczałam pytanie w kierunku brata, który nie wiedzieć czemu, siedział przypięty pasem, jakby nigdy nic.
- Mógłbym spytać Cię o to samo. - uniósł tą swoją ciemną brew, spoglądając na mnie znacząco. To spojrzenie zawsze mnie dobijało, a i bez tego dobrze wiedziałam, że nie powinno mnie tutaj być. Tutaj, z tymi ludźmi. - Ale już się nie tłumacz.
- Nic z tego nie rozumiem. - westchnęłam, zapinając się, bo mimo iż odjechaliśmy już spod domu, nadal tego nie zrobiłam.
- Myślisz, że mama nie robiłaby śledztwa gdzie nagle się wymsknęłaś? Zapewne podejrzewałaby dokładnie to, co teraz robisz. - kiedy to mówił, zastanawiałam się, dlaczego on zawsze wszystko wiedział i... dlaczego zawsze musiał mieć rację! Byliśmy bliźniakami, a jednak tak bardzo się różniliśmy, no jak to możliwe?. - Mniej zdziwiło ją, kiedy powiedziałem, że wychodzimy razem. Nie musisz dziękować. - uśmiechnął się cwaniacko, odwracając głowę w drugą stronę.
Dani zapytał mnie o adres Rii, a ja wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie mam pojęcia gdzie ona mieszka. Skłamałam, że nie jestem pewna czy aktualnie znajduje się w domu, więc prędko do niej napisałam. Na szczęście, odpisała już po kilkunastu sekundach.*
- Nie mówiłaś, że twój braciszek jest takim przystojniakiem. - szepnęła mi do ucha, kiedy po wyjściu z samochodu, kierowaliśmy się w stronę domu, skąd dochodziła głośna muzyka.
- Jest też przyszłym zakonnikiem, więc nie rób sobie zbyt wielkich nadziei. - powiedziałam głośno, wiedząc, że mnie słyszy, na co jedynie cicho się roześmiał. Alex jeszcze nigdy nie był w żadnym poważniejszym związku. Albo był niedostępny, albo po prostu... takiego grał, sama jeszcze do końca go nie rozgryzłam. Zawsze z tatą śmiejemy się, że to we mnie tkwi cała nadzieja na przetrwanie naszego rodu.
- Panie przodem. - Alves przepuścił nas w drzwiach, które i tak były otwarte, a my podziękowałyśmy i weszłyśmy do wielkiego pomieszczenia. Hol w którym się znaleźliśmy, był wielkości całego mojego salonu. Aż strach pomyśleć co czeka nas dalej. - To ja was na chwilkę zostawiam, zobaczymy się później.
- Mam jeszcze małe pytanko! - Ría złapała go za ramię, zanim zdążył odejść. Przez muzykę odbijającą się od ścian, nie słyszałam dokładnie o czym mówi, jednak zdawało mi się, że wymawia imię Valentii.
- Chodźcie, oprowadzę was. - Neymar kiwnął w naszym kierunku, więc ja i Alex posłusznie podążyliśmy za nim. Salon, tak jak się spodziewałam, był jeszcze większy i bardzo nowoczesny. Jedna ściana całkowicie była wyburzona, a zamiast niej wstawione były okna. Widok z nich wychodził prosto na przepiękną plażę. W jednej jego części pomieszczenia spora grupka osób, a w drugiej inni rozmawiali i popijali kolorowe drinki.
- Kocham ten kawałek! Zatańczymy? - Ría pojawiła się przy nas tak szybko, jak zniknęła, ciągnąc za sobą niezadowolonego Alexa w stronę parkietu. Widząc jego rozbrajającą minę, nie mogłam powstrzymać śmiechu i z radością mu odmachałam.
- Mam ochotę się dzisiaj porządnie odstresować. - powiedział do mnie brunet, zaprowadzając do równie dużej kuchni. Ucieszyłam się, widząc w niej Shakirę i Gerarda, czyli osoby, które stosunkowo były mi znajome.
Brazylijczyk przywitał się z nimi, więc i ja postanowiłam zrobić to samo.
- No proszę, znowu się spotykamy! - zawołała blondynka z radością, wyciągając do mnie ramiona. Obydwoje powitali mnie jak starą, dobrą przyjaciółkę, co było z ich strony bardzo bardzo miłe.
- Jak tam samochód? - zainteresował się Gerard, więc korzystając z okazji, opowiedziałam im jak to cudowne znajomości Neymara ocaliły mi tyłek.
CZYTASZ
Limerencia
Hayran KurguMarília była pewna jednej rzeczy: nienawidziła piłkarzy. Świętujac swoje osiemnaste urodziny, spędza noc z przypadkowym chłopakiem - który, okazuje się być zawodnikiem Santosu. Przez jeden błąd całe jej życie wywraca się do góry nogami - zachodzi w...