Trzydzieści Sześć

4.9K 270 19
                                    

W każdej silnej kobiecie jest pierwiastek słabości, który mężczyzna powinien chronić, a nie wykorzystywać.

Dzięki memu wspaniałemu urokowi osobistemu, nieomylnemu daru przekonywania i, no dobrze, niech będzie, również dzięki Neymarowi, który uruchomił swoje przywileje celebryty, po tygodniu wydostałam się ze szpitala. Byłam jednak pod stałą opieką lekarzy z prywatnej kliniki, których zapewnił mi Brazylijczyk, mimo moich usilnych przekonywań go, że dam sobie radę. Pomógł nie tylko mi, ale także dziadkowi, który wydostał się z szarej, szpitalnej sali i wrócił do domu pełen ulgi i obietnicy, że zacznie o siebie bardziej dbać. 
W sobotni wieczór, kiedy pogoda zwiastowała nocny deszczyk, leżałam samotnie w salonie, czekając aż Eshana wyjdzie z łazienki i pokaże mi się w kolejnej kreacji, którą dla niej zamówiłam. Nie miałam teraz możliwości biegać z nią po sklepach w celu przemienienia jej osobistej garderoby, to też wzięłam sprawy w swoje ręce i dzięki magii internetu oraz karty kredytowej, zamówiłam do siebie to, co uznałam za słuszne. Godzinę temu wyszła od nas kosmetyczka, która zajęła się jej paznokciami i zarośniętymi brwiami. To niesamowite, jak zwykła regulacja potrafi zdziałać cuda. Eshana jest naprawdę śliczna, a jej egzotycznej urodzie brakuje jedynie chęci, by podkreślić to, co zostało niesłusznie zapomniane. 
Jako, że celem całej tej naszej akcji miało być między innymi przekonanie Alexa do zmiany zdania, musiałam wykopać go na ten czas z domu. Nie było to takie łatwe, okazało się, że jak na złość, kiedy chciałam się go pozbyć, on był zmęczony i nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Przekonało go dopiero zaproszenie na domówkę Daniego Alvesa, które oczywiście sama podetknęłam mu pod nos. Znalazłam się na liście zaproszonych gości, ale że nie mogłam tam pójść, napisałam Alvesowi, że Alex zjawi się za mnie. W głębi duszy zdawałam sobie jednak sprawę, że mój braciszek liczył nie tylko na spotkanie z gwiazdami sportu, ale i z Coral Simanovich, która jakiś czas temu wpadła mu w oko. Dlatego tym bardziej chciałam, by mój plan mający pomóc Eshanie, wypalił. Dzięki temu, Alex zająłby się czymś innym, a nie tylko cudzymi dziewczynami. 
- To sari bardzo mnie odsłania! - mruknęła brunetka zza drzwi toalety. Chwyciłam w dłoń garść popcornu i podrzuciłam ją, łapiąc do ust jedynie kilka ziarenek prażonej kukurydzy. 
- No to co? Wszyscy siedzą na górze, jestem tu tylko ja. - jak tylko to powiedziałam, dziewczyna stanęła na środku salonu, a drzwi za nią otworzyły się z hukiem. - I Davi. I Neymar. - dodałam, wzruszając ramionami. - Sami swoi. 
- Wow. - ten drugi podszedł bliżej, wpatrując się w świecący, ciemnoczerwony strój odkrywający jej opalony brzuch i część pleców. Eshana zareagowała na to lekkim rumieńcem i prędko zarzuciła na siebie prześwitującą chustę z zestawu. 
- Patrz, jak działasz na tych mężczyzn! - wskazałam na niego ręką. - Będziemy mu zaraz zbierać zęby z podłogi. 
- Wyglądasz naprawdę świetnie. - potwierdził Neymar, uśmiechając się do nas szeroko. - Co to za okazja? 
- Trinny i Susannah wersja hiszpańska, tyle, że to ja odwalam robotę za dwóch. Davi, idź sprawdź, czy nie ma Cię czasem na górze. - zwróciłam się do synka, który wpatrywał się z zaciekawieniem w hinduskę. - No pięknie, demoralizujesz mi tu nieletniego. 
- To ty kazałaś mi się w to wciskać! - przypomniała mi skrzeczącym głosikiem, podwijając długą spódnicę i zawracając do łazienki. 
- Teraz przymierz te normalne rzeczy z Bershki i Zary, musisz też czasem występować w jakichś spodniach i krótszych sukienkach! - zawołałam do niej przez drzwi i usłyszałam, jak mruczy, że jej sari to też normalne ubrania. - A ty siadaj, przyda nam się męska opinia. - wskazałam Neymarowi fotel, na który opadł bez dłuższego namawiania. 
- Widzę, że świetnie się bawisz. - zachichotał na widok porozrzucanego wszędzie popcornu, opakowaniach po lodach, otwartej butelce czerwonego wina i mojej nodze opartej na górze z poduszek. - Elías Ci nie towarzyszy?
- Towarzyszy dzisiaj komuś innemu. - otworzyłam w telefonie zdjęcie, które podesłała mi przed chwilą Ría i pokazałam mu je. 

- Chcieli być mili i dać mi znać, że o mnie myślą, ale raczej zabrzmiało to jak: "Och, Marí, jaka szkoda, że masz postrzeloną nogę i utknęłaś w domu z butelką wina! Lecimy się świetnie bawić bez Ciebie, papa!" Co tylko jeszcze bardziej uświadomiło...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Chcieli być mili i dać mi znać, że o mnie myślą, ale raczej zabrzmiało to jak: "Och, Marí, jaka szkoda, że masz postrzeloną nogę i utknęłaś w domu z butelką wina! Lecimy się świetnie bawić bez Ciebie, papa!" Co tylko jeszcze bardziej uświadomiło mi jak bardzo mam ochotę potańczyć. - westchnęłam, ciskając telefonem na kanapę. 
- Kto powiedział, że i ty nie możesz poszaleć? 
- Mój lekarz, mama, moje sumienie? - podsunęłam. - A nie, ja przecież nie mam sumienia. 
- Daj spokój, ile ty masz lat, żeby się ich słuchać? - wstał, podając mi rękę. -Jest sobotni wieczór, wszyscy się właśnie bawią, a ty kisisz tyłek na zasypanej popcornem kanapie. Jeszcze gromadki kotów Ci tutaj brakuje.
- Faktycznie, że też nie pomyślałam! Przecież zawsze mogę jeszcze tańczyć breakdance'a na głowie! - uderzyłam się w czoło, jakby ten pomysł wcześniej mi umknął, po czym opadłam z powrotem na poduszki. - Niech lepiej ty i twój entuzjazm zrobią krok w prawo, odsłaniając mi telewizor. 
- Mówię serio, kobieto. - nie dawał za wygraną. - Zabieram Cię na imprezę. 

*

- Neymar Da Silva Santos Junior spełnia moje marzenia! - zawołałam roześmiana, wchodząc z jego pomocą do domu Alvesa, choć wchodząc to było raczej za dużo powiedziane. Głośna muzyka roznosiła się po całej, uśpionej deszczem, ulicy. - Jeszcze nigdy nie byłam na imprezie w piżamce.
- Do usług, señorita.- puścił mi oczko, zaprowadzając do wypełnionego ludźmi salonu. Stanowczo zabroniłam mu zabierać moich obciachowych kuli, więc to on musiał mi posłużyć jako podpieradło. Starałam się cały ciężar ciała przerzucić na niego, ale nie wyglądało na to, by jakoś mu to przeszkadzało. Eshana dreptała za nami, niepewnie rozglądając się dookoła. Odkąd przyjechała do Barcelony, jeszcze nigdy nie wyszła na żadne przyjęcie, żyła ciągle pracą w restauracji, a jedynymi jej znajomymi byliśmy my. 
- Wyglądasz cudnie. - odwróciłam się do niej, wpatrując w jej nowe oblicze. Zwykle splecione w długi warkocz włosy zaczesałam do góry, na twarz nałożyłam makijaż, skupiając się głównie na oczach spod których teraz wydobywało się kocie spojrzenie. Zamiast luźnego sari, kazałam jej włożyć małą czarną z dość głębokim dekoltem, a wytarte balerinki zastąpiłam subtelnymi platformami. - Tylko staraj się nie człapać jak kaczka. 
- W tych butach nie umiem inaczej. - syknęła półgębkiem, starając się pociągnąć sukienkę nieco w dół. 
Neymar posadził mnie na pobliskim krześle, obiecując, że za moment wróci. Ja natomiast dźgnęłam Eshanę w bok i wskazałam głową na prawo. W naszą stronę, lekko zdziwiony, kroczył właśnie Alex. 
- A ty co tutaj robisz? - pochylił się bliżej, nie zauważając brunetki stojącej obok mnie. Po jego ciężkich powiekach i specyficznym zapachu alkoholu, od razu wiedziałam, że konkretnie rozpoczął to przyjęcie. - Zwariowałaś? Nie powinnaś chyba wstawać. 
- Wiedziałam, że to powiesz, jak mnie zobaczysz. - parsknęłam. - Chciałam, żeby Eshana trochę się zabawiła. 
- Eshana? - uniósł do góry brew, posyłając mi pytające spojrzenie. - Jakbyś ją tu przyprowadziła, to chyba połowa osób by stąd uciekła. - zachichotał nagle z własnego żartu, a ja zamarłam. Mój wzrok momentalnie powędrował do hinduski, która wstrzymała powietrze, a jej pięknie wymalowane oczy wypełniły się łzami. 

Facet to świnia, mówisz, że ty o tym wiesz, nanana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Facet to świnia, mówisz, że ty o tym wiesz, nanana.. .

LimerenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz