Trzynaście

5.8K 333 45
                                    

  Człowiek jest do wszystkiego w stanie przywyknąć. Wytrzymuje ból, zrywa kontakt, zaczyna, zapomina, zdarza mu się zaprzepaścić największe namiętności. Ale czasami wystarczy byle głupstwo by się przekonać, że drzwi tak na prawdę nigdy nie zostały zamknięte na klucz. 


- Ooo, może to wujek Alex? - Davi zerwał się na równe nogi, pędząc w stronę przedpokoju. Udało mi się złapać go w ostatnim momencie.   
- Na pewno nie, miał dzisiaj spać u kolegi. - odpowiedziałam cicho, wpatrując się w drzwi. Strach ma wielkie oczy, dobrze o tym wiem, jednak... w tej chwili nie mogę być pewna niczego. - Kochanie, idź na górę do pokoiku i poszukaj jakiegoś fajnego filmu, który obejrzymy, dobrze? Ja w tym czasie zobaczę kto dzwoni. - przybrałam na twarz sztuczny uśmiech, by nie pokazać mu, że tak na prawdę umieram od środka ze strachu. 
- Okej... - powiedział powoli, wycofując się w kierunku schodów. Zaczekałam, aż zniknie na górze i dopiero wtedy podeszłam na palcach do drzwi. Wahałam się jeszcze chwilę, ale kiedy usłyszałam kolejne pukanie, biorąc się na odwagę, zajrzałam przez wizjer. To, co tam zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Już myślałem, że Cię nie ma, ale widziałem zapalone światła. - odezwał się niespodziewany gość, kiedy przekręciłam klucz i otworzyłam szeroko drzwi. 
- Co ty tu robisz? - spojrzałam na Neymara, zerkając niespokojnie za jego plecy. Poza mrokiem nocy nic tam jednak nie majaczyło. Zdaje się, że przyjechał sam. - Nie powinno Cię tu być. - powiedziałam niezbyt miło, jednak sama przed sobą musiałam przyznać, że jeszcze nigdy tak bardzo nie ucieszył mnie jego widok. 
- Chciałem zobaczyć jak się miewasz. Dowiedziałem się, że wzięłaś kilka dni wolnego, zauważyłem w jakim ostatnio byłaś stanie. Z tego co widzę, niewiele się zmieniło. - wskazał na mnie, więc zerknęłam na lustro wiszące obok. Darowałam sobie makijaż, przez co na mojej twarzy uwydatniły się ciemne sińce pod oczami spowodowane przemęczeniem i brakiem snu. O włosach wolałam nie wspominać.
- Dzięki za komplement. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi.
Neymar już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, kiedy nagle, w domu rozległ się głośny huk, przypominający odgłos rozbijanej szyby. Usłyszałam krzyk Daviego i zamarłam. Krzyk, jego krzyk, nawiedzał mnie ostatnio notorycznie podczas koszmarów, kiedy tylko udawało mi się na moment zasnąć. Teraz to nie był sen. Słyszałam go naprawdę. 
Nie myśląc w tej chwili o Neymarze, ani o niczym innym, rzuciłam się biegiem w stronę schodów. Davi wyleciał z pokoju z przerażeniem w oczach. Widząc go w takim stanie, poczułam ogromną gulę gdzieś tam w środku, ale zarazem i pewnego rodzaju ulgę. Nic mu się nie stało, jest cały i zdrowy. Pytanie tylko: dlaczego krzyczał?
- Mój Boże! Co się stało? - złapałam go w objęcia, przytulając do siebie tak mocno, jakbym chciała uchronić go od wszelkiego zła. I faktycznie tak było. 
- Siedziałem... sie..siedziałem... - wciąż przestraszony zaczął się jąkać, wtulając we mnie jeszcze mocniej. 
Biorąc go na ręce, weszłam do sypialni, gdzie stał już zszokowany Neymar. Nie zauważyłam nawet, kiedy zdążył tam przejść, jednak nie to było teraz moim problemem.
Okno zostało doszczętnie rozbite, miliony szklanych kawałeczków walało się po podłodze, biurku i łóżku, na którym jeszcze przed momentem leżał Davi. Na samą myśl, że mogło mu się coś stać, zaczynało kręcić mi się w głowie. 
- Co... c-co  to było, mamusiu? - wydukał blondyn między spazmami łkania. 
Neymar odwrócił głowę od okna i spojrzał zaskoczony na naszą dwójkę. Wygląda na to, że tego się nie spodziewał. 
- Pewnie jakiś łobuz myślał, że zrobi nam psikusa. - pogłaskałam go po włosach, całując w czoło. Wciąż cały drżał, a po policzkach spływały mu wielkie łzy. 
- Trzeba zadzwonić na policję. - wtrącił brunet, odrywając od nas wzrok i sięgając po swój telefon, jednak szybko go powstrzymałam. 
- Jeszcze nie! - zawołałam, łapiąc jego dłoń. - Najpierw... najpierw muszę się rozejrzeć i zobaczyć, jak... jak to wygląda i w ogóle.
Brazylijczyk nie był z tego powodu zbytnio zadowolony i spoglądał na mnie badawczo, jakby wiedział, że coś tu nie gra. Jego podejrzenia jeszcze tylko bardziej mnie zestresowały.

LimerenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz