Czterdzieści Dwa

4.6K 266 15
                                    

Czuję, jak moja historia znowu zatoczyła koła. Zegar wybija wiosnę, wskazówki pokazują ponętne godziny zakazanej, potencjalnej miłości. 

Jak tylko uchyliłam powieki, pierwszą moją myślą było: gdzie ja jestem?
Ziewnęłam przeciągle, przetarłam zaspane oczy i już nieco wyraźniej zobaczyłam Daviego śpiącego smacznie obok mnie, więc ten widok od razu mnie uspokoił. Na początku byłam przekonana, że jestem u siebie w domu, ale gdy podniosłam się, podparta na łokciu, i ujrzałam ciemną czuprynę Neymara, szybko doszły do mnie inne fakty. 
Impreza trwała do czwartej nad ranem. Gdy Neymar padł i razem z Jamesem odstawiliśmy go do łóżka, wróciliśmy na dół i sami postanowiliśmy skorzystać z okazji i trochę się pobawić. Około drugiej musiał jednak już wracać, więc ja kręciłam się w towarzystwie Shakiry, Gerarda, Joany i Daniego. Ostatni imprezowicze dotrwali do około czwartej nad ranem, wtedy też zauważyłam brak Joty i uświadomiłam sobie, że jestem tam jedyną, w miarę ogarniającą osobą, która musi dopilnować porządku. Przez ten czas pobawiłam się w panią domu: pożegnałam tych, którzy wychodzili, wydzwaniałam dla nich po transport, dawałam się im wyściskać, choć większość z nich widziałam pierwszy raz w życiu. Kilku chłopaków, Brazylijczyków, zapewniało mnie, że są przyjaciółmi Neymara i nocują u niego, więc chcąc nie chcąc nie miałam nic do gadania, tylko musiałam im zaufać. Gdy oni, kompletnie upojeni, już w końcu padli i zasnęli, a ostatni goście sobie poszli, odetchnęłam z ulgą i sama prosto skierowałam się do sypialni. Gościnne sypialnie były zajęte, a sofa w salonie była w takim stanie, że wolałam chyba jednak jej unikać. 

Wygramoliłam się z łóżka, uspokajając się w duchu, że jest dopiero ósma i, że do wywiadu wciąż zostało mi kilka godzin. Jak tylko podeszłam do okna, za którym wciąż padał deszcz, owiał mnie nieprzyjemny chłód. Ubrałam na sukienkę jedną z bluz Neymara, którą znalazłam w szafie i wtulona w nią, wyszłam z pokoju. Mimo, że była świeża i czysta, mocno przesiąknęła intensywnym zapachem jego perfum. Trzeba przyznać, że dobrego gustu mu nie brakowało. 
Z korytarza dochodziło mnie pochrapywanie Brazylijczyków śpiących w gościnnych sypialniach, lecz gdy zeszłam na dół po schodach, przywitała mnie błoga cisza w akompaniamencie oszałamiającego bałaganu. 
Nie wypiłam wczoraj dużo, ale i tak czułam się jak wymięta skarpeta. Cztery godziny snu niewiele mi dały, więc dopiero po kilku łykach mocnej kawy zabrałam się za ogarnianie tego... cóż, burdelu. Wychodząc przed dom z workiem opróżnionych butelek, dostrzegłam po drugiej stronie płotu mężczyznę z aparatem, który nawet się nie zastanawiając, zaczął robić mi zdjęcia. Spuściłam głowę, zasłaniając moją niewyjściową twarz długimi, poplątanymi włosami i jak najprędzej wróciłam do domu. Wtedy też ze schodów zwlekł się sam gospodarz. 
- Dzień dobry, cieniasie. - parsknęłam śmiechem na jego widok. Wyglądał zdecydowanie jeszcze gorzej niż ja. - Kto by pomyślał, że odpadniesz tak wcześnie. 
- Ciebie też miło widzieć. I to w dodatku w mojej bluzie. Pasuje Ci. - wyszczerzył zęby, przecierając zaspane oko i robiąc unik przed lecącą w jego stronę plastikową butelką. - Poczekaj, masz coś we włosach. - podszedł bliżej, głośno ziewając. Chcąc nie chcąc, zatrzymałam się i spojrzałam na niego pytająco. Faktycznie wplótł palce w moje włosy, odgarniając za ucho jeden z zabłąkanych kosmyków. Uśmiechnął się delikatnie, a ja dopiero po krótkiej chwili zorientowałam się, że nic tam nie ma. Zanim zdążyłam zrobić krok w tył, pochylił się nagle i pocałował mnie tak, że miotła, którą trzymałam w rękach, upadła z hukiem na podłogę. Serce podeszło mi do gardła, a wszystkie zmysły zaszalały na smak pocałunku, który był jednocześnie namiętny i delikatny. Słodki i gorzki. Powolny, ale czuły. 
Cały chłód, który do tej pory mi towarzyszył, poszedł w zapomnienie. Zrobiło mi się tak gorąco, że nie mogłam złapać tchu. Reka Neymara powędrowała do jego bluzy, którą powoli ze mnie zdjął, ciepłymi ustami kierując się ku mojej szyi. Woń jego perfum pomieszana z zapachem snu, doprowadzała mnie do szaleństwa i sprawiała, że... pragnęłam go jeszcze bardziej.
Bo pragnęłam. 
- Davi jest na górze. - oderwałam się na moment, oddychając głęboko. W jego piwnych oczach dostrzegłam wesołą iskierkę. 
- Więc my pójdziemy na dół. - nie czekając na moją zgodę, wziął mnie na ręce i wciąż całując, na omacka otworzył drzwi do siłowni. Gdzieś w środku poczułam, że później będę tego żałować, ale w tamtej chwili nie myślałam racjonalnie. Całe moje ciało, głowa i myśli wykrzykiwały, że potrzebują tylko jednego. Ciepłego oddechu, stanowczego dotyku i niesamowitej rozkoszy. Czegoś, czego przez ostatnie lata tak mi brakowało. 

*

Po południu tego samego dnia, tuż po nagraniu pierwszego wywiadu z Jamesem, podsłyszałam jak Ría umawia się z kimś na spotkanie. Z rozmowy wydedukowałam, że nie była to żadna koleżanka, pragnąca odnowić ich starą znajomość. Wręcz przeciwnie, był to osobnik płci męskiej, którego tożsamości nie chciała zdradzić. Więc jedynym wyjściem, bym przekonała się o tym, czy to Elías, było pojechanie za nią. Wsiadłam do swojego samochodu, czekając aż ruszy i omal nie dostałam zawału, słysząc jak drzwi od strony pasażera otwierają się. 
- O nie... - wymsknęło mi się, nim zdążyłam ugryźć się w język. Neymar usiadł wygodnie i odwrócił się do mnie całym ciałem. 
- Marí, jesteśmy dorośli, musimy o tym porozmawiać. - powiedział z lekkim rozbawieniem, ale ja momentalnie zaczęłam kiwać głową, wpatrując się w auto Rii. - Daj spokój, to co się stało...
- Nie powinno było się w ogóle wydarzyć. Co ja sobie w ogóle myślałam? - zapytałam na głos samą siebie, ściskając kierownicę tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Jego obecność tutaj mnie stresowała, a ten charakterystyczny zapach perfum tylko to wszystko pogarszał. - Przepraszam, jeśli Cię zraniłam, ale...
- Zraniłaś? - powtórzył z parsknięciem, unosząc brew. - To było... cudowne. Uświadomiłem sobie, że ty i ja... to mogłoby się udać, gdybyś tylko dała mi szansę. 
- Przykro mi, Neymar, ale nie mogę. Nie jestem teraz na to gotowa. 
- Gotowa na co? - zdziwił się. - Na miłość? Na związek? Na założenie rodziny? Już nią jesteśmy, mamy razem dziecko. Obiecuję, że zrobiłbym wszystko, abyście z Davim byli szczęśliwi. 
- Jest dobrze tak, jak jest teraz, uwierz mi. - starałam się, by mój głos brzmiał przekonująco. - Dopiero co zakończyłam kilkuletni związek, jeszcze minie dużo czasu, nim będę... Och, już ruszyła! - zawołałam, przerywając wyjaśnienia. Odblokowałam ręczny i zachowując bezpieczną odległość, pojechałam w ślad za przyjaciółką. 
- Co ty robisz? Błagam Cię, porozmawiajmy, a nie udaw...
- Teraz siadaj prosto, zapinaj pasy i lepiej pomóż mi nie stracić jej z oczu. - poinstruowałam go głosem nie wznoszącym sprzeciwu. Neymar głośno westchnął, ale mimo wszystko zrobił, jak kazałam. 
Dziesięć minut mknęliśmy ulicami Barcelony, aż do momentu, kiedy Ria zaparkowała tuż koło parku. Stanęłam kilka metrów od niej i czekałam, aż wyjdzie z samochodu. Gdy widziałam, że już się oddaliła, ja również wyskoczyłam z wozu i śledziłam ją w towarzystwie Brazylijczyka, który wciąż zadawał pytania, dlaczego właściwie to robimy. Już miałam mu wyjaśnić o moich obawach co do niej i Elíasa, kiedy okazało się to zbyteczne. Ría podeszła do pewnego wysokiego, dobrze mi znanego bruneta i zawieszając mu ręce na szyi, pocałowała go prosto w usta. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
LimerenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz