Czternaście

6.3K 328 68
                                    

A to, co dzisiaj nas przerasta, już jutro będzie niczym.

- Ojciec Daviego jest przebrzydłym tchórzem, który nie wziął odpowiedzialności za swoje czyny. - skwitowałam go, uśmiechając się triumfalnie z możliwości wyznania mu tego prosto w twarz. W ostatnim momencie zdążyłam ugryźć się w język, by nie spytać go, czy brzmi znajomo. 
- Och... - brunet wyraźnie spochmurniał, spuszczając wzrok. - Przykro mi. Ile miałaś lat, kiedy go urodziłaś? 
Po wyłączeniu gazu, wyciągnęłam z szafki miseczki, zastanawiając się jakie to myśli krążą mu teraz po głowie. Wstyd, żal, a może obojętność? Wiele bym dała, by się dowiedzieć. 
- Tylko dziewiętnaście. - odpowiedziałam, rozlewając smakowity budyń, który pachniał jak niebo. - Bałam się, że nie podołam, ale nie miałam wyjścia. 
- Zdaję sobie sprawę, jakie to musiało być dla Ciebie ciężkie. - Czyżby? Odwróciłam się do niego plecami, by stłumić śmiech, który cisnął mi się na usta. - Powiedzmy, że... w mojej rodzinie zdarzyła się dość podobna sytuacja. Może kiedyś Ci o niej opowiem. - uśmiechnął się.
Ignorując moją diabelską ciekawość, podałam mu deser do ręki, po czym dołączyliśmy do Daviego. 

*

Następnego ranka, gdy tylko uchyliłam powieki, uświadomiłam sobie, jaka jestem poobijana. Prawą część ciała miałam sztywną i ścierpniętą, zdaje się, że przespałam całą noc w jednej pozycji. Uniosłam głowę i zdziwiłam się, że leżę w salonie, zamiast we własnej sypialni. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie widok Neymara Juniora leżącego obok. Zerwałam się na równe nogi, co było złym pomysłem, bo poczułam nieprzyjemne mrowienie przepływające po moim ciele. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jakie wydarzenia miały wczoraj miejsce, a wraz z przypomnieniem... powrócił też okropny ścisk w żołądku. Mimo wszystko, ta noc była pierwszą od tygodnia, którą przespałam bez wybudzania się. Czyżby to była zasługa... Niee, nie. Na pewno nie. 
Davi leżał zwinięty w kuleczkę niczym mały kotek, a główkę położył na brzuchu Brazylijczyka, co nie do końca mi się podobało, jednak nie miałam serca go budzić. Wczoraj zafundowałam mu za dużo atrakcji jak na jedną noc. 
Wsunęłam nogi w moje puchate papcie i bezszelestnie udałam się do łazienki. Wzięłam długi, odprężający prysznic, pod którym pragnęłam pozostawić wszelkie zmartwienia. Chciałam, by wraz z wodą, spłynęły ze mnie moje problemy. Gdyby tylko życie było czasami takie łaskawe...
Po dokładnym wysuszeniu się, nałożyłam na twarz delikatny makijaż, jednak nie przesadzałam, bo jeszcze dziś czeka mnie nagrywanie, więc Ria i Valentia zrobią to po swojemu. Owinęłam się szlafrokiem i wyszłam z zaparowanej łazienki, a rześkie, poranne powietrze momentalnie owiało moje nogi. Widząc, że dwa śpiochy nadal nie zmieniły pozycji, wspięłam się po schodach na górę. Starając się omijać szkła rozwalone po sypialni, dostałam się do szafy, by zabrać stamtąd ubrania.

Dziesięć minut później, kompletnie ubrana, zeszłam na dół i pierwsze co zobaczyłam, to Alexa spoglądającego z byka na Neymara, który właśnie przed nim stanął.
- Będę się zbierał. Chyba macie sobie do pogadania. - Zaspany brunet przetarł zmęczone oczy i machnął mi ręką na pożegnanie. Zanim jednak wyszedł, wychylił ostatni raz głowę przez drzwi. - I pożegnaj ode mnie Daviego. - poprosił, puszczając mi oczko na odchodnym. Poczułam, jak mój brat wwierca mi się pytającym wzrokiem w głowę. 
- No chyba faktycznie mamy sobie sporo do pogadania. - skrzyżował ręce na piersi, unosząc do góry brwi. - Możesz mi wyjaśnić co to było? 
- Oczywiście, że mogę, braciszku. - zeskoczyłam z ostatniego schodka, podchodząc do niego. Już z odległości metra wyczułam jego wcielenie imprezowicza. - Wczoraj wieczorem ktoś wybił nam szybę w sypialni. - powiedziałam prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. 
- Że co? 
- Spokojnie, już wszystko załatwiłam. Policja tutaj była i zbadała całą sprawę, to podobno kolejny taki incydent w naszej okolicy. Podejrzewają sprawcę. - położyłam mu rękę na ramieniu. - Więc wszystko będzie dobrze. 
- No ale dostaniemy jakieś odszkodowanie? - wyminął mnie i ruszył na górę, prosto do mojego pokoju. Jak tylko ujrzał ten widok, złapał się za głowę. 
- Tak, muszę jeszcze tylko przejechać się w jedno miejsce. - odpowiedziałam wymijająco. Taka zresztą była prawda - tuż po zapłaceniu pieniędzy mojemu szantażyście, zamierzam wybrać się do jakiejś firmy, która wstawiłaby nam nowe okna. Alex, ani nikt inny nie musi jednak o tym wiedzieć. 
- No dobra, ale co z tym wszystkim ma wspólnego facet, który najpierw spłodził Ci dziecko, apotem spierdolił jak ostatni hu...
- Okej okej, czaję. - przerwałam mu szybko, chichocząc. Widziałam, że nadal go trzyma po nocnych szaleństwach z kolegami. - Neymar przywiózł mi coś ze studia. - byłam zła na siebie, że kłamstwo przychodziło mi z taką łatwością. Do tej pory nie miałam przed Alexem żadnego sekretu. - Akurat wtedy stał się ten wypadek, więc pomógł mi sprowadzić policję i... potem Davi poprosił go, by został. - westchnęłam, przechodząc wreszcie do prawdziwej wersji wydarzeń. - Wystraszył się całą tą sytuacją, chyba bał się zostać tylko ze mną. W dodatku, jakby nie patrzeć, to jego idol. - skrzyżowałam ręce na piersi, uświadamiając sobie jak żałośnie to wszystko brzmiało. Alex najwyraźniej też to wyłapał, bo skrzywił się, jakby trzymał w ręce obślizłego ślimaka. 
- No trzeba przyznać, że guścik to on ma. To brzmi jak z jakiejś porąbanej Mody Na Sukces, nie uważasz? - mruknął, kiwając się na boki. 
- Uwielbiam, jak jesteś na kacu. - zachichotałam, stając na palcach, by ucałować go w policzek. 

*

Mądra decyzja. - taką wiadomość dostałam tuż po tym, kiedy dojechałam do studia. Jeszcze przed dziesięcioma minutami, w mojej torebce znajdowało się kilkanaście tysięcy. Teraz przepadły na zawsze. 
Gdy weszłam do studia, recepcjonistka zdziwiła się moją obecnością. Sprawdziłam terminarz w moim kalendarzu, gdzie wyraźnie miałam zapisane, że dzisiaj nagrywamy. Czy to możliwe, że coś przeoczyłam? 
- Gdzie ty znowu się podziewasz? Urlop Ci się już skończył, kobieto. - Chyba udało mi się ściągnąć Benitę myślami, bo mój telefon zabrzmiał dokładnie w momencie, kiedy wybierałam jej numer. 
Dopiero wtedy przypomniała mi, że dzisiejsze nagrywanie nie odbywa się w studiu, ale w domu Neymara. Było to historycznym momentem, gdyż po raz pierwszy wpuszcza kamery do swojego prywatnego życia.
Wzdychając, przeprosiłam kobietę za zamieszanie i skierowałam się do swojego samochodu. 

*

- Dobrze, pierwszą część mamy zakończoną, na razie wam dziękuję, widzimy się za dwa tygodnie! - po kilku długich godzinach kręcenia, Benita wreszcie wypowiedziała słowa, których oczekiwałam od samego początku. Nie to, żeby rozmowa się nie kleiła, wręcz przeciwnie. Gdy Neymar oprowadzał nas po domu i opowiadał o sobie, miałam wrażenie, jakbyśmy... byli tylko my dwoje, bez żadnych kamer i ludzi przyglądającym się nam z boku. 
Zbierałam się właśnie do wyjścia w towarzystwie Rii, kiedy przy drzwiach usłyszałam moje imię. 
- Mogłabyś zostać jeszcze chwilkę? Chciałbym zamienić z Tobą dwa słowa. - Neymar uśmiechnął się uprzejmie do rudowłosej stojącej obok, i przeniósł swój wzrok na mnie. Podczas gdy ona posyłała mi znaczące spojrzenia, ja wahałam się nad odpowiedzią. Dobrze wiedziałam o czym zamierza rozmawiać.
- Nie wypada odmówić. - dziewczyna wtrąciła się za mnie, po czym pomachała nam na pożegnanie i zamknęła drzwi, pozostawiając nas samych. Obiecuję, że następnym razem ją uduszę. 
- Wiem o co chcesz zapytać. - westchnęłam, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Ogarnęłam tę sprawę. Powiedziałam wszystko policji, a oni spisali zeznania. - kolejne kłamstwo dopisane pod dzisiejszą datą.
- To całe szczęście. - na jego twarzy pojawiło się coś na kształt... ulgi? Chyba potrzebuję okularów. - Alex zostaje dzisiaj w domu?
- Tak, a jutro wraca reszta familii, więc wracamy do normy. - uśmiechnęłam się krzywo, cofając powoli.
- Dla waszego bezpieczeństwa radziłbym zainstalować może jakiś monitoring ochrony? - zasugerował, gdy sięgałam już po klamkę. 
- I płacić za to ciężkie pieniądze? Nie dzięki. - parsknęłam śmiechem. - Wątpię, żeby to się powtórzyło. Mimo wszystko dzięki za troskę. - machnęłam mu ręką i skierowałam się do wyjścia.

*

Kolejne dwie godziny spędziłam w restauracji taty, którą pod jego nieobecność zajmowała się Eshana. Widząc marny utarg, wysłałam do domu kucharza, a wkrótce postanowiłam, że również my nie mamy po co tam siedzieć. Odkąd się tam znalazłam, nie zaglądnęła do środka ani jedna osoba. 
- Przykro mi, że tak się dzieje. - odparła hinduska, po raz drugi sprawdzając, czy zamknęła drzwi na klucz. - Zupełnie nie wiem dlaczego, przecież niczego nam nie brakuje!
- Konkurencja, moja droga. - rozejrzałam się dookoła, by pokazać jej naszych licznych sąsiadów. - No trudno, będziemy musieli coś wymyślić. Chodź, podwiozę Cię. - kiwnęłam głową w stronę samochodu.

Do domu dotarłam pół godziny później. Jak tylko zajechałam na podjazd, moją uwagę przykuł ciemny wóz z napisem Seguridad, stojący tuż pod drzwiami. 
- O co tutaj chodzi? - zapytałam, mrużąc brwi, gdy weszłam do środka. W przedpokoju, oprócz Alexa i Daviego, stało dwóch mężczyzn montujących coś w ścianie. Jeden z nich odwrócił się do mnie.
- Dostaliśmy zamówienie na instalację alarmu. Już prawie skończyliśmy, za chwilę podamy Państwu dokładne informacje.
- Ale to musi być jakaś pomyłka, niczego nie zamawialiśmy, prawda? - spojrzałam na brata, który równie zdziwiony, jak i ja, pokiwał przecząco głową. 
- Pani może i nie. - w odpowiedzi uśmiechnął się tajemniczo.

I wtedy właśnie mnie oświeciło.

I wtedy właśnie mnie oświeciło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
LimerenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz