poznaj moja dziewczynę

437 34 2
                                    

Wstałam w czwartek bardzo wcześnie. To znaczy Luk budził mnie ciągle wydzwaniając na mój numer. Zwlekłam się z łóżka.

Do Lukas:
Już wstałam...

Wysłałam wiadomość i weszłam do łazienki. Dzisiaj z Lukasem wyjeżdżamy, żeby na południe być już w Miami. Chcemy zrobić jego mamie niespodziankę. Wyszłam spod prysznica po trzydziestu minutach. Ubrałam się w czarne rurki z przetarciami na kolanach, granatową zwiewną bluzeczkę na ramiączkach, szarą zapinaną bluzę Luka i do tego moje ukochane ostatnio bordowe trampki. Włosy wyprostowałam i zrobiłam lekki makijaż.

Walizkę pakowałam wczoraj cały dzień. Wyjeżdżamy do jego rodziny na tydzień. Po godzinie byłam już gotowa. Wzięłam swoją walizkę i zeszłam na dół.

- Mamo! - krzyknęłam, a moja rodzicielka wyszła z salonu - ja już lecę, mamy samolot za pół godziny, a zanim dojedziemy to trochę potrwa.

Podeszła do mnie i oczywiście wypowiedziała całą regułę na temat obcych i jak mam się zachowywać, a na koniec spytała czy jestem na sto procent pewna tego, czy chcę lecieć samolotem. Pokiwałam głową na znak, że jestem. Choć tak na prawdę strasznie się stresowałam.

- Dasz sobie radę, jak mnie nie będzie? - spytałam troskliwie. Spojrzała na mnie jak na idiotkę.

- Kochanie, nie jestem dzieckiem - zaśmiałyśmy się i zamknęła mnie w żelaznym uścisku - dobra, leć już bo się spóźnicie - pocałowała mnie w policzek i wybiegłam wsiadając do samochodu Max'a.

Na lotnisku byliśmy po piętnastu minutach. Zabraliśmy swoje bagaże i pożegnaliśmy się z przyjaciółmi. Viki ryczała tak jak miałybyśmy już się nie zobaczyć. Z resztą, ja też płakałam, chociaż, hej, to tylko tydzień w rodzinnym mieście Lukasa. Okey, teraz stresowałam się cholernie mocno.
Gdy byliśmy już na siedzeniach w samolocie cała się spięłam. Było mi strasznie gorąco.

- Lu... - ledwo wymawiałam słowa przez stres. Spojrzał na mnie czekoladowymi oczami. Odrobinę się uspokoiłam - ja.. nigdy nie leciałam samolotem.

Uśmiechnął się do mnie i ścisnął moją dłoń, która uparcie wbijała paznokcie w poręcz. Wdech i wydech. Gdy samolot wystartował i wzbił się w powietrze odetchnęłam z ulgą. Nic takie strasznego ogółem się nie działo. Cały lot przespałam. Szatyn obudził mnie gdy wylądowaliśmy.

- Wstawaj śpioszku - pogładził mój policzek, a ja niechętnie otworzyłam oczy.

- Już jesteśmy? - zapytałam ziewając. Przeciągnęłam się i wstałam z fotela. Kiwną głową, złapał mnie za rękę zabierając bagaż podręczny i wyszliśmy z kabiny w stronę taśmy z naszymi walizkami. Gdy je odnaleźliśmy ruszyliśmy w stronę wyjścia. Słońce świeciło cholernie mocno. Założyłam na nos okulary przeciw słoneczne i zdjęłam z ramion szarą bluzę zawiązując ją sobie wokół pasa. Odetchnęłam ciepłym powietrzem Miami, a Lu złapał mnie za rękę i poprowadził pod srebrnego pickupa. Uściskał się z mężczyzną opierającym o pojazd. Chłopak był dobrze zbudowany, miał lekko zapuszczoną brodę i gęste czarne włosy. Gdy już się przywitali, Luk spojrzał na mnie.

- Georg, poznaj moja dziewczynę, Vanessę - mężczyzna zdjął okulary i miał tak samo głębokie czekoladowe oczy jak mój szatyn.

Moją dziewczynę

Moją dziewczynę

Moją

Dziewczynę

JEGO DZIEWCZYNĘ!!

- Miło mi. Georg, brat Lukasa - uśmiechnął się do mnie ciepło i podał mi rękę którą uścisnęłam odwzajemniając gest - nasza mama nie może się doczekać spotkania z Tobą.

Zakochana Depresantka [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz