23.

987 124 4
                                    

Powrót do rzeczywistości. Powrót do szkoły. 

Stałem przy swojej szafce, doszukując się zeszytu od matematyki. Faktem było, że moja szafka nie należała do najczystszych, ale to żeby nie móc znaleźć zeszytu skłoniło mnie do tego, żeby w końcu ją posprzątać. Kląłem pod nosem na tego, kto wymyślił tak małe szafki. Nagle usłyszałem charakterystyczny dźwięk uderzenia w gablotę. Znaczyło to tyle, że ktoś się właśnie o nią oparł. Wolno przełknąłem ślinę, wstrzymując oddech. Szybkim ruchem zamknąłem szafkę i z ulgą spojrzałem na Scott'a. Stał z założonymi rękoma, posyłając mi łobuzerski uśmiech.

- Co Road? - zaśmiał się - Zesrany już? - pokręcił głową.
- Nie rozumiem - unikałem jego wzroku, wracając do sprzątania szafki.
- Myślałeś, że to Derek, prawda? - czułem na sobie jego wzrok.
- Może - wyrzuciłem w jego stronę.

Bałem się. Tak cholernie się bałem. Na samą myśl oblewał mnie zimny pot. To normalne, prawda? Przecież mogłem przez niego umrzeć, prawda?

- Nie musisz się martwić - poklepał mnie po ramieniu - Jego nóżka długo tu nie pobawi - powiedział pewnie.
- A co ty taki pewny siebie? - stwierdziłem.
- Dyro zawiesił go w prawach ucznia - na te słowa odetchnąłem z ulgą - I to wszystko dzięki mnie - wyszczerzył się, na co przewróciłem oczami.

Po zamknięciu szafki ruszyłem w stronę klasy, gdzie za chwile miały rozpocząć się zajęcia. Ku mojemu zdziwieniu chłopak zaczął iść za mną, po chwili dorównując mi kroku. Zatrzymałem się i spojrzałem z niedowierzaniem na chłopaka, który zmarszczył czoło.

- Dlaczego za mną leziesz? - burknąłem w jego stronę.
- Nie mam co robić - znów się uśmiechnął. Pierwszy raz w życiu udało mi się spotkać tak radosną osobę jak McCall. To było wręcz niemożliwe, żeby ktoś cały czas chodził szczęśliwy. 

Bez słowa podążyłem dalej. Po wejściu do klasy zająłem miejsce w ławce. Wszystko byłoby zupełnie normalne, gdyby nie to, że miejsce obok zajął Scott.

- Co ty tu robisz? - wyszeptałem do niego, lekko zdenerwowany.
- Surprise! - pisnął jak dziewczynka. Jednym ruchem uderzyłem głową w ławkę. 

Co ten chłopak ode mnie chce?

~*~

Na długiej przerwie udałem się na stołówkę. Oczywiście razem udał się ze mną Scott. Próbowałem mu jakoś uświadomić, żeby dał mi spokój. Jednak on za każdym razem wybuchał śmiechem tłumacząc, że nie zna nikogo innego. 

Po wzięciu drugiego śniadania, zasiadłem przy pierwszym wolnym stoliku. Po chwili dołączył się do mnie irytujący kolego, którego najprawdopodobniej bawiło to, że tak się denerwuję. 

- Co ty w niej widzisz? - zaczął chłopak, kiedy zajadałem się kanapką.
- Jest ładną dziewczyną, a ja chłopakiem. Chłopaki lubią ładne dziewczyny, nieprawdaż? - parsknąłem śmiechem.
- Ma ładną buźkę i to wszystko - wzruszył ramionami.
- Nie znasz jej - pokręciłem głową z dezaprobata.
- A ty tak? - zdziwił się na moje słowa.
- Nawet nie wiesz jak dobrze - uśmiechnąłem się pod nosem.

Znam cię jak nikt inny, prawda Ruby?

in my dreams » o'brien ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz