Sadie

307 20 0
                                    

Ranek wydawał się Sadie bardzo piękny. Obudziła się, w nocy jej ba nigdzie nie powędrowało, a gdy szła na śniadanie widziała jak Carter poślizgnął się na śliskiej podłodze i upadł z krzykiem.

- Jesteśmy już u ujścia Amazonki- powiedział z wielkim bananem na twarzy Leo

- Super, skoro wiemy z kim się mierzymy to już na lajcie, nie ?- zapytała Nimue

- Cóż, nie do końca. Nie wiemy co tu robimy! Nasz ojciec nic nam nie powiedział- odezwał się ze smutkiem Carter

- Dobra, po pierwsze ja nie mogę pojąć jak was ojcem może być bóg zmarłych, a wy możecie nie być półkrwi - odezwał się Leo z irytacją w głosie

- Nasz ojciec dopiero nie dawno połączył się z Ozyrysem- wyjaśnił Carter. " a raczej próbował wyjaśnić"pomyślała Sadie

- A po drugie, ja miałem sen i chyba wiem czego szukamy

-Co się w nim działo

- Ok. no to tak w strucie. Widziałem tego Erebosa i on mówił że niedługo dotrzemy do Amazonki i że mam dla nas małą niespodziankę, i że mają zabezpieczyć złote jajo  bo jeśli my je dostaniemy to jego plan legnie w gruzach i będzie nas musiał zabić mniej bolesną śmiercią

- Leo strasznie opowiadasz! ale przynajmniej mamy jakiś punkt oparcia- odezwała się Sadie

- Jak to ja źle opowiadam? Ja jestem mistrzem opowiadania i możecie mnie nazywać Super, chiper boski, lepszy od Sadie opowiadacz Leo

- Ahhh... Dobra to kto pójdzie po to Złote jajo ?- zapytała Calipso

- Mogę pójść Ja, Percy, Nico i Annabeth- odezwała się stanowczym głosem Sadie

- No nie wiem zwykle na misję wysyła się trójkę herosów- przyznała Annabeth

- tak wiem, tylko że ja nie jestem herosem i podejrzewam że powinniśmy iść w czwórkę

- Dobra niech będzie, to widzimy się przy drabince za pięć minut

Sadie poszła do swojej kajuty i przefarbowała swoje pasemka na różowo

- Hej Sadie! Może powinnaś założyć jeszcze sukienkę w kwiatki co?- krzykną Carter

- Spadaj braciszku!- jednak po dłuższym namyśle założyła sukienkę i wyszła znaleźć jajko .

Sadie obudziła się później przy wielkim wodospadzie. nie wiedziała co działo się wcześniej ale w rękach miała złote jajo, a obok niej leżeli jej przyjaciele

- Ej żyjecie?- zapytała szeptem Sadie i szturchnęła patykiem obok śpiącego Percy'ego

- co? jeszcze 5 minutek mamo! Dziś nie walczę z potworami mogę się wyspać- Percy przewrócił się na drugi bok

- Percy, Annabeth jest sama w Tartarze pomóż jej- w tej chwili syn boga morza zerwał się na równe nogi

- Ha, ha,ha bardzo śmieszna Sadie

Gdy już wszyscy się obudzili zaczęli iść w stronę okrętu. Nagle zza krzaków wyskoczył na nich wielki potwór. jednym ciosem Percy przeciął go na pół.

- Ciekawe co się tam dzieje - Sadie wskazała na ich okręt wojenny. Był oblegany przez dużą grupę potworów

- Lepiej tam chodźmy- powiedziała Annabeth. Gdy dotarli na miejsce Sadie ucieszyła się że nie została na statku. Szybko przedarli się do centrum bitwy. Zastali tam niewielu. Brakowało Piper, Franka, Calipso,Blitzena. Heartstona, Samiry i Cartera

- Gdzie jest reszta ?- krzyknął do nich Percy. Sadie widziała w jego głosi desperacje

-Nie wiemy, gdy nas zaatakowali oni po prostu znikli- odkrzykną mu Jason

Walka była zażarta, a w dodatku Sadie musiała także ochraniać jajko. Nie miała pomysłu jak ich pokonać. Może gdyby użyła jajka. Nie wiedziała, równie dobrze jajko mogło by zabić półbogów. Ale co miała do stracenia, przy takiej fali uderzenia i tak zginą. Przekręciła jajko i użyła swojej całej mocy. Rozbłysło światło! Nic nie widziała, ale czuła się bezpieczna. Gdy odzyskała wzrok wszyscy byli na polanie gdzie kilka chwil wcześniej obudziła się z trójką towarzyszy. Znikły wszystkie potwory, wszystkie prócz jednego. Stał w cieniu. Sadie zastanawiała się dlaczego nie atakuje

- Pięknie sobie poradziliście moi drodzy, pięknie- potwór zaklaskał w coś co przypominało dłonie- ale teraz niestety muszę was zniszczyć zanim pokrzyżujecie mi moje plany! Jak pewnie zauważyliście nie ma z wami waszych przyjaciół...

- to ty ich porwałeś!- krzyknęła Nimue ze łzami w oczach

- tak ja ! ale wracając do rzeczy nie mogę was zabić ale mogę was unieszkodliwić- z jego rąk zagzała tryskać zielona mgła- nagle Mgła wystrzeliła w Magnusa i Nimue. Uniosła ich, Sadie widziała wyraz cierpienia na ich twarzach, miała ochotę zlać tego gościa- Gdzie ich wyślemy. Mam, Tartar będzie odpowiednim miejscem- Sadie nie wytrzymała jak również Percy, Annabeth i Nico! wszyscy popędzili na potwora. Widać że się tego nie spodziewał- Nie!- w tym momencie Nimue i Magnus zniknęli- przez was trafili tylko do podziemia ! Zapłacicie za to!- Z jego rąk trysnął niebieski dym ale za nim zdołał go użyć tuż przy tym miejscu gdzie zniknęli ich przyjaciele pojawiły się dwie osoby. Sadie nie znała ich ale widać było że Annabeth wie kim oni są, a przynajmniej kim jest chłopak o piaskowych włosacy

- Luke ... - powiedziała cicho Annabeth. Nagle zerwała się wichura, potwór wycelował w nich : w Annabeth, Percy'ego, Nicka i Sadie;niebieskim promieniem i znikł,a ich wessało do niebieskiego wiru.

- Przynajmniej jest niebieski- zauważył Percy

Córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz