31.

65 7 0
                                    

ZAYN POV.
Szykowałem się na spotkanie z  Louisem. Musiałem być dzisiaj w formie dlatego byłem na polowaniu. Pożywiłem się na jakimś młodym sportowcu który biegał w lesie. Szczerze mówiąc to najlepsze miejsce by spotkać jakiegoś naiwniaka na którym można się nakarmić. Ludzie myślą ze mogą sobie tam biegać bo nic ich nie zaatakuje, a zwierzęta się ich boją. Nie wiedzą że mogą tam być inne " zwierzęta " jak ja czy Harry.
Zeszłem do kuchni by zrobić ulubioną herbatę April. Przyzwyczaiła się już do dziwnego smaku napoju. Ma rację że jest tam specjalny MÓJ dodatek. Zrobię wszystko żeby nic jej się nie stało. Zaniosłem jej kubek z herbatą,pożegnałem się z nią buziakiem poczym wyszłem w stronę lasu kierując się do miejsca gdzie umówiłem się z wilkiem. Było to nie daleko willi Horanów na tyle blisko bym widział co się tam dzieje a na tyle daleko by mieszkające tam wilki mnie nie wyczuły i nie usłyszały. Ze szkolenia łowcy wyniosłem najważniejsze żeby nigdy do wilków nie podchodzić z wiatrem bo wyczują moją osobę  momentalnie. Tak więc stałem i czekałem na mojego " wspólnika" od czarnej roboty. Kto by pomyślał, że ja i Louis Tomlinson będziemy współpracować. Zawsze walczyliśmy ze sobą nawet gdy nie wiedziałem że istnieją istoty nadprzyrodzone jak wampiry i wilki. Nie były to tylko bijatyki ale także potyczki słowne jak i wyścigi w piciu alkoholu czy samochodowe lub motocyklowe. Tak sobie myślę i nie mogłem sobie przypomnieć czy kiedykolwiek z nim wygrałem. Nigdy i wiem dlaczego. Wilkołaczy gen.
Poczułem uderzenie od tyłu.

- Orientuj się!!!! - przy uderzeniu usłyszałem pomruk.
Tak się zamyśliłem że nie usłyszałem podkradającego się Louisa. Postanowiłem się zabawić. W wampirzej szybkości chwyciłem go za ubranie i rzuciłem na ziemie po czym usiadłem okrakiem przytrzymując go.
- I kto jest góra Tomo?

Oboje się zaśmialiśmy.

- Jak za starych czasów tylko wtedy ja wygrywałem Malik. Dobra złaź pora wziąć  się do roboty.
Pomogłem mu się podnieść podając mu dłoń.

- Słuchaj Horan jest w środku w salonie i ogląda mecz, z 2 wilkami jeśli nic się nie zmieniło odkąd wyszedłem. Dwóch innych jest w garażu a dwóch patroluje podwórko. Reszta pojechała do clubu więc masz ułatwione zadanie.

- Okej. Dzięki.  Biorę się do roboty. I jeszcze jedno.  Mam nadzieję , że mnie nie wkręcasz w jakieś gówno Tomlinson bo pożałujesz.

- Mowiłem ci Malik że zależy mi na jego śmierci równie mocno jak wam. Daruj sobie te teksty i groźby stary.

Kiwnąłem głową i odeszłem w mrok który pomału zstempował na ziemię. Szłem ostrożnie wsłuchując się w otoczenie. Doszłem do drzewa na które się wspiełem i wypatrzyłem patrol o którym mówił Lou. Zaczeķałem aż będą pod drzewem i skoczyłem na nich zwalając ich z nóg,a w jednego wybijając zęby i rozszarpując mu gardło. Drugi podnosił się gdy skończyłem z pierwszym. Rzucił się na mnie z gębą pełną wilczych zębów. Przeskoczyłem nad nim i obrociłem się chwytając jego serce i wyciągając organ z jego pleców. Dwóch już nie ma. Zostało czterech i Horan.
Pomału i ostrożnie podkradłem się do garażu gdzie siedziało dwóch kolejnych. Kłócili się który samochód lepszy. Szczerze żadnego z tych dwóch aut nie wziął bym. Wslizgnąłem się przez otwarte okno i zaczaiłem się za półką z narzędziami. Specjalnie rzuciłem w kąt pomieszczenia klucz francuski by odwrócić ich uwagę. Gdy usłyszeli hałas rzucili się w tamtą stronę. Podbiegłem do nich i jednemu skreciłem kark a drugiemu wyrwałem serce.
Dwóch mniej.  Została 3. Teraz będzie się działo.
Ostrożnie, na słuchając czy aby ktoś nie nadchodzi zakradłem się pod okno balkonowe. Wyostrzyłem słuch i wyłapałem 4 głosy.  Cholera ktoś doszedł do salonu. Jakoś muszę sobie z tym poradzić. W pewnym momencie ktoś poruszył zasłoną w oknie. Umknąłem szybko do ściany. Postać wyszła przez drzwi, zapalając papierosa. Oparła się o barierkę wydychając dym z płuc.  Nie mogłem czekać, i tracić szansy. Rzuciłem się na chłopaka wpadając z nim za barierki na ziemię, przy okazji wykrecając mu serce i kończąc jego żywot. 

- Co jest do kurwy....

Cholera! Albo usłyszeli albo zobaczyli. Cała trójka wypadła na taras dobiegając do barierki.

- Witam Horan. Może zejdziesz do mnie?

- Malik...bierzcie go!!! - rzucił Niall po czym znikł w pokoju.

Dwójka wilków rzuciła się na mnie na co odskoczyłem, szykując się do ataku. Jeden z nich blondyn w kucyku ruszył pierwszy. Okreciłem się wkoło niego i złapałem za włosy odginając kark tak mocno póki nie usłyszałem trzasku. Poczułem uścisk na szyji. Dwie łapy złapały mnie w wilczym uścisku. Moje ręce poszły jednym ruchem do góry łapiąc go za głowę i przerzucając do przodu. Łupneło nim o ziemie na co skrzywił się z bólu , a ja wykorzystując to zgniotłem jego gardło tak by nie mógł oddychać. Sam zaczął. By mieć pewność że nie wstanie wyrwałem serce.
Wskoczyłem na taras kierując się w stronę salonu. Wyczułem zapach krwi. Znajomy zapach. Kły wysuneły się z moich dziąseł. Horan odsuwał właśnie mała fiolke od ust, które wykrzywiły się w uśmiechu.

- Wiedziałem że się przyda.

Krew April. Zobaczymy na co go stać. Wysunał szczęka wilkołaka, a z palcy dłoni zaczęły wyrastać pazury. Lekko się zgarbił, szykując się do walki.
Chodziliśmy wokół sofy i stolika mierząc się spojrzeniami i czekając na ruch tego drugiego. Wyostrzyłem zmysły do granic wytrzymałości wiedząc że teraz Niall nie jest zwykłym wilkiem, a w jego żyłach płynie magiczna krew.
Skoczył pierwszy, usunąłem się a on przebił ścianę na wylot. Chwyciłem go za bluzkę i odrzuciłem w drugą stronę rozwijając nim telewizor. Podniósł się szybciej niż myślałem i złapał za moje nogi zwalając z nich. Usiadł na mnie i chodź próbowałem się uwolnić spod jego ciężaru. Marnie mi szło. Krew dodała mu sił.  Uderzał mnie w twarz raz za razem,  coraz częściej widziałem czarne mroczki przed oczami.

- Nie myśl że tak szybko cię załatwię wampirze - wysyczał blondyn nagle przy moim uchu. -  Będziesz zdychał w męczarniach.

Chciał mnie ugryźć to pewne. Poczułem jego oddech na szyji. Nie mogę na to pozwolić. Przed oczami staneła mi Api. Muszę ją chronić. Ja...
Podniosłem kolano uderzając blondyna w krocze.  Wiem nie honorowa zagrywka ze strony drugiego faceta ale tylko to przyszło mi do głowy. Wilk zawył z bólu Po puszczając lekko swój uścisk na mnie co mi wystarczyło. Tym razem ja byłem na górze i nie miałem zamiaru oddać tego miejsca. Jedną ręką przycisnąłem jego gardło a drugą pomału wbijałem  w jego klatkę piersiową kierując się w strone organu utrzymującego go przy życiu. 

- Nigdy już nie zrobisz krzywdy April.  Nie zrobisz krzywdy nikomu. -

Warknąłem do niego i chwyciłem serce w dłoń ściskając je. Horan zrobił wielkie oczy i zawarczał ostatni raz. Jego serce już nie zabije.

Czas na mnie. Nie mam zamiaru tu być gdy wróci reszta. Wyskoczyłem przez taras i zagłebiłem się w las. Zatrzymał mnie wzrok palący plecy.

- Załatwione. I pamiętaj nie możesz jej tknąć. - powiedziałem nie odwracając się.

- Dzięki. Nie zapomnę o tym nigdy...

Odeszłem w ciemność pozbywając się wyrzutów sumienia tak jak zawsze to robiłem. Czas wrócić do domu. Do April i załatwić resztę.

******************************

Hejka...
Macie prawo na mnie na krzyczeć. Proszę bardzo.
Mam jednak nadzieję że ktoś tu został i da mi znać o tym.
Tak więc wrociłam i mam nadzieje że dokończe to opowiadanie już w regularnych odstępach czasu i was nie zawiodę. Teraz mam więcej czasu i mogę się skupić na wattpadzie.
Zapraszam  was do czytania, komentowania i głosowania.
Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest.
Do zobaczenia za kilka dni 😁😁😁

Przepowiednia ☆Z.M.☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz