32.

81 9 1
                                    

NIESPRAWDZONY!!!

Siedzieliśmy z Zaynem w salonie na sofie przed telewizorem. Właśnie skończyliśmy gadać na temat wojny o moje moce. Szczerze to nie mogliśmy nic ustalić. Zayn cały czas powtarzał że wilkami nie musimy się już martwić,  a zapytany skąd ta pewność odpowiedział tylko musimy mu zaufać.
Coś mi się wydaje że wie wiecej niż nam powiedział ale za cholere nie można nic z niego wyciągnąć. Gdy zapytałam go skąd ma te małe rany gdy wrócił z polowania 2 dni temu to powiedział że trafił mu się oporny obiad. Uwierzyłam w jego wyjaśnienie chociaż im bardziej o tym myślę to wydaje mi się chore. Jak zwykły człowiek może uszkodzić wampira? 

- Chcesz herbaty? 

Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego chłopaka.

- Co?  Tak...

- O czym tak myslałaś?  Pytałem ci się już 2 razy.

- Zamyśliłam się poprostu.

Mulat pocałował mnie w czubek głowy i odszedł w stronę kuchni. W między czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Otworze - krzyknełam i pobiegłam do korytarza.

Gdy tylko uchyliłam drzwi moim oczom ukazała się postać której nie chciałabym widzieć.

- Louis czego tu chcesz?

- Przybiegłem was a raczej ciebie ostrzec.

- Mnie? 

- Tak ciebie. Czy to coś dziwnego w naszej sytuacji?  - uśmiechnął się.

- W naszej sytuacji?  No raczej tak. Twoje stado chce mnie mieć do własnych celów a ja chce was zabić. Więc tak w naszej sytuacji to jest dziwne.  - oparłam się o futryne.

- Posłuchaj mnie. Zapytaj się swojego chłopaka o co chodzi bo widzę że nie wytłumaczył ci wszystkiego. Gramy w jednej drużynie słonko. - szczęka pomału mi opadała-  A teraz słuchaj  uważnie,  moi zwiadowcy donieśli o dwojgu czarodziejach zmierzających do miasteczka.  Prawdopodobnie to twoi rodzice.

Moja szczęka leżała na podłodze....
Moi rodzice tu?  Przecież May miała mówić o mojej śmierci, w całym kręgu czarownic. O co więc chodzi?

- Skąd ta pewność Lou? - zapytałam gdy pozbierałam tą swoją szufladę z podłogi.

- Cóż wydaje mi się że przez to nasze połączenie wyczuwamy jakieś takie więzy waszej krwi czy coś takiego. Nie wiem jak to nazwać. - podrapał się w kark.

- O czym ty do cholery mówisz? ! - tego już za wiele. - Zayn!! - krzyknełam a mulat wyszedł zza ścianki.  Stał i słuchał o czym gadaliśmy po prostu.

- To ja już może się ulotnie co? - Louis chciał odejść.

- O nie...zostajesz, mogę nawet siła cię trzymać.

- Dobra , spoko, zostaję. - wszedł do środka a mijając Zayna szepnął. - Niezły charakterek, gratuluje.

Przeszłam za nim udając że nie uslyszałam. Usiadłam na sofie starając się nie denerwować i nie dopuszczać złych myśli.  Zayn wszedł do pokoju i przycupnął na poręczy sofy.

- Wytłumacz mi o czym on mówi kochanie? - zwróciłam się do wampira.

- Yyy...

- Wiem że podsłuchiwałeś...

- Chyba o twoich rodzicach Api.

- Zayn do jasnej cholery... - robiłam się zła.

- Dobra, dobra. Ugadałem się z nim ok? Dla ciebie. Wydał mi Nialla w zamian za przywództwo w stadzie.

- Co zrobiłeś? Dlaczego nic nie powiedziałeś? Pomoglibyśmy ci.

- Chciałem to zrobić sam. Wystawił mi go. Przecież nic mi się nie stało April.

- Nic? Już wiem skąd te zadrapania. Tak obiad się postawił kochanie, zapomniałem tylko że miał pazury i kły które mogły mnie zabić! - krzyknełam sama nie wiem czemu.  Wkurzył mnie i tyle.

- I powiedz mi skąd On - wskazałam na wilka. - wie że to mogą być moi rodzice?

- Powiązaliśmy was.

- Co zrobiliście?

- Powiązaliśmy was April! To jest gwarancja na to że nie zrobi ci krzywdy. Każda twoja rana, choroba zaklęcie a także śmierć dotyczy też jego.

- Co?!!!- krzykneliśmy razem z Lou.

- Miało być tylko moje stado i śmierć z naszej ręki.

- Sorki musiałem być pewny że pomożesz nam ją chronić.

- Ty...sukin...- Lou nie zdążył dokończyć.

- ...synie. Zayn jak mogłeś? Jak mogłeś to zrobić? Obiecał ci a ty...nie wierze...

- April to dla twojego dobrego. Wymyśliliśmy to z Liamem dla bezpieczeństwa.

- Bezpieczeństwa? ZAYN!!! Ile jeszcze istot musi zginąć bo ja mam żyć? Nie chce tego rozumiesz? Już wolałabym zginąć. Babcia, Liliane, wilki kto jeszcze?

Ruszyłam do drzwi od tarasu. Zayn złapał mnie za ramię.

- Gdzie idziesz? - zapytał spokojnie.

- Zostaw mnie. Chce być sama. Bez twojej nadopiekuńczości. Co jeszcze wymyśliłeś co? Jest coś jeszcze co robisz za moimi plecami?

Stał zmieszany patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

- Zostań, idź do pokoju. Obiecuje że już nic nie będzie się działo bez twojej wiedzy

Zrzuciłam jego dłoń z ramienia i unieruchomiłam go jak i Lou by nie mogli mnie zatrzymać.  Wyszłam przez taras i zanurzyłam się w las.  Szłam przed siebie nie wiem jak długo. Starałam się trzymać wszystko w sobie. Doszłam do polany gdzie miałam starcie z Liliane. Tam wszystko puściło. Upadłam na kolana i zaczełam płakać.  Za babcią, za wszystkimi którzy przeze mnie umarli. Nie wiem kiedy wymęczona płaczem skuliłam się na ziemi ciężko oddychając.  Zatapiając się sama w sobie nie uslyszałam kroków. 

- Witaj córko

Podniosłam się do siadu i ujrzałam mamę i tatę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 28, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przepowiednia ☆Z.M.☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz