Rozdział 4.

70 15 1
                                    

Isabell's pov :
Pierwsze co po ocknięciu poczułam to straszliwe pulsowanie z tyłu głowy. Potem ucisk na nadgarstkach i kostkach. Gdy tylko obraz przed oczami mi sie wyostrzył zobaczyłam że zostałam przywiązana do krzesła.

Byłam w jakiejś piwnicy, w której znajdowałam się ja na środku kwadratowego pomieszczenia. Nad moją głową wisiała luźno zgaszona żarówka. Po prawej były stare drewniane schody prowadzące do zamkniętej klapy w suficie. Cała piwnica była szara. Ściany, podłoga i sufit brudne i spleśniałe. Gdzieniegdzie odrywał się tynk i farba. Nie było tam niczego innego, żadnych mebli, przedmiotów, było pusto.

~·~

Nie wiem ile tam siedziałam. Może 30 minut, 1 h, dzień? Nie wiedziałam nic. Nikt nie przychodził, nic nie słyszałam. Byłam przerażona, bo skąd mogłam mieć pewność że Michael po mnie przyjdzie? Przecież znamy się dopiero 1,5 dnia.

Po chwili usłyszałam nad sobą kroki. Zamarłam, czułam jak puls mi przyspiesza a w uszach szumi krew ze strachu. Gdy po schodach zszedł wysoki chłopak z zielonymi oczami i burzą ciemnych kręconych włosów na głowie wypuściłam powietrze z płuc. Nawet nie zauważyłam że wstrzymuje oddech.

Znałam go. Kojarzyłam ze szkoły. Nie miałam pewności że chce mi pomóc ale jego wyraz twarzy nie był złowrogi i obojętny tylko zdenerwowany i spięty.

- Spokojnie nic ci nie zrobie, zaraz cię z tąd zabiore - wyszeptał podchodząc i rozcinając więzy nożem. - Jestem przyjacielem Michaela. Musimy się spieszyć. - nie mówiąc nic przytaknęłam i z pomocą chłopaka wyszłam po cichu z piwnicy.

Od razu oślepiły mnie promienie słoneczne wpadające przez otwarte drzwi od podajrze garażu przez co zachwiałam się lecz szybko przytrzymały mnie silne ręce. Gdy spojrzałam na ich posiadacza ujrzałam wysokiego ale nieco niższego od poprzedniego chłopaka blondyna z niebieskimi oczami.

- Już w porządku? - spytał z troską, która i tak nie ukryła stresu w jego spojrzeniu.

- Tak, dzięki... - zacięłam się, nie znając jego imienia.

- Rayan. - posłał mi szybki uśmiech po czym zwrócił się do trzeciego chłopaka. Równie wysoki tylko totalne przeciwieństwo Rayana. Miał ciemno brązowe włosy, krótko ścięte i postawione a nie jak blondyna dłuższe i opadające na czoło chłopaka. A oczy czarne jak otchłań.

- Tayler, jak sytuacja na zewnątrz? - krzyknął cicho w jego stronę.

- Czysto - odpowiedział. Po czym obaj wyszli zachowując czujność.

Zaraz po tym lokowaty złapał mnie lekko za łokieć i zacząć ciągnąć za sobą w stronę czarnego mercedesa stojącego przy ulicy. Gdy już otwierał drzwi od storony pasażera usłyszeliśmy strzał, który tafił zaraz obok nas. Zielonooki pospiesznie otworzył samochód i kazał mi wsiąść co zrobiłam od razu. On zaraz po tym pospiesznie wyjął broń zza paska i zaczą celować w czarną postać biegnącą w naszą stronę. Pozostali też mu pomagali. Okrążył biegiem auto i wsiadł. Gdy już odpalił silnik i ruszył z piskiem opon słyszeliśmy coraz cichsze odgłosy strzelinaniny. Czułam jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi tak szybko biło. Oddech miałam nierównomierny z wysiłku i strachu. Po chwili spojrzałam na kierowce.

- Wszystko w porządku? Nie tafili w ciebie? - zapytał równie zdyszany. Ja pospiesznie przejechałam wzrokiem po ciele a gdy nie znalazłam nigdzie plamy z krwi pokręciłam głową.

- A ty jesteś cały? - on w odpowiezi skinął głową - I dziękuje... - ugh.. Jego imienia też nie znam.

- Jestem Harry.

- Isabell.

- Wiem Mich tłumaczył mi plan ocalenia ciebie chyba z 10 razy. - powiedział z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
Co go tak bawi?!
Nie zwracając uwagi na moją zdezorientowaną minę wyciągną telefon i w skupieniu wystukiwał tekst na klawiaturze po czym wysłał i schował telefon do kieszeni jeansów.

Michael's pov :
Gdy poczułem wibracje telefonu w tylnej kieszeni, kamień spadł mi z serca. Isabell jest bezbieczna. Teraz najtrudniejsza część planu. Mrugnąłem do Zayna w ten sposób dając mu znać że dostałem sms-a i że po dostaniu swojego może działać.

~·~

To co się działo 10 minut później pamiętam jak przez mgłę. Zayn dostał sms-a i zaczęła się strzelanina. Wbiegliśmy prosto w las, i kireowaliśmy się tak jak w planie na północ. Wszędzie słyszałem strzały, w sumie ja też strzelałem. A gdy już byłem przy samochodze zostałem postrzelony w bark. Przez całe moje ciało przeszedł piekący, rwący i kłujący ból nasilający się przy każdym ruchu.

Przez to nie potrafiłem racjonalnie myśleś i stałem tam patrząc na powiększającą się plamę krwi na koszulce. W mgnieniu oka pojawili się obok mnie Zayn i Rayan. Pomogli mi wejść do auta, po czym sami do niego wsiedli.

Zayn siedział za kierownicą i jechał w skupieniu i niebywałą prędkością. Moja głowa leżała na kolanach Rayana , który miał równocześnie spanikowany i wkurzony wyraz twarzy. Po chwili coraz słabiej czułem ból, a przed oczami pojawiły mi się mroczki, ostatnim co słyszałem to krzyk Rayana .

- Mike, nie zamykaj oczu jasne?! Kurwa patrz na mnie! Cholera, Zayn pierdolić to jedziemy do szpitala, szybko! - po tym nastała ciemnośća ostatnią moją myślą było to że Isabell jest bezbieczna.

Isabell's pov :
Gdy Harry zaparkował przed moim domem pożegnałam się z nim i powoli z drżącymi rękami udałam się w stronę drzwi. Maiałam nadzieję że ojciec jest w pracy. A nie w domu pijany.

Cały czas się zastanawiam jakim cudem ma jeszcze tą pracę. Ale i tak musze mu podkaradać co jakiś czas pieniądze na jedzenie, bo wszystko co zarobi wydaje na alkohol. Niestety nie raz orientował się że ma mniej pieniędzy, a wtedy nie kończyło się to dla mnie dobrze.

Powoli i jak najciszej pociągnęłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Z cichym skrzypnięciem zawiasów weszłam do środka. Od razu uderzyła mnie silna woń alkoholu i papierosów. Tylko że byłam już do tego przyzwyczajona.

Pośpiesznie zdjęłam buty i ruszyłam w stronę schodów aby udać się do mojego pokoju niezauważalnie. Niestety kiedy byłam już przy schodach ktoś szrpną mnie za ramię tak mocno że byłam zmuszona się odwrócić w jej stronę. Tą osobą okazał się nie kto inny jak mój tata.

W jednej ręce trzymał do połowy pustą butelkę whisky a drugą oparł o ścianę obok mojej głowy.

- Gdzie się znowu szlajałaś smarkulo? - warkną w moją stronę.

- Ja... Ja byłam u kolegi - wyjąkałam.

- A gdzie do jasnej cholery szacunek do ojca?! Trzeba było mnie zawiadomić! Nie dość że zabiłaś matkę to jeszcze musze na ciebie codziennie patrzeć i znosić twoje wybryki dziwko! - słysząc jak coraz bardziej podnosi głos przylgnęłam jak najmocniej do ściany.

- Prze... Przepraszam. - szepnęłam, czując gorące łzy na policzkach.

Ojciec gwałtownie odbił się od ściany, po czym zamachnął się i rzucił butelką o ścianę tuż przy mojej głowie. Niektóre odłamki czułam jak wbiły się w moją skurę na twarzy.

- A ty już ryczysz?! Zaraz dam ci powód do płaczu zdziro! - krzyknął, po czym podszedł do mnie i najpierw spoliczkował mnie z całej siły. Odruchowo złapałam się za piekące miejsce.

Odsunęłam się od ściany chcąc wejść jak najszybciej do pokoju. Ale ojciec był szybszy. Złapał mnie za bluzę po czym popchną na ścianę z taką siłą że udeżyłam o nią mocno głową. Obraz przede mną się rozmazał i straciłam równowagę przez co wylądowałam na podłodze. Nie miałam siły się poruszyć. On to wykorzystując zamachnął się i zadał mi w brzuch pare ciosów nogą. Zkuliłam się bardziej. Ojciec zaczął odchodzić zostawiając mnie leżącą bez sił na jakikolwiek ruch.

Zaczęłam mieć mroczki przed oczami a ostatnie co zobaczyłam to spływające z mojej twarzy krople szkarłatnej krwi, tworzące na ziemi czerwoną plamę. Zaraz potem usłyszałam trzask drzwi po czym ogarnęła mnie ciemność.

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz