Rozdział 19.

58 10 0
                                    

Michael's pov :
Ciągłą ciszę przerwał mój dzwoniąc telefon. Wstałem z niewygodnego krzesła szpitalnego i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu widnieje imię Harrego. Odezwał się jak tylko odebrałem.

- Mich! Gdzie ty jesteś? Mieliście przyjechać po randce do nas!

- Harry - głos mi się załamał- jestem w szpitalu...

- Co?! Jezu! Co się dzieje? Wszystko z tobą okej?! - pytał nerwowo. A ja nie miałem siły... Wciąż mam przed oczami nieprzytomną Isabell.

- Isabell ona.. - załkałem, tak płaczę i mam gdzieś to co inni o mnie pomyslą, mój aniołek w sali obok walczy o życie. - nie mogę - wyszeptałem.

- Nie żyje?! - spanikował Harry.

-Nawet tak nie mów - powiedziałem, to nie może się stać.

- Dobra jedziemy, tam mi wszystko opowiesz. Który szpital?

- Hospital Great center. - po czym rozłączyłem się i zjechałem plecami po ścianie w dół. A w uszach dzwieczały mi słowa Harrego.

"nie żyje "

" nie żyje "

Ona musi żyć...

Harry's pov:
Jak tylko usłyszałem załamany głos Michaela, wiedziałem ze to poważna sprawa i ze sam sobie nie poradzi choc się do tego nie przyzna.

Od razu zwołałem chłopaków i wsiedliśmy do samochodu. I też wstapimy na chwilę do starbucksa po kawę, bo podejrzewam że szybko z tam tąd nie wyjdziemy. A w szczególności Mich. Po kupieniu kaw byliśmy w dalszej drodze.

- Powiesz nam w końcu o co chodzi? Zawołałeś nas i powiedziałeś ze jedziemy do szpitala i tyle! - oburzył się Rayan.

- No właśnie, coś nie tak z Mikem? - dodał Zayn.

- Nie, z nim wszytko okej. Tu chodzi o Isabell i to chyba coś poważnego. - po tym chłopacy tez się zmartwili. Bardzo polubiliśmy tą drobną dziewczynę.

Jechaliśmy w ciszy przez kolejne ulice, chodniki były puste a drogi pełne. W końcu to 16:00 czyli czas kiedy wszyscy wracają z pracy. Nagle na bocznym chodniku zauważyłem Look'a. Wiem jak wygląda bo sam szukałem na jego temat informacji. Ciekawiło mnie tylko to co on tu robi. Nie powinien być w szpitalu, przy Isabell? Szybko skręciłem w boczną uliczkę i zatrzymałem się tuż obok niego. Opuściłem szybę i zwołałem.

- Look! - odwrócił się w moją stronę zdziwiony. No tak on mnie nie zna. - Jesteśmy przyjaciółmi Michaela. Czemu nie jesteś w szpitalu?

- W szpitalu? - on chyba nic nie wie.

- Isabell jest w szpitalu, właśnie tam jedziemy. Podwieźć Cię?

- Co?! Isabell?! Tak, dzięki. - widać był tak samo zmartwiony jak my. Wsiadł do tyłu obok Rayana. I zadawał pytania o powód przebywania w szpitalu Isabell, niestety sami byśmy chcieli wiedzieć. 10 minut później byliśmy już pod szpitalem.

Wpadliśmy tam jak popażeni. A jako że ta idiotka z recepcji nie chciała nam powiedzieć nic, bo nie jesteśmy nikim z rodziny zmuszony byłem dowiedzieć się od Mika gdzie iść. Po wykonaniu telefonu skierowaliśmy się pod sale zabiegową.

Koło niej, pod ścianą siedział Mich, ze wzrokiem wpatrzonym w telefon. Włosy miał całe poczochrane, pewnie przez stałe ciągnięcie za ich końcówki, jak to ma w nawyku.

- Mich! - zawołałem, ale nie zareagował - Michael! - i znowu nic. Co jest?

Podszedłem razem z Zaynem do niego i kucnęliśmy obok po przeciwnych stronach. Spojrzeliśmy na telefon Mika. A tam widniało zdjęcie jego razem z Isabell. Miał ją na rękach i się całowali. Przeżywa to gorzej niż myślałem.

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz