Rozdział 6.

61 15 1
                                    

Michael's pov :
Znowu się budzę przepełniony frustracją i wściekłością. Jest tak już od paru dni. Od czasu kiedy Isabell zaczęła mnie unikać. Co dzień próbuje do niej dotrzeć, dowiedzieć co się jej stało. No i oczywiście kto jej to zrobił. Bo jak go znajde to nie skończy się to dla tego kogoś dobrze.

Ale jednak mimo wszystko najbardziej martwię się o Isabell. Bo ten ktoś może jej to zrobić znowu. A ona zamiast przyjąć pomoc unika mnie. Nawet z nikim nie rozmawia. Na przerwach albo siedzi w bibliotece, albo tam gdzie ją ostatnio spotkałem czyli za budynkiem szkoły. Wygląda jakby chciała się odciąć od ludzi. Ale ja jej na to nie pozwole. Jeśli ona nie chce mi nic powiedzieć sam sie wszystkiego dowiem. Musze jej pomóc...

Po paru minutach wpadłem na pewien - nie powiem genialny- pomysł. Harry. Musiałem go jak najszybciej znaleźć.

Przeszukałem chyba całą szkołe, chdząc jak poparzony. A mojego przyjaciela znalazłem w najbardziej banalnym miejscu, czyli pod klasą. Boże... Jaki ze mnie idiota. Od razu do niego podszedłem i zdjąłem mu słuchawki z uszu. Nie był przez to zadowolony.

- Ejj!

- Ciebie też miło widzieć Harry. - uśmiechnąłem się do niego sztucznie. - Mam do ciebie sprawę - aby go przekonać po chwili dodałem. - Chodzi o Isabell. - po tym zdaniu jego twarz spoważniała.

- O co chodzi?

- Jak wiesz od tamtego wydarzenia mnie unika, na początku myślałem że chodzi o tą sprawę z Loganem. Ale ona unika wszystkich, znikim nie rozmawia ani nic, co mnie martwi. Moją prośbą do ciebie jest to, abyś w ten swój magiczny sposób sprawdził i sporządził listę wszystkich osób z jakimi miała doczynienia w ostatnich dniach. - gdy widziałem jego przebiegły i zwicięski uśmieszek dodałem - I bez żadnych zbędnych komentarzy proszę.

Po tym Harry tylko pokiwał głową na znak zrozumienia i powiedział że lista będzie gotowa jutro. Podziękowałem mu i poszedłem poszukać Isabell. Dzisiaj jest czwartek więc mamy obok siebie lekcje.

Pod klasą oczywiście jej nie było, więc ruszyłem w stronę biblioteki mając nadzieję że ją tam znajdę. I to był strzał w dziesiątkę. W ostatnim przedziale stała oparta o ścianę z książką w ręku.

Wykorzystałem sytuacje i pośpiesznie ale bezszelestnie podszedłem do niej. Zauważył mnie dopiero gdy już przed nią stanołem. Chwilowo spojrzała w moje oczy, po czym spuściła wzrok, zapewne przypominając sobie o nowym siniaku pod okiem. Miała już mnie wyminąć, ale nie tym razem. Szybkim ruchem przycisnąłem ją delikatnie do ściany. Kilka razy próbowała mi się wyrwać ale po paru nieudanych próbach odpuściła. Wciąż unikała spojrzeni w moje oczy, unikała wogóle spojrzenia na mnie.

Po chwili zaczęło mnie to trochę irytować więc chciałem moją ręką przekręcić jej głowę w moją stronę. Ona widząc ten ruch wzdrygnęła się i chciała zrobić unik. Serce mi się ścisnęło.

- Isabell? - nie odpowiedziała ani nie spojrzała się na mnie. - Isabell spójrz na mnie. - powiedziałem tym razem bardziej stanowczo ale łagodnie.

Powoli i niechętnie wykonała moje polecenie. Gdy jej twarz była zwrócona w moją stronę serce znowu mi się ścisnęło. Ale aby jej nie urazić i nie okazać za dużo uczuć, udałem obojętność.

- Czy ty naprawdę myślałaś że cię uderzę?

- Przepraszam, to był odruch. - powiadziała ledwie słyszalnie. Głos miała lekko zachrypnięty jakby od kilku godzin się nie odzywała. Pewnie tak było. No i do tego druga część zdania - " to był odruch" - to ma znaczyć że ktoś ją kiedyś bił? - a najgorsze - może nadal ktoś to robi?

- Isabell, pamiętaj ja nigdy nie zrobie ci krzywdy, ani nie dopuszczę by ktoś cię skrzywdził. Chciaż wiem że to drugie już się stało. Ale nawet jeśli mi nie powiesz kto ci to zrobił ... - wskazałem palcem fioletowe miejsce pod jej okiem. -...sam się tego dowiem.

Po mojej wypowiedzi pocałowałem ją w czoło i pośpiesznie wyszedłem z biblioteki.

~·~
Isabell's pov :
Stałam jak wryta. Co ty się właśnie stało?

"Sam się tego dowiem" .

" Nie pozwolie nikomu cię skrzywdzić".

Boże ... W co ja się wpakowałam. A spokojnie, bo przecież co może się stać. On wcale nie odkryje mojej tajemnicy, nie dowie się o moim ojcu, prawda?

Odłożyłam książkę na pułkę i wyszłam z biblioteki. I ruszyłam na lekcje. Niestety cały czas te dwa zdania, ktre powiedział krążyły mi po głowie.

~·~

Michael's pov :
Od rana byłem zniecierpliwiony, bo miałem załatwić sprawę Isabell. Czekałem właśnie na Harryego, który miał mi dać listę.

Po chwili usłyszałem klakson samochodowy, więc pospiesznie wyszedłem z domu. Za kierownicą siedział Harry, który opuścił szybę na mój widok.

- Hej Mich - wyciągną w moją stronę kartkę złożoną na pół - tu masz tą listę, ale szczerze ci powiem masz mało podejrzanych, ale to już twój problem. I wisisz mi przysługę wyjechałem wcześniej z domu by pojechać do pracowni. Ale to później. Podrzucić cię?

- Nie dzięki, od razu się tym zajmę. Narazie, dam znać jak już to załatwie.

Nie usłyszałem już odpowiedzi, bo Harry od razu ruszył z piskiem opon w stronę szkoły. Ja natomiast ruszyłem do domu i usiadłem na kanapie. Reszta pewnie już w szkole. Po chwili zastanowienia rozłożyłem kartkę. Były tam wypisane 4 nazwiska.

Mark Jameson - jej ojciec
Look Coolin
Michael Tomson i my
Logan i jego banda.

Hmm... Teraz zastanówmy się. Ja i chłopacy odpadamy, Logan i jego banda... To by wiele wyjaśniło.

Od razu chwyciłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Logana.

- Halo? Mike? Czemu zawdzięczam taką niespodzianke? - zapytał z rozbawieniem

- Nie będę owijać w bawełnę. Czy po tym jak porwałeś Isabell, potem coś jej zrobiłeś? Nachodziłeś? Pobiłeś? - wysyczałem z jadem w głosie.

- Co? Nie. Nie miałbym w tym żadnego pożytku. - stwierdził z zdziwieniem. A po tonie jego głosu wiedziałem że mówi prawdę.

- Dobra nieważne, zapomnij narazie. - nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłem się.

Dobra czyli Logan też odpada. Został ten cały Look i jej ojciec. Najpierw zacznę od tego chłoptasia. Bo raczej ojciec jejn nie katuje... Chciaż nie wiem. Dobra najpierw sprawdzę Coollina.

~·~

Po tym jak zadzwoniłem do Harryego i poprosiłem go o adres tego całego Looka, siedziałem w aucie i byłem w drodze.

Zaparkowałem ulicę dalej aby nie wzbudzać podejrzeń. Wyszedłem z auta i ruszyłem w stronę wyznaczonego domu. Nie mam pojęcia jak zareaguje gdy dowiem się kto ją krzywdzi. Ale wiem że to raczej nie będzie pozytywna reakcja. Bo raczej nie będę skakać z radości wokół tego kogoś.

Zapukałem mocno w drzwi. Mam nadzieję że ten koleś nie jest w szkole. Po paru sekundach w progu domu stanął wysoki z kolczykiem w brwi i z czarnymi oczami oraz postawione dłuższe blond włosy. Był wyraźnie skołowany.
Kurwa! Moja Isabell się z nim przyjaźni?!

- Znasz Isabell Jameson? - spytałem Z kamienną twarzą.

- A mogę wiedzieć kto pyta? - spiął się i spoważniał słysząc jej nazwisko.

- Musimy sobie porozmawiać. - rzuciłem w jego stronę kompletnie ignorując jego pytanie. Bez ostrzeżenia popchnąłem mocno drzwi przez co chłopak został popchnięty razem z nimi, po czym pewnie wszedłem do domu.

~•~

Hejka, jak myślicie ta rozmowa skończy się dobrze?

Tak, to kolejny rozdział mam nadzieję że jak na razie wam się podoba. Miłego czytania.

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz