Rozdział 14.

69 10 3
                                    

Isabell's pov:
Byłam przed drzwiami od domu Michaela, chciałam sobie to z nim wyjaśnić, zapytać dlaczego to zrobił. Gdy zapukałam po chwili otworzyła mi drzwi ta sama blondyna.

- O Jezu to znowu ty? Czego tutaj szukasz? Jesteś zerem, ty naprawdę myślałaś że Mike mógłby cie kochać? Być z tobą? Z takim kimś jak ty? Taka słaba, katowana przez tatusia, brzydka dziewczynka jak ty nie zasługuje na nic, a tym bardziej na Michaela. - zaśmiała się, a zaraz koło niej zjawił się Mike...

- Czego tu szukasz ciamajdo? Znowu domu nie masz? To nie moje zadanie niańczyć Cię. Jesteś zerem, byłaś dla mnie tylko zabawką, taką formą rozrywki - oboje wybuchłi wrednym śmiechem. A one i te słowa roztrzaskały moje serce, łzy ciekły po policzkach, a ja chciałam zniknąć, chciałam aby ten ból minął. Nie to nie może być prawda, ale tak chyba jest jestem nikim...

Usiadłam gwałtownie na łóżku z załzawionymi oczami i mokrym od nich policzkami. Oddech miałam szybki i płytki.

Ty był tylko sen...

Ale może naprawdę tak teraz jest? Ja jestem śmieciem, a oni są razem... Nie ten obraz nie jest w stanie zostać w mojej głowie. Ale za to cały czas słyszałam ich śmiech i te słowa...

"byłaś tylko zabawką... "
" jesteś śmieciem, zerem"
"słaba, katowana przez tatusia, brzydka dziewczynka"
" myślałaś że Mike mógłby cie kochać? "

Wciąż słyszałam w głowie. Jeszcze oszołomiona tym snem wstałam i podpierając się ścian szłam w stronę łazienki płacząc. Musiałam sobie ulżyć, nie wytrzymam tego dłużej.

Gdy już tam doszłam wyciągnęłam z mojej kosmetyczki małe pudełeczko w którym trzymałam moje metalowe przyjaciółki. Wyjełam jedną z nich i osunęłam się po ścianie na przeciwko zlewu. Przyłożyłam ostrze do skóry, czując jej znajomy chłód. A gdy wbiłam ją i przeciągnęłam wzdłuż szerokości ręki poczułam znajomy ból i ulgę. A z każdym następnym cięciem te bolesne słowa znikały z mojej głowy. Jak najbardziej umiałam skupiałam się na bólu fizycznym. Moja reka od zagięcia łokcia do nadgarstka była zapełniona ranami z których sączyła się krem tworząc na ziemi plamę z krwi. Ale wiedziałam że nie stracę przytomności bo wiedziałam juz jakie cięcia robić aby tak się nie stało. Wstałam powoli i obmyłam rękę zimna wodą. Następnie wyjełam z apteczki bandaż i owinęłam nią rękę. Gdy wróciłam do pokoju założyłam bluzę by Look niczego nie zauważył nie chce by się martwił bardziej. Była 3:00 w nocy więc wróciłam do łóżka i zasnęłam z towarzyszącym mi pulsującym bólu ręki który skutecznie odwracał moja uwagę od złych myśli, dzięki temu mogłam spokojnie odpłynąć do krainy Morfeusza.

~°~

Michael's pov:
Przez całą noc nie zmrurzyłem oka. Leżałem całą noc w łóżku i rozmyślałem o Isabell.

Co ona teraz czuję? Czy się trzyma? Mam nadzieje ze mieszka z Look'iem a nie wróciła do ojca. A jeśli będzie z nim? O Jezu nie, tak nie może się stać. Ale jedno wiem na pewno musze ją odzyskać. Najpierw muszę do niej zadzwonić, potem pojechać do niej z jej ulubionymi kwiatami - czarnymi różami- i błagać ją o wybaczenie. Oby to zadziałało...

Czuje się jak kompletny idiota i najchętniej strzelił bym sobie kulką w łeb. Mam nadzieje ze z nią wszystko w pożądku. Dzięki niej zauważyłem dobre strony życia, miałem powód by istnieć, miałem kogo chronić i kochać a ona kocha - albo kochała - mnie. I dlatego muszę walczyć i sprawić by jej piękne oczy nigdy już nie były takie smutne i bez wyrazu... Tak, będę walczył.

Look pov:
Obudziłem się bardzo wcześnie więc postanowiłem zrobić dla nas śniadanie. Wiem ze Isabell ulubionym daniem są naleśniki z nutellą i owocami. Na szczęście mam wszystkie składniki. Wiec od razu wziąłem się do roboty.

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz