Rozdział 12.

52 10 0
                                    

Isabell's pov:
Siedzimy teraz na kanapie i oglądamy jakiś film lecący w telewizji, a gdyby nie telefon od Harry'ego nie wiem do czego by doszło. Ale czy żałuję?

Nie.

Jedyny mój problem to taki że nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Nie wiem czy mogę go całować, czy on tego chce i czy on to czuje,nie wiem. Mam przez to mętlik w głowie i znów czuje się jakbym miała wybuchnąć. W głowie mam chyba milion pytań a kierują mną sprzeczne myśli. Najchętniej bym czymś rzuciła, rozwaliła, zaczęła krzyczeć a potem płakać.

Zarwałam się szybko z kanapy i poszłam do kuchni się czegoś napić by odgonić choć na chwilę te myśli bo nie wiem czy bym w końcu nie wybuchła. Nalałam sobie szklankę wody i wypiłam za jednym razem. Potem spojrzałam na zegar, była 20:00. Nie tak źle. Wzięłam parę głębokich oddechów i gdy się odwruciłam odbiłam się od klatki piersiowej Mike i gdyby nie trzymał mnie w pasie wylądowałabym na ziemi. Znów zaczęliśmy się w siebie wpatrywać. Znowu pochłonęły mnie jego szare oczy i ciemna czupryna. I wtedy juz wiedziałam.

Zakochałam się w nim. Tak ja, Isabell Jameson kocham Michaela Tomsona.

Bałam się wcześniej do tego przyznać, nawet samej sobie. Nie chciałam cierpieć z powodu nie odwzajemnionego uczucia. Ale nie mogę się dłużej przed tym uchronić. Przy nim czułam się bezpiecznie, czułam się ważna, kochana. Za każdym razem tonęłam w jego szarych oczach i tańczących w nich Iskierkach, za każdym razem gdy go widzę przytuliłabym go i nigdy nie puszczała i wtedy czulabym się bezpiecznie i szczęśliwie. W jego czarne włosy za każdym razem wplatywalabym moja rękę. Jego idealna sylwetka i jego mięśnie widoczne przez koszulkę. Nikt nie jest idealny. Ale Michael ze swoimi wadami i zaletami był moim ideałem. Te wszystkie uczucie uderzyły we mnie tak nagle ale i tak w końcu by to się stało. Tylko męczy mnie jedno pytanie po co on to wszystko robi?

Michael's pov:
-Dlaczego to robisz? - spytała po chwili milczenia, gdy staliśmy bez słowa i wpatrywaliśmy się nawzajem w swoje oczy.

- Ale co robię? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie skołowany, wciąż nie odrywając od niej wzroku.

- Pomagasz mi, jesteś ze mną. Nie rozumiem, dlaczego? - jej głos się lekko załamał.

- Bo cię kocham, Isabell.

Boże czy ja to powiedziałem???!! Nie, nie, nie, nie... Tak nie miało być. Tak to prawda kocham ją. Jej tajemnicze zielone oczy, jej idealne i seksowne ciało. Jej zadziorny ale i uroczy charakter. Kocham to jak marszczy nosek jak się nad czymś zastanawia. Kocham ją całą. Kocham ją za to że się przede mną otworzyła, przestała a ukrywać pod maską. Ale cholernie bałem się jej reakcji.

Przeniosłem znów mój wzrok na nią i na jej twarzy i oczach zauważyłem zaskoczenie, radość, ulgę i coś jeszcze, tylko nie wiem co.

Chwilę później złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Chwilę później odezwała się ode mnie i powiedziała zdanie które sprawiło ze stałem się najszczesliwszym człowiekiem na ziemi.

- Ja też Cię kocham Mike.

Po tym zaczęliśmy całować się bez opamiętania. Tak było wspaniale.

Isabell's pov:
Całowaliśmy się zachłannie, jakby jutra miało nie być. Co nie powiem podobało mi się. Oboje zatracilismy się w swoim dotyku, napawając się swoją bliskością. Moje myślenie zostało całkowicie wyłączone.

Miałam ręce oparte na blacie, a przede mną stał Michael trzymając jedną rękę na moim biodrze a drugą na policzku. Po chwili zaczął zdejmować moją bluzę, która wylądowała gdzieś na ziemi, przez co zostałam w koszulce z krótkim rękawem. Mike przejechał powoli po długości mojej ręki aż nagle zaprzestał całowania i swojej czynności zatrzymując się na moim przedramieniu.

Mój rozsądek od razu wskoczył na swoje miejsce. A Mike odsunął się ode mnie w ciąż trzymając moją rękę aby po chwili skanować wzrokiem blizny wiodące od nadgarstka do zagięcia łokcia. Tak samo było z drugą ręką.

Jaka ja byłam głupia, cały czas nosiłam przy nim bluzę. A teraz cholery o tym zapomniałam. Tak, ciełam się i tobie to czasem nadal. Uważam że na to zasługuje. Miałam też nadzieję że Mike się nie dowie.

Spójrzałam przerażona na niego czekając jego reakcji. A on nawet nie patrzył mi się w oczy, tylko wszędzie indziej. To zabolało.

-Mike, proszę powiedz coś...- szepnęłam błagania, a gdy chciałam położyć rękę na jego ramieniu gwałtownie się odsunął, to był cios prosto w serce. Czując łzy na policzkach wybiegłam z kuchni i udałam się do naszego pokoju zamykając drzwi na klucz.

Po chwili usłyszałam trzask drzwi i przytłaczającą ciszę. Zaczęłam płakać, jak nigdy wcześniej. Moim ciałem wstrząsnął szloch.

Ale ja byłam głupia. Wiedziałam że nikt nie dał rady by mnie pokochać z tym wszystkim. Jestem nikim, mordercą, śmiechem, szmatą. To ja powinnam nie przeżyć a nie mama. Tata ma rację tak jak Ashley i inni... Jestem nikim. Ale skoro już mi zależy tak bardzo na Michaelu, skoro go kocham chociaż o niego zawalczę.

Wstałam chwiejnie z łóżka i doszłam do drzwi. Wiedziałam że wyszedł i jeszcze nie wrócił, zsunełam się po ścianie na przeciwko drzwi i czekałam z tysiącami kłebiących się myśli w głowie, a łzy wciąż ciekły mi po policzkach.

Siedziałam tak i czekałam na niego, patrząc się pustym wzrokiem w drzwi.

~°~

H

ejka, no to się porobiło...
Czekajcie na następny, pojawi się

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz