Rozdział 21

27 6 0
                                    

Michael's pov :

Po około 10 minutach z sali wyszedł ten jebany lekarz z tym swoim stoickin spokojem. Byłem cały w nerwach i krew się we mnie gotowała, tak pragnąłem dowiedzieć się co z moim aniołkiem. Poderwaliśmy się z krzeseł i podeszliśmy do lekarza.

- To tak, z pacjętką wszytko w porządku, okazało się ze był to tylko błąd zepsutej maszyny. Bardzo przepraszamy za niepotrzebny niepokój. Można wchodzić pojedynczo na salę. - Ze co kurwa?! Ja tu od zmysłów odchodziłem a on mi mówi ze to błąd maszyny?! Ja pierdole, ale najważniejsze jest to że z Isabell wszystko w porządku.

- Teraz Ty do niej idź, ja musze się przewietrzyc bo chyba zaraz zapierdolę tego doktorka. - powiedział Harry i widać było po nim ze jest na skraju wytrzymałości.

Skinąłem tylko głową i ruszyłem w stronę sali. Wszedłem tam powoli, z szalenie bijącym sercem. Wziąłem wdech i podszedłem do pozornie śpiącej dziewczyny. Wyglądała tak niewinnie. Nie rozumiem jak można krzywdzić taką kruchą istotke.

Sam to zrobiłeś idioto.

I ten cholerny głosik w głowie który ma zawsze rację. Nie znoszę go. Przeniosłem się na krzesło obok łóżka i wziąłem jej małą, zimną rękę w swoje.

- Nie masz pojęcia jak mnie nastraszyłaś, a w sumie to nie ty tylko ta głupia maszyna do której jesteś podpięta. - zaśmiałem się z własnego rozumowania. - tylko niech Ci do tej twojej ślicznej główki nie wpadnie pomysł aby rzeczywiście to zrobić. Wróć do nas, a obiecuje ci ze nigdy cię już nie zostawię, moje życie bez ciebie jest do dupy, a ja jestem gorszym człowiekiem. Sprawialaś ze juz nie myślałem o przeszłości, ale wiem ze musze ci ja kiedyś opowiedzieć. Ale obiecuję ze to zrobię, tęsknię za Tobą. Dlatego wróć aniołku, i pamiętaj ja zawsze będę cię kochać.

Nagle jej reka zcisnęła moją. Spojrzałem pełny nadziei na jej twarz, a po chwili widziałem już znowu te piękne szmaragdowe tęczówki. Nie da opisać się słowami tej ulgi i szczęścia jakie teraz odczuwam. Ona wróciła.

Isabell's pov:
Słyszałam głosy, jeden był na pewno Harry'ego. Chciałam otworzyć oczy i nie słyszeć juz jego smutnego głosu, ale nie mogłam. Potem nie słyszałam nic. Ale gdy usłyszałam głos Mika musiałam się obudzić, on tu był przez cały czas. Włożyłam wszystkie swoje siły by otworzyć oczy i udało mi się.

Pierwsze co zobaczyłam to te piękne szare tęczówki przepełnione radością i smutkiem. Tak za nim teskniłam. Za jego śmiechem, dołeczkami pojawiającymi gdy się uśmiechał. Za tym jak mnie przytulał i całował czule. Za jego widokiem rano. Kocham go i chyba nigdy nie przestanę.

- Jeny aniołku, wróciłaś. - pogładził mnie dłonią po twarzy, jakby niedowierzał ze naprawdę tu jestem. - Poczekaj tu a ja pójdę po lekarza okej? Zaraz wrócę tylko poczekaj chwilę. - mówił szybko i chaotycznie. Widziałam ze bał się zostawić mnie samą choćby na chwilę. Zlapałam go za ręce i położyłam je tam gdzie mam serce.

- Czujesz? To moje serce które bije, a ja mam się lepiej niż jeszcze 5 minut temu i nigdzie się nie wybieram. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz - powiedziałam lekko ochrypłym głosem. Na szczęście udało mi się go uspokoić. Uśmiechnął się do mnie, pocałował w czoło i ruszył w stronę drzwi. - A i powiedz chłopakom, steskniłam się za nimi.

Skinął głową i wyszedł. Westchnęłam głośno i spojrzałam się w sufit. Nie minęła nawet minuta a usłyszałam odgłos jakby słonie biegły po korytarzu. Zaraz potem do sali wyparował z hukiem cała trójka. Harry, Rayan i Zayn.

Rzucili się na mnie i zamknęli w grupowym uścisku. Tak mocno mnie sciskali ze nie mogłam oddychać.

- Yymm, chłopaki ja też się cieszę że was widzę, ale miałam się dobrze dopóki nie zaczeliście mnie dusić. - odskoczyli ode mnie jak popażeni. Wszyscy spuścili głowy i mieli minę zabitego pieska. Jak w przedszkolu.

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz