Rozdział 18.

58 8 1
                                    

Jeszcze nie puszczajcie piosenki, napisze wam kiedy.

~°~

Isabell's pov :
Otworzyłam powoli oczy i podniosłam się z ziemi. Wciąż kręciło mi się w głowie, a niechciane myśli i obrazy jeszcze bardziej szalały mi po głowie. Aż czułam straszny ból, który nie chciał ustąpić. Nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Słowa Michaela, taty, Ashley i Taylera kłebiły się w mojej głowie. Nie mogłam tego znieść zakryłam uszy bo wszystko zaczęło dźwięczyć mi w głowie, a ból był coraz silniejszy.

Gdy spojrzałam na telefon zobaczyłam godzinę 13:30 za 30 minut Look kończy pracę a mnie nie może już tu być... Uważa mnie za nic nie wartą szmate po co ja tu? I gdzie mam się podziać nie wiem co zrobię.

Najlepiej będzie jeśli zniknęły z życia ich wszystkich. Tak to będzie najlepsze. Musze napisać tylko list... Do nich obu... Musze w nich powiedzieć to czego osobiście juz im nie powiem.

Gdy po 15 minutach oba listy zaawansowane jeden do Michaela a drugi do Look'a były w kuchni na stole, wygrzebałam z szafki tabletki na ból głowy. Ból był tak natarczywy a słowa ich wszystkich tak krążyły mi po głowie i nie chciały przestać ze nie potrafiłam juz normalnie funkcjonować.

Niech to się skończy!!! Te słowa, te czyny, wszystko przeżywam od nowa ze zdwojoną siłą!

"jesteś zerem"

"zabiłaś matkę i jeszcze Ci mało?"

"nic dla mnie nie znaczysz szmato"

"najlepiej by było gdybyś zniknęła"

"wszystkim zawadzasz "

"nic nie potrafisz pokrako "

Nie, nie, nie.... Dosyć...
Chwyciłam całe pudełko i butelkę wody po czym wybiegłam z domu. Muszę pójść tam gdzie zawsze w trudnych chwilach. Do mojego specjalnego miejsca... Do naszego specjalnego miejsca. To idealne miejsce, musze się uspokoić, pozbyć tych głosów i bólu.

Biegnąc ulicą z kapturem na głowie potrącałam ludzi, a wszystko co się działo docierały do mnie jak zza szyby... Obijałam się o wszystkich byleby jak najszybciej się tam znaleźć.

~°~

Po około 30 minutach znalazłam się na polanie. Trawa, kwiaty, strumyk i drzewa. To co kocham. Ale pomogło w minimalnym stopniu. Myśli się trochę uspokoiły ale głową bolała coraz bardziej, ból był nie do zniesienia. Podeszłam do jednego z drzew i zjechałam w dół plecami po konarze.

Otworzyłam pudełko tabletek i wysypałam na rękę prawie całe opakowanie, zostało ich tam tylko pare. Chce aby ból zniknął razem z tymi głosami. Wzięłam je wszystkie do buzi i popiłam wodą. Gdy już wszystkie znalazły się w moim żołądku, za patrzyłam się na piękny krajobraz łąki, mój ulubiony...

Michael's pov:
Jest godzina 14:00, a ja idę do Isabell z czarną różą i listem dla niej. Mam nadzieje ze jak go przeczyta to zgodzi się pójść ze mną na tą randkę. Tyle nad nią pracowałem. Przez dni przygotowania unikałem jej żeby teraz zrobić jeszcze większą niespodziankę.

Będąc już przed domem wziąłem parę wdechów i zapukałem do drzwi raz, a potem drugi. Nikt nie otwierał. To dziwne. Pociągnąłem za klamkę i odziwo drzwi nie były zamknięte. Wszedłem cicho nie tracąc czujności. Doszedłem do salonu gdzie na kanapie siedział Look z twarzą schowaną w dłoniach, a przed nim leżała jakaś kartka.

-Look? Co się dzieje? Gdzie jest Isabell? - skierował twarz w moją stronę. Miał zapuchnięte i zaczerwienione oczy. Płakał. Co jest grane? Moje zdenerwowanie wanie wzrastała.

- Nie wiem... - wyszeptał. Jak to nie wie? Widząc jego stan podszedłem do stolika i wziąłem tą kartkę. Zacząłem czytać.

Look, mój najlepszy przyjacielu,

Przykro mi że tak to się potoczyło. Ale chciałam ci podziękować byłeś moim jedynym wsparciem przez długi czas, rozumiałeś mnie i chroniłeś jak mogłeś. Gdyby nie ty nie wiem czy dałabym sobie radę. Byłeś wspaniały, ale jako brat. Muszę Cię przeprosić ze nie odwzajemniam twoich uczuć. I przepraszam ze tego nie zauważyłam wcześniej. Ale chyba za dużo się działo. Ale wiedz ze jesteś dla mnie bardzo ważny. I gdy cały świat rzucał mi kłody pod nogi, ty byłeś ze mną. A to więcej niż mogłabym chcieć. Niestety jednak prawda jest taka ze Cię psuje. Przez wszystkie co się u mnie dzieje, co się ze mną dzieje ty się zamartwiasz i mną zajmujesz. Cały czas się zastanawiasz czy na pewno ze mną dobrze. A tak nie powinno wyglądać twoje życie, dlatego odchodzę. Zawsze będziesz w moim sercu i jeśli Ci na mnie zależy i mnie kochasz to żyj pełnią życia i znajdź dziewczynę która będzie ciebie warta. Niech ja będę przeszłością, zamkniętym rozdziałem. Żegnaj...

Kocham, Isabell
PS. Proszę Cię, przekaż list Michaelowi. To dla mnie bardzo ważne.

Ona się żegnała... Ale nie w tym sensie prawda? Jezu! A jeśli ona się zabije?! Nie, nie, nie... Gdzie ona mogła pójść.... Myśl Michael, myśl.

Serce waliło mi niemiłosiernie szybko, oddech miałem płytki. Ciągnąłem się za końcówki włosów z nerwów. Nie mogę jej teraz stracić. Chcę jeszcze raz ujrzeć jej uśmiech i te magnetyczne zielone oczy. Chcę usłyszeć jej wspaniały śmiech. Nie, nie, nie...

Po 5 minutach chodzenia w kółko i rozmyślania, wiedziałem gdzie jest. To jedyne miejsce gdzie mogła teraz być. Musze się spieszyć, liczy się czas. A to wszystko moja wina... Jak mogłem jej to zrobić?! Ona chce się przeze mnie teraz zabić! Kurwa! Jestem takim debilem!

~°~

Teraz włączcie piosenkę.

~°~

Jak najszybciej wybiegłem z domu i wsiadłem do samochodu. Łamiąc chyba wszystkie przepisy pędziłem w stronę naszej polany. Dotarłem tam w 10 minut. Biegłem przez las aby się tam znaleźć. Gdy w końcu byłem już na łące, zacząłem się gorączkowo rozglądać w okół.

Jest! Siedzi tam oparta o drzewo. Zacząłem biec do niej, a gdy już tam byłem, okazała się że się spóźniłem. Obok niej leżało pudełko tabletek, a ona miała zamknięte oczy. Szybko klęknąłem obok i sprawdziłem opakowanie. Było prawie całe puste... Były to tabletki przeciwbólowe. Wrzuciłem je do kieszeni i przysunąłem się do Isabell. Wziąłem ją w ramiona i sprawdziłem czy oddycha. Oddycha! Czyli jeszcze może nie jest za późno! Wyciągnąłem szybko telefon i zadzwoniłem po pogotowie.

Trzymałem ją cały czas za rękę i gładziłem jej policzek. Momentalnie wszystkie wspólnie spędzone chwile przebiegły mi przed oczami. Poczułem łzy, cieknące mi po policzkach.

- Isabell, aniołku. - wyszeptałem - Nie możesz się poddać, nie rób mi tego. Kocham Cię, mała. A unikałem Cię, bo robiłem ci niespodziankę, żebyś mi wybaczyła. Jesteś moim całym światem. Ty sprawiłaś że odzyskałem nadzieje... Aniołku ja cię kocham. - wyszeptałem i złożyłem czuły pocałunek na jej ustach,ktorego niestety nie mogła oddać...

W jednej chwili poczułem jak Isabell ściska moją rękę i to była dla mnie wielka nadzieja ze wyjdzie z tego a wtedy juz nigdy nie dam jej odejść, bo nie wyobrażam sobie zęby jej nie było w moim życiu.

Zaraz potem przyjechała karetka i wzięli ją na nosze. Gdy się spytałem czy mogę z nimi jechać to nie pozwolili mi, więc nie chcąc opóźniać karetki pobiegłem do samochodu i ruszyłem za nimi do szpitala.

Proszę, niech nie będzie za późno...

~°~

Hejka i co? Podoba się?

Nieźle się porobiło.

Do następnego :)

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz