Rozdział 20.

40 9 2
                                    

Michael's pov :
Jest już nieprzytomna od 3 dni a ja ani na chwilę nie opuściłem szpitala. Spałem zaledwie 8 godzin. Nic nie jem, nie jestem w stanie. Jedynie chłopacy przynoszą mi czyste ubrania i kawę rano i tez siedzą ze mną cały dzień a na noc wracają do domu.

Najbardziej z nich widzę ze cierpi Harry. On traktował ją jak siostrę, najszybciej ją zaakceptował i nawiązał kontakt. Ale i tak żaden z nich nie poczuje tego co ja. Nie potrafię normalnie funkcjonować, wiedząc że mój aniołek leży nieprzytomny i nie wiadomo kiedy się obudzi. Chciałbym ją przytulić , czując że odwzajemnia pieszczotę. Chcę z nią porozmawiać i dowiedzieć się wszystkiego. Chcę usłyszeć jej głos, od którego się uzależniłem.
Chcę ją pocałować, ze wzajemnością, poczuć jak ciągnie mnie przy tym za końcówki włosów. Chcę znów poczuć się tak jak zawsze gdy się śmieje. Gdy ona się uśmiecha automatycznie robię to samo.

I jak tu bez niej żyć? Ale muszę być cierpliwy, lekarz mówi że za parę dni powinna się obudzić. Nie mogę się już tego doczekać. Wtedy zrobię wszystko żeby mi wybaczyła. Nie dam jej więcej odejść.

- Hej, aniołku. Mam nadzieje że walczysz. Nie masz pojęcia jak tęsknię za Tobą. To śmiesznie brzmi, ale brakuje mi twoich zwariowanych pomysłów i tej twojej nieśmiałości na wszystko co powiem, mała. - zaśmiałem się na samą myśl o tym - dlatego wróć, aniołku.

Chwyciłem ją za rękę i pocałowałem w nią. Czując wibracje w kieszeni, wyjąłem telefon. Dostałem SMS od Harry'ego.

Haruś: Już jesteśmy przed salą. Rusz tu swój seksowny tyłeczek.

Parsknąłem śmiechem, po przeczytaniu, głupot które Harry wypisuje.

- Zaraz wracam aniołku, Harry chce zobaczyć mój seksowny tyłeczek- parsknąłem śmiechem - Zaraz pewnie tu przyjdą chłopaki. Ale niedługo wrócę.

Wstałem z taboretu i ostatni raz zerkając na Isabell wyszedłem z sali. Przed nią stali tam już Harry, Zayn i Rayan. Pierwszy podszedł do mnie Harry z papierową torbą ze Starbucksa, którą mi wręczył.

- Długo ci to zajęło,- powiedział - kawa i naleśniki. I zjedz je. Nie pomożesz Isabell w niczym głodząc się. Wiec posadź tu swój seksowny tyłeczek i zjedz to. - skinąłem posłusznie głową, miał rację. - A jakaś zmiana w stanie Isabell?

-Niestety nie, wciąż, jest nieprzytomna, ale wyniki są coraz lepsze, ale lekarz mówi że to kiedy się obudzi zależy od niej. Jeśli uzna że  ciało się zregenerowało obudzi się. Podobno to kwestia już tylko dni. - westchnąłem. Mam nadzieje.

-Niedługo się obudzi, zobaczysz - pocieszał mnie Harry, chcę aby to okazało się prawdą. Pokiwałem głową i usiadłem na krzesełku zaczynając jeść te smaczności, dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jaki głodny byłem. - Dobra to ty jedz a ja pierwszy pójdę do naszej księżniczki.

-Ej, mówiłem Ci już przestań ją tak nazywać! - obużyłem się.

-A ja Ci mówiłem że nic z tego!

Harry's pov :                                                                                                                                                            Z Michaela jest straszny zazdrośnik,ale wie że nigdy nie odbiłbym mu dziewczyny, a poza tym ja traktuje Isabell jak siostrę. Wszedłem do sali i od razu zauważyłem łóżko na którym leży nasza księżniczka. Podszedłem do niej i usiadłem na krzesełku obok. Wyglądała jakby spała, a nie była w śpiączce po próbie samobójczej... Westchnąłem.

- O Isabell, co my z tobą mamy, Mich powoli wariuje bez ciebie. Nie potrafi normalnie funkcjonować, ale nie tylko on. Brakuje nam ciebie, mała. Twojego humoru i tego że zawsze masz pomysł co robić. Wracaj już... To ty zawsze stawiałaś nas do pionu. Bez ciebie my chyba zginiemy. - zaśmiałem się - To co? Obudź się i będzie dobrze. 

Patrzyłem się chwilę na nią, miałem nadzieje że może się obudzi... Ale obudzi tylko jeszcze nie teraz. Musi wydobrzeć, zawsze mogło być gorzej. Jest silna da radę, a my poczekamy. Nagle moje rozmyślania przerwało pikanie maszyny... Spanikowany spojrzałem na nią i nie... To jakiś błąd! Na ekranie linia wskazująca bicie serca była prosta... 

Do sali wbiegli lekarze i pielęgniarki a za nim stał spanikowany Michael. Zbladł patrząc na maszynę i ratowników wokół Isabell. Zaczął do niej podchodzic z paniką w oczach i niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Jeden z lekarzy zaczął go przytrzymywać i wypychac z sali na co zaczął krzyczeć:

- Co?! Nie! Przecież miało być dobrze! Ona musi żyć! Co zrobiliście! - szarpał się i chciał wyrwać, ale to na nic mu wyszło,wzrok miał wlepiony w Isabell. - Puść mnie! Ja muszę przy niej być!

Widząc że robi się niebezpiecznie, mimo szoku ja i chłopacy wzięliśmy Michaela i wyprowadziliśmy z sali. Wciąż krzyczał i się szarpał patrząc na zamknięte drzwi sali.W myślach błagałem aby przeżyła. Przecież wyniki były lepsze! Trzeba tylko teraz uspokoić Michaela bo jeszcze dostanie ataku, a tego nie chcemy... Posadziliśmy go na krześle, a Zayn stanął przed nim i zmusił by na niego spojrzał.

- Ej, patrz na mnie! - krzyknął, teraz tylko tak dało się dotrzeć do Michaela. - Nic nie zrobisz! Ona albo przeżyje ,albo nie! To nie zależy od ciebie, a panikując nie pomożesz jej!Wiemy że ją kochasz, dlatego siedź tu spokojnie i czekaj na to co powiedzą lekarze. - I to właśnie go uspokoiło. wszyscy usiedliśmy koło niego i czekaliśmy a sekundy się dłużyły...

~ *~

Tak, wiem ostatnio zawalam rozdziały, a ten to szkoda gadać. Przepraszam was też że dodaje go tak późno, ale ostatnio nie mam w ogóle weny na pisanie tej książki, za to mam dużo nowych pomysłów i nie wiem czy na jakiś czas po prostu nie zawieszę tej książki. Ale w razie czego poinfomuję was.

Jeszcze raz przepraszam i do napisania! :)

Mask - hidden feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz