Część 3.

254 25 4
                                    

Zaczęłam czytać : "Cześć, Celeste, chciałem ciebie przeprosić, za moje warknięcie bez powodu i za to że uciekłem. Nie obiłem ci kamieniami okna? xd James Harter".

Aha, czyli to był on, pewnie zrobiło mu się żal mnie. xd Haaha, nie wiedziałam, że chłopcy umieją przepraszać.

Na odwrocie kartki pisało : "Dobranoc, lady" . Sięgnęłam po karteczkę i napisałam : " Wybaczam Ci, Dobranoc" i rzuciłam kamieniem przez okno, jak tylko mogłam. Niestety, kamień wylądował gdzieś w drzewach. A niech to!!

                                                                                               * * *

Obudziły mnie promienie słońca.

- Wstawaj, Tia , będziemy mieć gości. No wstawaj!! - Krzyczał Julek biegając po moim pokoju.

- już wstaje, daj mi 5 minut, to... - nie dokończyłam " przemówiena", bo mój " bardzo grzeczny " brat zrzucił mnie z łóżka.

- No dobra, dom czysty, przekąski są, czy czegoś jeszcze brakuje? chyba nie prawda.....No tak, moje babeczki!!! - krzyknęła mama, biegnąc do piekarnika.

- Czy wreszcie, wytłumaczy mi ktoś, kto do nas wpadnie? - zapyłam.

- Przyjdą do nas Harterowie, nasi sąsiedzi i powinniśmy ich normalnie powitać - powiedział tata, kładąc obrus na stół.

- a, oki, super. - wcale nie było super... nie chciałam gadać z nimi, a tym bardziej z James'em.

Czas mijał szybko, bo minęły tylko 2 godziny od śniadania. Moim zdaniem to była wieczność. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. TO BYLI ONI !

- O witamy, proszę czuć się jak u siebie. - zaprosił ich tata do domu.

- Ach, dzień dobry, drodzy sąsiedzi, dziękujemy za zaproszenie. - Mówiła mama James'a.

Spojrzałam, na James'a , ale mnie zauważył, więc przestałam się na niego gapić. Po chwili zaczęły się głośne rozmowy przy stole.

- Jak masz na imię? - spytał się James. Przecież wiedział jak mam na imię. Później się domyśliłam, że chce nasze poprzednie spotkanie trzymać w sekrecie.

- Jestem Celestie, niektórzy mówią na mnie Tia - tak jakby Tyja.  - powiedziałam, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. - A ty chyba jesteś James, prawda?

- Zgadza się. A poza tym, ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się.

czułam że policzki mi się czerwienią. Nie mogłam się opanować, nogi mi się troszkę trzęsły.

- Dziękuję, ty też niczego sobie. - powiedziałam - podasz mi ciasto, te czekoladowe.

- Oki, ....proszę - podal mi talerzyk z ciastem, ale chyba nie do rąk, bo na mojej białej sukience widniała brązowa plama od czekolady.

- Ojej, przepraszam , to było nie chcący. Tak mi przykro.

- oh nie....Przykro, tak? Zrobiłeś to specjalnie! To była sukienka od babci, nigdzie takiej nie dostanę! Ty ..ty.....ahh - chciałam wykrzyczeć coś jeszcze, ale zobaczyłam, że wszyscy się na mnie  patrzą. Pobiegłam do łazienki i szlochałam.
- zaczekaj, przepraszam cię za to! - krzyczał za mną.

              Zastygnięta czekolada nie chciała zejść z sukienki. Sukienka od babci już nie była sukienką, ale tylko brudną SZMATĄ! Czemu on to zrobił? To było specjalnie, czy nie chcał, aby tak wyszło? MOże to tylko wypadek? Nie wiem. Przyjęcie skończyło się, godzinę później, a nikt nawet nie przyszedł do mnie do pokoju, nawet pogadać. Oprócz mamy...
 - Cześć, skarbie, jak tam? - powiedziała trochę smutna. -  To był tylko niewinny wypadek. Możemy kupić ci drugą, jeśli zechcesz.

- No, może tak, ale nie jutro, może za tydzień?

 -Dobrze, a teraz idź już spać. Nie myśl już o tym. Dobranoc, kolorowych snów. - powiedziała mama i wyszła.

- Dobranoc.....   
                                                                                



Nieoczekiwana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz