20

87 13 2
                                    

Weszliśmy ostrożnie do kajaków. Chłopacy dawali nam wskazówki, jak np. dobrze poruszać wiosłem. Nieźle mi szło jak na pierwszy raz i bardzo ten sport mi się spodobał. Celestii też dobrze wychodziło. Pływaliśmy jakieś 2 godziny bez ustanku. Było śmiesznie, bo każdy co jakiś czas wpadał do wody.
Gdy już wróciliśmy przed domek wysuszyłam włosy. Razem z Maricą rozłożyłyśmy koce i postanowiłyśmy, że trochę ściemnimy naszą skórę i się poopalamy.
Ledwo trwało to 15 minut, bo chłopacy zabrali nas na liany.

- to kto pierwszy? Może ja, bo jestem najodważniejszy z was wszystkich - powiedział dumnie James i chwycił za lianę. Były dość mocne jak się okazało, gdy James na nią wskoczył.

- tylko uważaj kochanie, nie chcem, żebyś wylądował twarzą w korze drzewa. - zaśmiałam się, a on zrobił tylko dziwną minę.

No i leci! James puścił lianę, zrobił salto i wskoczył do wody.
Byłam zaskoczona jego popisem i dzięki temu saltowi trochę mniej się boję.
- to było zaje**iste! Teraz ja! - krzyknął Artur.

*     *     *
Ten dzień był pełen wrażeń: pływaliśmy kajakami, huśtaliśmy się na lianach, chodziliśmy po grzyby, graliśmy w siatkę, zjeżdzaliśmy z liny.
Przyszedł wieczór i chłopacy zrobili z gałązek i kamieni fajne ognisko. Ja z Maricą przyniosłyśmy pianki i różne przekąski.
Księżyc świecił pełnym blaskiem i oświetlał Ziemię, świetliki latały błyszcząc.
Rozmawialiśmy o różnych planach na przyszłość.

- nie wiem co jeszcze chcem zdawać. To jest trudne do myślenia, bo niewiem czy w ogóle zdam. - powiedział Artur - teraz mam w miarę dobre oceny, ale co będzie za rok? Wtedy mogę nie zdać.

- co ty gadasz? Zdasz na 100%! Wierzę w to. - powiedziała Marica - ja też jeszcze niewiem co mogę zdawać. Może pojdę na jakiś zawód plastyczny lub na krawcową, bo akurat w tym myślę, że jestem dobra.

- a ja się jeszcze nie zastanawiałem i nie będę się zastanawiał. Ożenie się od razu z Celestią i zamieszkamy na Marsie. To moje plany na przyszłość - powiedział James z udawaną powagą, za co dostał kuksańca w ramię.
- byś chciał - powiedziałam, wkładając już przypieczoną piankę do ust.

- no co? Przez te całe studia tracimy wolny czas na wygłupy i zabawę w klubach. Bo gdy one naprawdę nadejdą nie będziemy mieli czasu na imrezy i takie tam. - odparł James. Chyba naprawdę się wkurzył na te studia.

- no.....masz trochę racji, mój Romeo. - powiedziałam, a chłopak zaczął mnie całować, że się prawie przewróciłam.

Marica:

Czułam się trochę przytłoczona tym napadem miłości Celestii i Jamesa. No bo przecież siedział obok mnie Artur.

Nagle powiedział:
- Marica, możesz na chwilę?

- yy....tak - odparłam niepewnie i poszłam za chłopakiem. - co?

- chciałem się przejść z tobą, a nie patrzeć na ich nadmiar miłości - powiedział śmiejąc się.

Miałam nadzieję, że wyzna mi coś lub będzie chciał zostać moim chłopakiem, ale zawiodłam się. No bo.....muszę się przyznać, że się w nim zakochałam. To porządny chłopak i na dodatek przystojny.

- aha, no tak - uśmiechnełam się.

Zmierzaliśmy do lasu. Było ciemno i nagle zobaczyłam jakieś malutkie światełko gdzieś w oddali. To były....

Przepraszam was, że tak długo nie było dalszych rozdziałów, ale po prostu nie miałam weny i nakzwyklej w świecie nie chciało mi się. Ale teraz to się zmieni. Więc zapraszam do komentowania i głosowania ❤❤❤

Nieoczekiwana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz