Louis nie rozumiał, co się w ogóle działo, mówiąc szczerze, został owinięty jakimś kocem, który właściwie pojawił się znikąd od Fredricka Harrisona i kobiety, która przeleciała przez drzwi razem z dwoma, teraz wbiegającymi już po schodach, innymi policjantami. I kobieta, która przedstawiła się jako oficer Alice Watson, i Fredrick zaczęli mówić do swoim małych krótkofalówek o tym, jak go znaleźli i że zabierali go ze sobą, i że odezwą się, jeśli będą potrzebowali posiłków.
- Jesteś ranny? – wypytywała Alcice, gdy Louis został wyprowadzony na zewnątrz, cały czas się zataczając i o coś potykając.Czuł, że zaraz zwymiotuje. Czy naprawdę wracał do Anglii? Zostawiał Harry'ego? Przełknął ślinę. Czy naprawdę zostawiał Harry'ego?
- Muszę zwymiotować – jęknął i ktoś natychmiast pomógł mu pochylić się bliżej ziemi, Louis mógł usłyszeć, jak Fredrick mówił: „Wygląda na to, że jest na coś chory, może to przez zatrute jedzenie albo jakiś rodzaj innej trucizny". Louis go nienawidził. Zdecydował już wcześniej, że chce, aby zniknął. Niemal zgiął się w pół i zwymiotował, przez chwilę dostrzegając pod powiekami sam biały kolor, dopóki po wszystkim nie został z powrotem ustawiony do pionu. Odmówił ruszania się w jakikolwiek sposób.
- Panie Tomlinson, musimy stąd iść – powiedziała raczej uspokajającym tonem Alice. To wcale nie pomogło, bo Louis panikował w środku. Zostawić dom? Zostawić stajnię? Zostawić Whiskey'go? Zostawić Alaskę?
Zostawić Harry'ego? Louis pokręcił głową, dezorientując dwójkę policjantów, którzy spojrzeli po sobie, zanim znów zaczęli go ciągnąć.
- Przestańcie – wydusił z siebie wtedy Louis, uświadamiając sobie, że płakał.
Ale oni nie usłyszeli. Mimo to zatrzymali się, jakby tylko po to, żeby pozwolić Louisowi odetchnąć, on za to odwrócił tylko głowę i spojrzał na dom, który był dla niego schronieniem przez tak długo. Czuł się strasznie, że nie pamiętał już, jak wyglądało jego mieszkanie w Anglii. Zmarszczył brwi, kiedy Harry został nagle wyrzucony przez drzwi na mokrą od deszczu i topniejącego śniegu trawę i kręcił się, gdy kolejna kobieta usiadła na jego plecach i szarpnęła za jego nadgarstki. Założyła mu kajdanki, a Louis znów pokręcił głową, próbując się wyszarpać, żeby mu pomóc, jednak znów został powstrzymany.
- Jesteś aresztowany – powiedziała zwyczajnie Harry'emu i teraz bez najmniejszej wątpliwości Louis mógł powiedzieć, że jej też nienawidzi.
Wkrótce podniosła chłopaka, którego przednia część ciała w całości pokryta była błotem i wodą. Wyglądał na zmarzniętego i bladego, i zmęczonego, jego oczy były mocno zaczerwienione od płaczu, a głowa nisko spuszczona, żeby tylko nikt nie zobaczył jego twarzy. Został wsadzony do jednego z dwóch radiowozów, które stały na trawie tuż obok jeziora, Louisowi zdawało się, że kobieta i drugi policjant byli w stosunku do niego niepotrzebnie surowi.
Szatyn także zaczął w takim razie iść w stronę samochodu, jednak został zaciągnięty do innego i usadzony na tylnym siedzeniu.
- Za chwilę ruszymy – powiedział Fredrick i uśmiechnął się delikatnie, zamykając drzwi.
Louis usłyszał ciche kliknięcie i zrozumiał, że był zamknięty; że został odizolowany od zewnętrznego świata, nawet jeśli tylko na moment. Klęknął na siedzeniu, a potem wyjrzał przez tylne okno, obserwując, jak Harry po prostu siedział w drugim samochodzie, wbijał wzrok w przypadkowe miejsce, a czoło opierał o zagłówek kierowcy. Wyglądał na załamanego i Louis tego nienawidził. Rzucił okiem na Alice, która rozmawiała z drugim policjantem o nieznanym mu dotąd imieniu. Dzięki bogu miał wyjętą swoją odznakę, Louis musiał zmrużyć oczy, żeby dokładnie ją dostrzec. Nie nosił soczewek przez tak długi czas, że nawet się przyzwyczaił.
Jackson Owen. Louis zmarszczył brwi i oparł się o fotel, wpatrując w raczej przystojnego mężczyznę, który nie przestawał co chwilę rzucać na niego okiem, jego blond włosy związane były w takiego samego kucyka, jakiego robił sobie Harry. Louis wyjrzał jeszcze raz przez okno, kiedy radiowóz Harry'ego ruszył, a sam brunet oparł się o siedzenie i również zerknął przez okno, łapiąc kontakt wzrokowy z Louisem na sekundę przed tym, jak zniknął.
- Przepraszam, że trzeba było czekać – odezwał się Jackson, gdy usiadł na miejscu kierowcy, obok Alice.
CZYTASZ
Alaska | Larry fanfiction | Tłumaczenie
Fiksi PenggemarOpis: - Chodźmy do mojego samochodu, co? - Louis usłyszał Harry'ego, kiedy uniósł swoją głowę i spojrzał na niego. Ziemia ruszała się pod jego stopami, chociaż może tylko mu się wydawało. Podniósł swoją rękę, żeby go odepchnąć, bo, nie, to nie mo...