Część Osiemnasta

97 19 2
                                    


- Uhm... Cześć - odparł nawet się nie odwracając, lecz w tonie jego głosu można było dostrzec niesmak.

Zapadła cisza, której bałam się jak ognia, więc postanowiłam ponowić konwersację.

- Coś nie tak? Jesteś jakoś mało rozmowny.

- Miałem przecież nie wyrażać żadnych uczuć, więc nie wiem czego się czepiasz. - odparł oschle. Nawet na mnie nie spojrzał. Szedł przed siebie, głośno stawiając stopy na kostce brukowej.

- Chyba się nie obraziłeś? - Chłopak nie odpowiedział. - Może jeszcze tupnij nogą jak dziecko? - Nie mogłam się powstrzymać od uszczypliwych komentarzy. Liczyłam, że coś powie, cokolwiek. Mogłyby to być nawet słowa, które by mnie uraziły. Nic nie jest gorsze od milczenia. A on właśnie milczał. Chwyciłam za jego rękę, tym samym zmuszając do tego, żeby stanął w miejscu. . Patrzeliśmy na siebie. Dopiero teraz zauważyłam jak ciężko jest mu nie dopuszczać do siebie tego co czuje. Zrozumiałam, że wymagałam od niego rzeczy niemożliwych. Przytuliłam się do niego sygnalizując, że przepraszam za to wszystko co powiedziałam. Odwzajemnił uścisk. Spojrzałam na jego twarz. Kąciki jego ust były lekko uniesione, włosy w nieładzie, a oczy wpatrzone w moje.

Nie wiedziałam kiedy to się stało, ale nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Ta chwila mogłaby trwać wieczność. Na nasze nieszczęście - staliśmy na ulicy, co było nieco irytujące. Mimo wszystko głupio było tak całować się na chodniku - i jeszcze gdyby to był jeden z tych zwykłych pocałunków, ale ten był wyjątkowy. Chociaż nie było mi łatwo, w końcu musiałam go przerwać. Zrobiłam to powoli. Brunet zrozumiał co miałam na myśli. Objął mnie ramieniem i prowadził, do domu. Przez całą drogę szliśmy w ciszy, nie było to milczenie - oczekiwanie w napięciu na słowa drugiej osoby, była to cisza - miła dla uszu, rozkoszowanie się własną obecnością. Dopiero pod domem postanowiłam zapytać:

- Wpadniesz do nas w piątek? Adam ma urodziny i miło byłoby gdybyś przyszedł. Będzie domówka, na pewno lepsza niż ta którą ominąłeś...

- Skoro mnie zaprosiłaś to nie mogę odmówić. - uśmiechnął się.

- No to do jutra - odparłam, przytulając się do chłopaka.

- Cześć - jego usta dotknęły mojego czoła.

Gdy otwierałam drzwi, jeszcze raz odwróciłam głowę w jego stronę posyłając przyjacielski uśmiech. Ściągnęłam trampki i poszłam do salonu. Rzuciłam się na sofę. Moja twarz nie wylądowała na jej miękkiej części, ale nie przywiązałam do tego wagi. Leżałam plackiem dopóki moja mama nie zawołała z kuchni:

- Zmęczona?

- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem

- Zrobiłam zupę pomidorową... - zaczęła, ale gdy tylko usłyszałam jej słowa, zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem ruszyłam w jej stronę. Usiadłam przy misce zupy, którą nalała mi moja rodzicielka.

- Co dajesz Adamowi na urodziny? - rzuciłam

- Mówiłam ci, że raczej dam samochód...

- No tak, ale jaki model? - zapytałam zniecierpliwiona

- Sylwia miała znajomego, który sprzedawał po całkiem dobrej cenie Nissana Juke. Białego. Jak będzie chciał coś lepszego to będzie musiał zarobić.

- Nissana Juke?! Mamo, on był zarezerwowany dla mnie! - zawołałam z udawanym oburzeniem

- No cóż, Adam ma wcześniej osiemnastkę od ciebie... - uśmiechnęła się

Nic nie mówiąc, odłożyłam talerz do zlewu i poszłam do siebie. Spakowałam plecak na kolejny dzień i odrobiłam zadanie. Mimo, że wiedziałam o jutrzejszym sprawdzianie z biologii, nie miałam zamiaru i chęci do nauki. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Piosenki mojego ulubionego zespołu - 30 seconds to mars, zawsze poprawiały mi humor. Nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie, było kilka minut przed szóstą. Zdążyłam się umyć, uczesać i ubrać. Postanowiłam, że przeczytam kilka stron rozdziału z którego ma być ten sprawdzian. Doszłam do wniosku, że nie jest to takie trudne jak się wydawało. Zjadłam śniadanie i kolejny już raz ruszyłam "zdobywać świat".

Nagła Zmiana PlanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz