18.Nienawidzę cię, więc dlaczego cię kocham?

1.7K 82 24
                                    

Lyra mieszka z nami prawie miesiąc. Cieszę się, że mam mamę. Dark zdaje się być inny. Jest weselszy, bardziej łagodny i na treningach mniej surowy. To pewnie dzięki obecności miłości jego życia. Dowiedziałam się, że Anioły Śmierci są praktycznie nieśmiertelne. No chyba, że ktoś je zabije. Jest to możliwe, jednak trudne. Rzadko się to zdarza. Aniołów Śmierci jest niewiele. Niektóre wymarły, a inne nie założyły rodzin. Znowu zaczęłam rozmawiać z Gabe'm. Traktujemy się jak przyjaciół, co mi odpowiada. 3 marca były urodziny Kate. Oczywiście, wielka impreza. Po której musieliśmy sprzątać.

Jak na co dzień poleciałam zabijać. Źli ludzie poznali ostrze mojego miecza. Uznałam, że udam się na spacer po lesie. Noc była piękna. Idealna pora by się przejść. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się. Za sobą zobaczyłam Luke'a.

- Hej- powiedziałam.

- Po raz pierwszy, nie było czegoś w stylu ,,Co tutaj robisz?"- zaśmiał się, a ja z nim.

- Powinnam o to zapytać.

- Robię to co ty. Spaceruję.

- Wcześniej zabijałeś.

- Tak.

O dziwo rozmowa się kleiła. Nie było niezręcznie.

- Chciałem ponowić próbę sprzed kilku miesięcy. Przepraszam.- powiedział ze skruchą.

- Przyjmuję.- uśmiechnęłam się do niego.

- Całe szczęście. Jednak nie było tak źle- odetchnął z ulgą.

- Może wracajmy już.- rozwinęłam skrzydła i chciałam lecieć, ale on złapał mnie za rękę.

- Rachel, chciałem ci coś jeszcze powiedzieć.- patrzyliśmy sobie w oczy- Ja... Ja...

Jego wypowiedź przerwał mój krzyk. Poczułam ból w plecach. Miałam przebite na wylot skrzydło, a na ziemi leżał zakrwawiony pocisk. Strzelił do mnie jakiś facet z karabinem.

- Poddajcie się, potwory!- darł się.

Nie był zły. Czułam to. Poszukują nas od wielu lat. Jednak byłam zbyt słaba na reakcję. Za to wszystko widziałam. Luke wściekł się i podszedł do mężczyzny. Zabił go bez wahania.

- Luke, nie...- mój głos był prawie niesłyszalny.

Zza drzew wybiegło kilku innych. Chłopak bez problemu wymordował wszystkich. Wszędzie walały się okaleczone i rozczłonkowane ciała. Aniołom Śmierci nie wolno zabijać niewinnych. Za to są kary. Ci ludzie nie byli źli. Wykonywali rozkazy.

- Synu, zawiodłem się na tobie- usłyszałam głos Aarona.

U jego boku szła Lara. Ja nadal leżałam słaba na ziemi. Podeszli do niego.

- Za takie rzeczy są kary. I ty ją poniesiesz- mężczyzna mówił zimnym tonem.

Lara powaliła Luke'a na ziemię. Aaron złapał go za skrzydła.

- Sprawiedliwość musi istnieć- powiedziała kobieta.

Aaron jednym, płynnym ruchem wyrwał mu skrzydła. Luke wydarł się w niebogłosy.

- Nie!- krzyknęłam, a w moich oczach stanęły łzy.

Lara podeszła do mnie i z obojętnym wyrazem twarz powiedziała:

- Nie wierze, że Luke mógł poczuć coś do nieudanego dziecka pół krwi.

- Odejdźcie od nich!- nagle rozległ się głos mojego ojca.

Zobaczyłam Darka, Lyrę, Evie i Willa stojących z bronią. Za nimi byli Jade, Gabe i Kate.

- Jak mogliście to zrobić?!- Kate patrzyła na nieprzytomnego Luke'a i jego skrzydła.

- Uważaj, bo skończysz podobnie.

Aaron i Lara odlecieli. Próbowałam się podnieść, ale byłam za słaba. Straciłam przytomność.

*Perspektywa Kate*

Zawsze wiedziałam, że moi rodzice są okropni. Nigdy bym jednak nie posądziła ich o coś takiego! Dla Anioła Śmierci, brak skrzydeł to kalectwo! Nie wytrzymałam patrzenia jak zabierają nieprzytomnych Rachel i Luke'a. Wzniosłam się w powietrze i poleciałam. Leciałam na oślep. Nie dbałam o to gdzie dotrę. Miałam tylko nadzieję, że nie będę musiała patrzeć na fałszywe twarze moich rodziców! Niekontrolowanie zaczęłam pikować w dół. Spadałam do parku. Zamknęłam oczy i chciałam się rozbić. Otworzyłam je słysząc krzyk. Leciałam prosto na jakiegoś chłopaka. Zderzyłam się z nim i przewróciłam go. Toczyliśmy się chwilę po ziemi i ostatecznie skończyło się na tym, że wylądowałam na nim. Byłam cała czerwona i zeszłam z niego.

- Przepraszam. Przepraszam. Nie chciałam- pomogłam mu wstać.

- Nie szkodzi. Ładne skrzydła.

Wtedy się skapnęłam, że mam rozwinięte skrzydła.

- Jesteś Aniołem Śmierci?- nie wiem skąd o tym wie, ale przytaknęłam- Mam prośbę zabij mnie.

- Co?!

Wtedy zobaczyłam jego pocięte ręce.

- Ja zabijam tylko złych ludzi. Ty jesteś dobry. Ten kto cię krzywdzi zapłaci za to. Pokaż mi każdego, a ja się ich pozbędę.

Bez dyskusji wymieniał mi osoby, które mam zabić. Teraz mu się przyjrzałam. Miał blond włosy i zielone oczy. Przystojny.

- Jestem Kate- przedstawiłam się.

- A ja Mike.

*Perspektywa Rachel*

Obudziłam się w swoim łóżku. Leżałam na boku. Chciałam położyć się na plecach, ale zrozumiałam czemu nie powinnam tego robić. Gdy położyłam się tak jak chciałam, to poczułam okropny, przeszywający ból. Usiadłam. Wtedy zobaczyłam moich rodziców.

- Ile byłam nieprzytomna?- spytałam.

- Prawie tydzień...- moja mama miała głos jak po płaczu. To duch, ale chyba może płakać?

Jednak wiadomość o tym ile spałam mnie zszokowała.

- Co z Luke'iem?- to było dla mnie najważniejsze.

- Co z Luke'iem?- to było dla mnie najważniejsze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nie ma skrzydeł i przez to skończył na wózku.

- O, nie! To moja wina!

- Nie prawda.- mama mnie przytuliła.- Czas jej powiedzieć.- spojrzała na mojego ojca.

Dark westchnął głęboko.

- Rachel, Lucyfer jest twoim dziadkiem. 

Angel or DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz