22.Zostaję dla was.

1.6K 73 11
                                    

*Perspektywa Luke'a*

Rachel nie daje znaku życia od dwóch tygodni. Gabe gdzieś przepadł. Nikt nie wie gdzie jest.

*Perspektywa Rachel*

Wszystko mnie bolało. Wszystko. Czułam, że moje kończyny są w stanie odrętwienia. Przypomniałam sobie co się stało. Próba mojego zabójstwa. Gabe, który próbował mnie zabić. Znalazłam źródło bólu. Był to brzuch. W miejscu gdzie jest wątroba. Nie no, chyba nafaszerował mi ołowiem wątrobę! Powoli otwierałam powieki. Oślepiało mnie światło. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że ktoś świeci mi latarką po oczach. Zobaczyłam pielęgniarkę i swoich rodziców.

- Powinno być dobrze- powiedziała kobieta.

- Nie strasz nas tak więcej- powiedziała mama z ulgą.

- Leżałaś nieprzytomna dwa tygodnie- zakomunikowała kobieta.

Czemu mnie to nie dziwi? Pewnie się spodziewałam, że takie obrażenia jak te będą mieć taki skutek. Do Sali wpadły Kate i Jade.

- Wyglądasz okropnie!- powiedziała Kate.

- Lepiej niż ty- zażartowałam.

- Widzę, że poczucia humoru ci nie brak- chichotała Jade.

Do pokoju wpadł Luke. Podbiegł do mnie i przytulił.

- Luke, dusisz- ledwo przeszło mi przez gardło. Przestał mnie ściskać.

- Przepraszam.- powiedział ze skruchą.

Opowiadali co u nich. Powiedzieli, że Gabe zniknął po tym co się stało. Nie wiedzą gdzie jest. Czuję urazę pod pewnym względem. Czuję się jakby ktoś mnie zdradził i wbił nóż w plecy. Nadszedł wieczór i musieli iść. Jade została.

- Co się stało?- pytam.

- Martwię się o Gabe'a- no tak, jest w nim zakochana.

- Na pewno nic mu nie jest- nie mam pewności, ale chcę ją pocieszyć a nie zdołować.

- Wiesz, co ja czuję. Rozumiem też, że chowasz do niego urazę. Jednak nie umiem się tego pozbyć.

- Rozumiem. Musisz się z tym przespać. Gabe w końcu wróci.

- Tak. Na pewno.- po tych słowach wyszła.

*Perspektywa Jade*

Wyszłam od Rachel. Ona ma do niego silny uraz. Nie dziwię jej się, ale Gabe nie podniósłby ręki na przyjaciela. A jeśli to na pewno żałuje. Muszę go znaleźć. Wymknęłam się w nocy. Krążyłam po ziemi. Gdzie osoba tak zdołowana jak Gabe, by poszła? Jakiś bar! Postanowiłam posprawdzać w każdym. Przeszłam ich kilka i nic. Postanowiłam w jednym posiedzieć dłużej i zamówić coś do picia. Wzięłam po prostu mineralną. Nagle dosiadł się do mnie jakiś facet. Obleśny. Trochę przypominał Franka.

- Hej, mała- nawet ton głosu go przypomina.

- Cześć i do widzenia- nie chciałam grać w jego głupie gry.

- Nie, tak szybko się nie pożegnamy.

Chciał mnie dotknąć, ale ja go automatycznie od siebie odsunęłam. Rąbnął o podłogę i wyraźnie się wściekł. Chciał się na mnie rzucić, ale zabiły go kule od strzału. Spojrzałam na mojego wybawiciela. To Gabe! Rzuciłam mu się na szyję. Rozpłakałam się.

- Chodźmy stąd- szepnął mi do ucha.

Wyszliśmy trzymając się za ręce. Podążaliśmy ulicami, by w końcu dotrzeć do lasu.

- Musisz wrócić- powiedziałam.

- Nie dam rady. Nie spojrzę nikomu w oczy. Nie mogę.- odpowiedział widocznie przybity.

- Musisz. Tylko nie pozwól, by tego typu incydenty się powtarzały. Rachel się już obudziła- dotknęłam jego policzka.- Musisz ją przeprosić.

Nie wytrzymałam i pocałowałam go. Odwzajemnił.

- Po prostu tam wróć- powiedziałam ciepłym głosem. 

*Perspektywa Rachel*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Perspektywa Rachel*

Leżałam i czytałam jakieś czasopisma. Na śniadanie dostałam jakąś papkę. Pielęgniarka mówi, że ,,na moją wątrobę trzeba jeszcze uważać". Wkurza mnie ta babka. Mądrzy się i jest nieczuła na nic. Już mój dziadek się mną przejął! Podobno odwiedzał mnie, gdy byłam w śpiączce. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju. To była Jade i...Gabe. Nie patrzyłam na niego wrogo ani ze strachem. Nie miałam w sobie żadnych emocji.

- Przepraszam- Gabe był smutny.

Nie popełnię tego błędu co przy Luke'u. Uwielbiam Gabe'a, ale nie kocham tak jak chłopaka. Prędzej jak brata.

- Wybaczam- odetchnął z ulgą- Ale mogę ci to przez jakiś czas wypominać.

- Mówiłam, że nie będzie tak źle- powiedziała do niego Jade i objęła go z tyłu.

- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytałam.

- E...Bo my jesteśmy razem- powiedział niepewnie Gabe.

- Super! Cieszę się!- już nie będą sami, a to po prostu świetnie!

I w ,,cudownym" oddziale szpitalnym spędziłam kolejny tydzień. 

Angel or DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz