Rozdział XI

1.2K 64 3
                                    


- jesteś pewna, że nic nie kupujesz? – zapytał załamany Ryan, którego koszyk też był pusty. Wypad do księgarni okazał się niezbyt trafiony, bo żadne z nas nic nie wybrało.

- taa, nie ma chyba nic ciekawego – wzruszyłam ramionami, wyginając przy tym kąciki ust ku dołowi. Ryan widząc moją minę wybuchnął śmiechem. Nigdy wcześniej nie słyszałam tak szczerego śmiechu, więc po chwili dołączyłam do niego. Jakieś dwie dziewczyny niedaleko nas spojrzały na nas jak na dziwaków. Słyszałam, jak szepczą do siebie

- pewnie są z Jonathana, tylko tam są tacy dziwacy

- myślisz?

- tak, zobacz, mają te dziwne tatuaże, które noszą niektórzy ich uczniowie.

- no tak, bogatym przewraca się w głowach

Nie słuchałam ich dłużej, bo Ryan skinął na mnie, żebyśmy wyszli ze sklepu. Wiedział, że słyszałam rozmowę tamtych dziewczyn, dlatego wyjaśnił mi ich zachowanie kiedy byliśmy na dworze.

- wśród Przyziemnych panuje przekonanie, że do Akademii chodzą tylko wybrani, ci z najbogatszych rodzin. Ma to zatrzymać ich pytania o przyjęcie do szkoły. Kiedyś próbowano 'wymieszać' Przyziemnych z innymi uczniami, ale utrzymanie Świata Cieni w tajemnicy nie było łatwe.

- Podziemni ich nie akceptowali?

- wręcz przeciwnie, powiedzmy, że niektóre wampiry nie miały zupełnie nic przeciwko zwykłym ludziom. Zupełnie nic przeciwko, jeżeli wiesz, o czym myślę - no tak, to potrafiłam sobie wyobrazić. Nie poznałam jeszcze żadnego wampira, chociaż wydawali się być w porządku. Mimo tego wierzyłam Ryanowi.

- okay, co teraz robimy? – mieliśmy jeszcze dużo czasu do zachodu słońca.

- trzeba korzystać z wolnego dnia, może pójdziemy do parku? Jest ładna pogoda

- w sumie, czemu nie – uśmiechnęłam się do niego.

Park był niedaleko, jakieś dwie przecznice dalej. Nie był duży, ale bardzo ładny. Wszędzie było dużo drzew, między którymi wiły się piaskowe dróżki, przy których stały ławeczki. Zatrzymaliśmy się przy budce z lodami, kupiliśmy sobie po dwie kulki.

- pokażę ci moje ulubione miejsce w tym parku. Mieszkam na obrzeżach, więc często tu kiedyś bywałem – poprowadził mnie w stronę jeziora. Zeszliśmy z głównej ścieżki i skierowaliśmy się w stronę ogromnej wierzby. Jej liście delikatnie szumiały na wietrze, niektóre zanurzały się w wodzie. Drzewo rzucało cień na trawę, tworzyło delikatną zasłonę od reszty parku. Usiedliśmy pod nim tak, żeby widzieć jezioro i pływające po nim łabędzie.

- pięknie tu – westchnęłam. – tak spokojnie, można by siedzieć tu cały dzień.

- tak, to prawda. Odkryłem to miejsce kiedy miałem siedem lat i po raz pierwszy uciekłem z domu – uśmiechnął się, jakby wspominał coś zabawnego.

- uciekłeś z domu jako siedmiolatek? – nie mogłam się nadziwić, który siedmiolatek ucieka z domu?

- tak, pokłóciłem się z mamą i przybiegłem tutaj. Znaleźli mnie po dwóch godzinach, ale i tak to liczy się jako ucieczka – zaśmiał się. Odgarnął swoje gęste włosy, żeby nie wpadały mu do oczu.

- o co się tak mocno pokłóciliście? – zapytałam z ciekawości.

- nie chciałem być Nocnym Łowcą. Nie są tak super jak Batman, ale ona uważała inaczej. Długo nie mogłem jej tego wybaczyć – jego szczerość kompletnie mnie rozwaliła. Wybuchłam śmiechem

- to wcale nie jest takie śmieszne – powiedział widocznie powstrzymując się od śmiechu.- wtedy bardzo chciałem mieć swój własny Batmobil i traktowałem sprawę bardzo poważnie.

Kiedy już opanowaliśmy śmiech, zapytałam – czyli od zawsze wiedziałeś, że jesteś Nephilim.

- tak, moi rodzice nigdy nie trzymali tego w tajemnicy przed nami. Otwarcie rozmawialiśmy o naszej pracy, która jest trochę inna niż mogłaś odnieść wrażenie, że jest.

- to znaczy? – jego słowa mnie zaintrygowały

- przede wszystkim jest bardzo ciężka. Tu, w Akademii pierwszy rok treningów jest lekki, żeby dopiero przygotować nas do porządnego wysiłku. Dlatego pewnie już jako dziecko byłaś aktywna fizycznie. Tak zalecają, żeby od najmłodszych lat budować naszą kondycję i wytrzymałość organizmu.

- no tak, to prawda. Od zawsze rodzice zachęcali mnie do uprawiania sportów, szczególnie do sztuk walki.

- to na pewno będzie przydatne. Jednak trzeba bardzo poświęcić się treningom, bo niektóre demony są bardzo silne, szybkie i chwila nieuwagi albo słabości i już po tobie. Nawet bardzo doświadczeni Łowcy padają ofiarą co silniejszych demonów – jego słowa nie brzmiały zbyt optymistycznie – dlatego Nephilim żyją krótko. Mimo tego, że jesteśmy silniejsi, szybsi od Przyziemnych, mamy Runy, ale i tak to bardzo często nie jest wystarczające – dobra, to mnie dobiło. Byłam przygotowana na to, że jest to ryzykowna praca, ale że aż tak bardzo? – no ale nie popadajmy w depresję. Wyglądasz, jakbyś miała zaraz się spakować i uciec z Jonathana – uśmiechnął się delikatnie.

- chyba przeszło mi to przez myśl – powiedziałam niepewnie

- spokojnie, może trochę przesadzam. Nie chciałem cię wystraszyć – spojrzał mi w oczy i się zamyślił.

- mówił ci już ktoś, że masz piękne oczy?

- rodzina się liczy?

- niee

- to nikt – sama też nie uważałam, żeby były piękne. Na pewno były dziwne. – raczej w podstawówce się z nich śmiali. Albo się mnie bali. Wiesz, dwa różne kolory oczu nie pomagają w zdobywaniu przyjaciół.

- a powinno być wręcz przeciwnie! Nigdy nie widziałem piękniejszych oczu. Są wyjątkowe, odpowiednie dla ciebie – zawstydzał mnie swoimi słowami. Miałam jednak wrażenie, że mówi szczerze.

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz