Rozdział IV

1.7K 71 6
                                    

Kiedy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się dość duży pokój. po prawej stało duże biurko, a zaraz przy drzwiach ogromna szafa. Teraz rozumiem entuzjazm Liz, szafa była serio duża. Postawiłam obok niej walizkę i dużą sportową torbę. Łóżko stało na środku pokoju, dosunięte zagłówkiem do ściany.

Pomimo dość dużego okna w pokoju nie było zbyt jasno. Mnie to jednak nie przeszkadza, nie przepadam za słońcem świecącym prosto w oczy, szczególnie rano.

- i jak ci się podoba? – zapytała Liz

- jest okay – odpowiedziałam – spodziewałam się duuużo gorszych warunków – to była prawda, widziałam, jak wyglądają pokoje w internatach w innych szkołach.

- oczywiście jest duży minus, mianowicie jest jedna łazienka na cztery pokoje, dlatego uprzedzam, musisz się dogadać z dziewczynami obok i znad przeciwka, kto kiedy chodzi, albo walczyć o przetrwanie rano.

- jakoś to ogarnę...

- masz może jakieś pytania? – kiedy zobaczyła, że kręcę głową, kontynuowała - Wszystko jest opisane dokładniej w informatorze, jeśli później ci się coś przypomni. Aha! Prawie bym zapomniała – pokręciła głową jakby nie wierzyła, jak to mogło się stać – twój mundurek wisi w szafie

Zaraz, zaraz... -mundurek? – zapytałam z niedowierzaniem

- tak, mundurek. Wszyscy tutaj noszą mundurki. Ale spokojnie, nie są takie złe – spojrzała w dół na swoje ubranie. Rzeczywiście, wcześniej nie zwróciłam uwagi na jej strój. Miała rację, nie był zły, śmiałabym nawet powiedzieć, że był bardzo ładny. Składała się na niego prosta biała koszula, ładnie skrojona bordowa marynarka z przyszytym emblematem, zapewne logiem szkoły, oraz w dokładnie takim samym kolorze krótka rozkloszowana spódniczka. Całość wyglądała bardzo ładnie. – na szczęście buty możemy dobierać same – uśmiechnęła się, wskazując na swoje czarne szpilki.

Z tego, co się orientuję, w szafie znajdziesz też rożne stroje do ćwiczeń. Poradzisz sobie? – pokiwałam głową na znak, że dam sobie radę. – w takim razie lecę dalej. Kolacja o dziewiętnastej, załóż mundurek i nie spóźnij się! Pan Miles, woźny, bardzo tego nie lubi – mrugnęła do mnie i za chwilę już jej nie było.

Pierwsze, co zrobiłam po jej wyjściu, było sprawdzenie zawartości szafy. Wisiało w niej kilka wersji mundurków podobnych do stroju Liz, jednak były czarne. Zastanawiałam się, od czego zależy ich kolor. Obok nich, starannie złożone, leżały koszulki do ćwiczeń. Jedne miały długie, inne krótkie rękawy. Były tam też bluzy i spodnie sportowe o różnych długościach. Zaczęłam się zastanawiać, skąd Akademia ma na to pieniądze, bo wątpię, żeby państwo dopłacało do szkoły Nocnych Łowców...

Zamknęłam szafę z lekkim trzaskiem, wzięłam z biurka informator i położyłam się na łóżku, aby go przeczytać.

Witaj w Akademii Jonathana, Cecily.

Mamy nadzieję, że poczujesz się tu jak w domu i szybko znajdziesz przyjaciół. Nie mniej jednak ważne jest dla nas, aby Twoje osiągnięcia w nauce były jak największe. Liczymy, że umiejętności zdobyte w Przyziemnej szkole zaowocują w naszej Akademii i pozwolą uzupełnić wiedzę z nowych przedmiotów. Swój plan lekcji znajdziesz na osobnej kartce. Listę zasad i wymagań także znajdziesz w tym informatorze.

Sukcesów i osiągnięć życzy Grono Pedagogiczne pod dyrekcją Amelii Herondale.

Westchnęłam odkładając kartkę na łóżko. Typowa gadanina nauczycieli... oceny, osiągnięcia... Na następnej kartce wydrukowany był plan lekcji. Kiedy tylko na niego spojrzałam, bardzo się zdziwiłam, nie tylko faktem, że lekcje zaczynają się dopiero o dziewiątej, ale tym, jakie są to lekcje...

1. Łacina

2. Runy i Znaki na podstawie Szarej Księgi

3. Astronomia i astrologia

4. Demonologia

5. Zajęcia na siłowni

6. Poprawa sprawności fizycznej

7. Walka bezpośrednia

8. Walka bronią białą

Hmmm.... Nigdy wcześniej nie miałam podobnego planu lekcji, ale też nigdy wcześniej nie powiedziałabym, że moim powołaniem jest zabijanie demonów, więc chyba już mnie nic nie zdziwi....

Następną kartką był plan szkoły. Nie przypuszczałabym, że jest taka wielka! Nie wiem, jak ja się tu odnajdę.

Następna w kolejności była cienka książeczka zatytułowana „zasady, prawa i obowiązki". Przeczytałam ją szybko, a w pamięć zapadło mi kilka zasad, przede wszystkim „na terenie Akademii zabrania się hodowania werbeny i innych roślin z tej rodziny", „w Akademii panuje tolerancja, jakiekolwiek przejawy dyskryminacji będą surowo karane" i kilka podobnych.

Kiedy skończyłam czytać, zobaczyłam, że do kolacji mam już tylko pół godziny. Szybko poprawiłam delikatny makijaż, przebrałam się w mundurek, który bardzo dziwnym trafem pasował idealnie i był przy tym bardzo wygodny i już byłam gotowa do wyjścia. Zostało mi może jeszcze jakieś pięć minut, dlatego postanowiłam już wyjść. Zabrałam kluczyk z biurka i zamknęłam za sobą drzwi. Po drodze minęłam kilka dziewczyn w mundurkach o trzech kolorach: czarnym, bordowym i granatowym.


Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz