Rozdział XXIX

1.3K 54 24
                                    



Stałam pod drzwiami pokoju Ryana i nie wiedziałam, co robić dalej. Kiedy sekundę wcześniej wyciągnęłam rękę, aby zapukać, zdawało mi się, że słyszę rozmowę. Jednak wydawało mi się, że słyszę tylko jeden głos, Ryana, który zdawał się toczyć ze sobą jakąś ożywioną dyskusję.

Nagle drzwi otworzyły się szeroko. Moja ręka zastygła w powietrzu, ale zaraz ją opuściłam. Zobaczyłam Ryana, którego ciemne włosy były w nieładzie, oczy miał podkrążone, jakby nie spał od kilku dni.

- rozmawiasz sam ze sobą? – zapytałam, zanim on zdążył cokolwiek powiedzieć.

- podsłuchujesz? – odpowiedział pytaniem na pytanie, pozostawiając moje bez odpowiedzi.

- może. Możemy pogadać? – spojrzał mi w oczy z niekrytym zaskoczeniem

- jasne, chodź – odsunął się, abym mogła wejść do pokoju. – przepraszam za bałagan

Dopiero, kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku panującego w pokoju, zrozumiałam, o co mu chodzi. Wszędzie pełno było czarnych ciuchów, na biurku walały się kartki papieru i książki z Runami, a krzesło miało powykrzywiane nogi, jakby ktoś z ogromną siłą rzucił nim o ścianę.

-no taaak, widzę, że emocje poniosły

- to.. to akurat sprawka Dave'a – powiedział, kiedy zauważył, że patrzę na krzesło. – zapomniałem powiedzieć Amelii, że potrzebuję nowe.

- no tak, Dave... odwiedził cię, od czasu, kiedy odszedł z Akademii? – sama nie wiem, czy chciałam usłyszeć odpowiedź na to pytanie.

- nie i nie sądzę, żeby szybko zaczął tęsknić. Ostatnim razem dość dobitnie pokazałem mu, co o nim sądzę.

- oh... w sumie, dobrze wiedzieć – zapadła krótka cisza. Ryan usiadł na łóżku, jedynym uporządkowanym miejscu w tym pokoju. Robiło duży kontrast do reszty pokoju, ale to tak idealnie pasowało do Ryana, chłopaka pełnego kontrastów. Usiadłam obok niego, chciałam znów poczuć jego bliskość. Byłam tak blisko, mogłam go dotknąć, jednak nie zrobiłam żadnego ruchu.

- chciałam cię przeprosić – zaczęłam

- czekaj, chyba nie dosłyszałem. Ty mnie przepraszasz? Cecily Blackthorn mnie przeprasza! Nieustannie mnie zaskakujesz – powiedział swoim dawnym, ironicznym tonem, jednak zaraz dodał poważnie – Cecily, to chyba ja powinienem przepraszać, nie sądzisz?

- nie. Ry, ty ju przepraszałeś. Teraz moja kolej. Od czasu tej historii zachowuję się jak idiotka. Ne tylko tym, że jestem wobec ciebie okropna, ale też wobec innych. Całe dnie nie robię nic innego, tylko ćwiczę...

- no to akurat mi się podoba – zaśmiał się

- przestań – jakimś cudem ja też się uśmiechnęłam. – chodzi o to, że chciałam uciec od myślenia na temat ciebie, na temat nas. Jednak dzisiaj dotarło do mnie, jakie to było głupie. Nie mogę obwiniać cię za to, co zrobiłeś nie panując nad swoim zachowaniem. Nie oznacza to, że podoba mi się to, co zrobiłeś, jednak nie powinnam dodatkowo uświadamiać cię, jak bardzo schrzaniłeś, bo to sam wiesz najlepiej.

- wow. Dziękuję.. chyba. W zasadzie, nie wiem, co powiedzieć, Cecily. Byłem pewien, że wszystko już stracone, że nigdy mi nie wybaczysz... - kiedy to mówił, wyglądał tak bezbronnie, jednak coś w jego oczach się zmieniło. Ukryty w nich smutek ustąpił miejsca jakiemuś nowemu wyrazowi, być może uldze.

Właśnie ta zmiana w jego oczach, ten promyk nadziei skłonił mnie do tego, co zrobiłam później. Przybliżyłam się w jego stronę i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek, najpierw niepewnie, jakby nie wierzył, jednak po chwili nabrał dawnej pewności siebie.

I znów wszystko było tak, jak od zawsze powinno być. 

------------------------------------------------------------

kochani! niestety dotarliśmy do końca "Akademii".... Jednak zainteresowanych moją dalszą twórczością zapraszam na nowiutką powieść "Uratuj mnie." :) 

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz