Rozdział XII

1.1K 57 0
                                    

- cholera! – krzyknęłam, kiedy spadłam z liny przypiętej do belki przy suficie. – byłam tak blisko góry!

- cicho, Blackthorn, nie irytuj się – warknął Brian. Ewidentnie nie był dziś w humorze.

- a ciebie co ugryzło? Albo raczej kto? – poruszyłam znacząco brwiami, starając się go trochę rozśmieszyć. Chyba nie pomogło, bo rzucił z nadąsanym spojrzeniem

- no właśnie nikt, w tym tkwi problem – jego odpowiedź wywołała u mnie napad śmiechu – to wcale nie jest śmieszne – prychnął. - ty już po tygodniu spiknęłaś się z Ryanem Idealnym Fairchild, a ja coraz młodszy nie będę – okay, teraz zrobiło mi się go szkoda.

-nie smuć się, kochany, tobie też kogoś znajdziemy – posłałam mu ciepły uśmiech. On jednak nie wyglądał na przekonanego, bo zrezygnowany stwierdził

- to nie będzie takie łatwe!

- co nie będzie łatwe? – zza naszych pleców rozległ się głos Ryana.

- eeeee, nic, nic – Brian zawstydził się, co było widać po jego czerwonych policzkach

- okay, przyszedłem tylko zapytać, czy mogę porwać Cecily.

- jasne – bąknął Brian. – i tak miałem już iść do szatni. Męska szatnia to nie miejsce dla dam

- że jeszcze ciebie z niej nie wywalili – odgryzłam się, na co przyjaciel spiorunował mnie wzrokiem. Odwrócił i ruszył do szatni. Pewnie powie Lightwoodowi, naszemu trenerowi, że boli go głowa.

- mamy jeszcze godzinę, może pokażę ci kilka technik walki Serafickim nożem? I tak nic ciekawego dzisiaj nie robimy – kiwnął głową w stronę Alexandra Lightwooda, który siedział na ławce z grubą, oprawioną w czerwony materiał książką.

- w sumie, dlaczego nie – wzruszyłam ramionami. Byłam już zmęczona po godzinie treningów, a ręce bolały mnie od podciągania się na linie, ale 'seraficki nóż' nie brzmi jak ciężka broń.

Okay, trochę się myliłam. Jednak był dość ciężki, nie jakoś bardzo ciężki, ale mimo wszystko. Nie był też mały i krótki jak typowy nóż, za to wyglądał prawie jak normalny miecz, tylko trochę szerszy. Wyjątkowe w serafickich nożach było to, że każdy z nich był nazwany imieniem Anioła. Po jego wypowiedzeniu nóż lekko rozświetlał się, co było znakiem, że jest gotowy do walki. Mój nazywał się Zuriel.

- musisz go trzymać mocno, ale nie ściskać. Stań pewnie na nogach – Ryan już wczuł się w rolę nauczyciela. – w cios musisz włożyć całą siłę, dlatego musisz trzymać równowagę. Nie używaj tyko rąk, zaangażuj całe ciało. Czekaj pokażę ci – stanął za mną i chwycił moje ręce nakierowując je w odpowiednią pozycję. Jego bliskość i dotyk dłoni odciągnęły moją uwagę od noża. Nawet po godzinnym treningu nie był spocony, nadal pachniał lawendowym mydłem. Najwidoczniej działało to w obie strony, bo też przestał skupiać się na ułożeniu moich rąk i spojrzał mi w oczy. Nie wiem, co nastąpiłoby później, bo po sali rozległ się głos Lightwooda – koniec treningu! Możecie iść do pokoi. Szybciej, za trzy sekundy zamykam salę! – widocznie się niecierpliwił. Ryan wyglądał na zawiedzionego takim obrotem sytuacji.

Nawet się nie przebierałam, zabrałam tylko torbę z szatni i pobiegłam do pokoju. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w świeże ciuchy. Byłam ciekawa, czy Bonnie i Annie już przeprowadziły się naprzeciwko, napisałam do Bonn sms. Po minucie odpisała ja tak, nie wiem jak Ann. Przyjdź za dwie minuty, pójdziemy sprawdzić co u niej.

Po kilku minutach byłam już w pokoju naprzeciwko.

- Cecily, jak my się dawno nie widziałyśmy! – zawołała przyjaciółka. – opowiadaj, jak tam wyjazd.

Kiedy już wszystko jej opowiedziałam, wspomniałam nawet o dzisiejszym treningu. – prawie się pocałowaliśmy.

- jak to 'prawie'? – uniosła brwi ze zdziwienia.

- Alexander ogłosił koniec lekcji i musieliśmy wyjść z sali.

- nie wierzę! On to ma wyczucie czasu... dobra, poczekaj, pójdę po Annie – to powiedziawszy wyszła z pokoju. Po chwili usłyszałam głośny krzyk. Wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu Bonnie. Stała przed drzwiami pokoju Annie i patrzyła na coś, co jest w środku, przerażonymi oczami, jedną ręką zakrywając usta ze zdziwienia.

- co się tam stało?! – podeszłam bliżej i zobaczyłam, co tak przeraziło przyjaciółkę.

 ܿ

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz