Rozdział XXIII

825 45 0
                                    


- lubię twoich rodziców – powiedział wesoło Ryan wieczorem, kiedy wieczorem siedział znów na moim krześle z nogami na biurku, czym niezmiernie mnie irytował. Rodzice właśnie odjechali.

- przepraszam za mamę. Za to, że poruszyła ten temat

- spokojnie, to naprawdę stare dzieje – chciał udawać twardziela, nawet prawie mu to wyszło. – już nie ważne – posłał mi uśmiech. – chodź tu, Cecily – usiadłam mu na kolanach jak mała dziewczynka. W tej chwili chciałam po prostu mieć go przy sobie. Objęłam go ramionami. Mimo jego muskularnej sylwetki teraz wydawał mi się być mały i bezbronny.

- naprawdę chcesz siedzieć przy Dave'ie podczas posiłków? Nie przeszkadza ci to? – słysząc to chłopak zaśmiał się cicho

- Cecily, nie mogę uciekać przed moim ojcem. To, że nie darzę go sympatią nie może wpłynąć na twoje relacje z przyjaciółmi, a w tym przypadku z Brianem. Dlatego odpowiedź na twoje pytanie to nie, nie przeszkadza mi to

Po około trzydziestu minutach musieliśmy się rozstać, bo było już późno. Ryan zanim wyszedł odwrócił się i oznajmił – Cecily, czasami mogę mieć swoje humorki. Od początku roku taki dzień jeszcze nie wystąpił, dlatego jestem pewien, że niedługo nadejdzie. Dlatego ostrzegam, bo mogę być nieznośny – i zamknął za sobą drzwi.

Niestety, na spełnienie jego słów nie musiałam długo czekać.

Kilka dni później wszedł do Sali z takim spojrzeniem, jakby miał kogoś zabić. Ze złością usiadł przy stole nie racząc nikogo nawet jednym spojrzeniem.

- a tego co ugryzło? – zapytał Brian

- to norma, Brian- odparł Dave – lepiej zostaw go w spokoju.

Pora śniadania już się kończyła, dlatego zapytałam Ryana, czy nie jest głodny

- nie, dziękuję – niemal warknął, nadal na mnie nie patrząc.

- może nie idź dzisiaj na zajęcia, Ryan? Trener to zrozumie – w głosie Dave'a wyczułam coś na kształt troski

- nic mi nie jest! – krzyknął chłopak i wyszedł z Sali.

- serio nie żartował z tymi humorkami – mruknęłam pod nosem, lecz nie umknęło to Dave'owi.

- taaak, w te dni bardziej przypomina wampira – wzruszył ramionami – musisz się przyzwyczaić. Może i jest w większości Nocnym Łowcą, ale jego druga natura daje o sobie znać.

- współczuję mu – powiedziała Bonnie, kiedy skończyła owsiankę z owocami. – nie wyobrażam sobie być w części wampirem

- to wcale nie jest takie złe – Dave zgromił ją wzrokiem. – tylko czasami bywa uciążliwe

- wiesz co, Bonnie, powinnaś sobie kogoś znaleźć – wypalił nagle Brian. Czarownica spojrzała na niego pytająco – no, wiesz, teraz tylko ty zostałaś i...

- czy ty chcesz mi powiedzieć, że ty i Dave?! – wytrzeszczyła oczy. Nie wiem, jak mogła wcześniej nie zauważyć, że coś ich łączy. Najwidoczniej oni też tego nie ogarniali, bo trochę się speszyli. Właściwie ojciec Ryana (nadal nie mogę w to uwierzyć, że jest jego ojcem, w końcu wygląda na góra osiemnaście lat) wyglądał, jakby miał zapaść się pod ziemię.

***

- Fairchild, możesz się do cholery ogarnąć? – słyszałam ostry głos trenera Lightwooda. Jego palce wbijały się w bark Ryana, którego niemal rozsadzała złość.

Jak tylko wszedł na salę gimnastyczną było jasne, że zaraz zrobi komuś krzywdę. Wszystkim zgromadzonym Łowcom posyłał mrożące spojrzenie, aż bałam się do niego podejść. Postanowiłam zostawić go w spokoju. Na jego (albo nasze) nieszczęście Lightwood postanowił dzisiaj poćwiczyć z nami walki z drugim przeciwnikiem. Ja miałam walczyć z niską blondynką, którą dość szybko udało mi się powalić na ziemię. Rzeczywiście robiłam się coraz lepsza (ahh ta wrodzona skromność). Później na ring wszedł Ryan. Jego przeciwnik, Tom, wyglądał niemal tak samo groźnie jak Ryan w tej chwili. Jednak był niemal dwa razy większy od mojego chłopaka i co najmniej o głowę wyższy. Normalnie uznałabym, że Tom wygra, ale nie dziś. Fairchild niemal rzucił się na przeciwnika i ze złością zaczął go okładać pięściami. Dobrze wykorzystał to, że jest mniejszy i sprawniejszy od Toma i umiejętnie wymijał jego ciosy. W jego oczach pojawił się groźny błysk, a walka stała się jeszcze bardziej brutalna. Kiedy usłyszeliśmy chrupot łamanej kości Lightwood wbiegł na ring i siłą odciągnął Ryana od drugiego chłopaka. Posłał Toma do pielęgniarki i zaczął wrzeszczeć na Fairchilda, po czym wysłał go do pokoju aby się uspokoił, a sam poszedł zgłosić sprawę dyrektorce. Mam nadzieję, że nie dostanie się Ryanowi za mocno. W końcu nic nie mógł poradzić na swoją wybuchową naturę.

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz