Rozdział XVI

982 50 0
                                    


- dobrze się dzisiaj spisaliście – podsumował Alexander, kiedy dwie godziny później byliśmy w drodze powrotnej. – wspomnę o tym Amelii, powinna wiedzieć, że mamy perełki w Akademii. Rzadko kiedy na pierwszym patrolu nie pomagam, a wy daliście radę demonom, które były mieszanką kilku gatunków. Ryan, gratuluję pomysłowości, ścięcie głowy demonowi było idealnym posunięciem. Cecily, idealna celność i pewna ręka.

Wjechaliśmy na parking Akademii. Musiało być już późno, bo większość świateł była zgaszona. Alexander nie wszedł z nami głównym wejściem, udał się prosto do mieszkań nauczycieli, które znajdowały się w budynku obok.

- może się przejdziemy? Nad jeziorem musi być teraz cudownie.- zaproponował Ryan. Nie mogłam mu odmówić.

Droga do jeziora nie była długa, spędziliśmy ją w ciszy, która nikomu nie przeszkadzała, po prostu zbieraliśmy siły po walce.

Jezioro było na tyle płytkie, aby móc przejść je bez konieczności zamaczania głowy, jednak na tyle duże, aby swobodnie pływać. Przy brzegu stały stare, drewniane ławeczki. Usiedliśmy na jednej z nich. Nocne niebo było ciemnogranatowe, gdzieniegdzie upstrzone gwiazdami, od czarnej tafli wody odbijał się księżyc w pełni, którego srebrne światło nadawało okolicy magiczny wygląd. Skóra Ryana wydawała się prawie biała, jeszcze bardziej kontrastowała z czarnymi włosami i ubraniem.

- niesamowite jest to, jak to miejsce zmienia się wraz ze zachodem słońca.

- myślisz, że woda nadal jest ciepła? – zapytałam.

- można to sprawdzić – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, po czym wstał i zdjął bluzę, buty i spodnie. Wszedł do wody i zatrzymał się dopiero, kiedy sięgała mu ona do pasa. – cieplutka. Wchodzisz? – uniósł brew, jakby drocząc się ze mną.

- myślisz, że nie wejdę? Ja? – zaśmiałam się. Także zdjęłam ubrania i w bieliźnie (na szczęście była czarna!) weszłam do wody. Podeszłam do niego i ochlapałam go wodą. Przez chwilę na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie, kiedy woda zetknęła się z jego twarzą.

- nie wierzę, że to zrobiłaś! Pożałujesz tego, Blackthorn! – w tym momencie na mojej głowie wylądowała ogromna fala wody.

- jak mogłeś! Miałam nie moczyć włosów! – ledwo wykrztusiłam te słowa, bo niekontrolowanie wybuchłam śmiechem.

- coś mówiłaś? – znowu mnie ochlapał – aaaa... mówiłaś coś o włosach! Chciałaś je zamoczyć? Nie ma sprawy! – kolejna fala wody na głowie.

- tyyyyy ... niech ja tylko cię dorwę!

- najpierw musisz mnie złapać! – posłał mi zarozumiały uśmieszek i zaczął uciekać. Podjęłam pościg, jednak bieganie w wodzie było strasznie męczące, szczególnie po kilkugodzinnym patrolu z przygodami. Ryan chyba też się zmęczył, bo zwolnił i wyszedł na brzeg, a ja postanowiłam wykorzystać okazję i rzuciłam mu się na plecy.

- mam cię! - krzyknęłam triumfalnie. Odwrócił się i nasze usta się spotkały. Nie spodziewałam się tego pocałunku, jednak nie odrzuciłam go. Miał miękkie usta, takie, które aż chce się całować. Był delikatny, ale stanowczy. Ręce położyłam mu na karku, a on objął mnie w pasie swoimi. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, tylko my i jezioro nocą. Jednak chwilę później Ryan odsunął się ode mnie. Spojrzał mi w oczy, zobaczyłam niemal wszystkie jego emocje i wspomnienia. Od małego buntownika, który uciekł z domu, przez samotnie trenującego wojownika, aż do młodego mężczyzny, który odkrywa świat na nowo, którym jest teraz. Tym razem to ja zaczęłam długi pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Świadomość, że jesteśmy sami, w tak romantycznym otoczeniu, praktycznie pozbawieni ubrań, przyprawiała mnie o zawrót głowy. Palce wplotłam w jego gęste czarne włosy, studiowałam na pamięć każdy skrawek jego nagiej skóry. Zszedł ustami niżej, całował moją szyję, jednak po chwili się opanował.

- Cecily, może wróćmy już do Akademii? – zapytał zdyszany. Rozumiałam, o co mu chodzi; jeszcze nie teraz, nie dziś. Nie tutaj. Pokiwałam głową.

W holu świeciły się tylko małe lampki, więc panował półmrok. Ryan odprowadził mnie pod same drzwi pokoju, w obawie, że coś mi się stanie. Ryzykował zawieszeniem praw ucznia, bo spotkania w nocy były zakazane, ale nie spotkaliśmy po drodze żadnego nauczyciela.

- dobranoc – wyszeptałam, aby nikogo nie obudzić.

- dobranoc – odszeptał i pocałował mnie delikatnie. Było po nim widać, że chce więcej, najchętniej wyważyłby drzwi znajdujące się za moimi plecami, aby spędzić resztę nocy ze mną i z trudem się powstrzymuje, żeby tego nie zrobić. – do zobaczenia jutro – mrugnął do mnie i oddalił się w stronę schodów.

Otworzyłam drzwi i pospiesznie chwyciłam piżamę i ręcznik, pobiegłam do łazienki, gdzie szybko się umyłam. Po powrocie do pokoju od razu zasnęłam, zmęczenie ze mną wygrało.

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz