Rozdział XXI

876 50 0
                                    

- czekaj co? –zawołałam. – przecież to... przecież jesteś Nephilim!

- no taak, ale słyszałaś, że krew Nocnych Łowców jest dominująca? – pokiwałam głową. Trochę ogarniałam genetykę z czasów przyziemnej szkoły. – no widzisz. Dlatego mimo swojej domieszki krwi Faerie nadal jesteś Nephilim. Ja także.

- to dlaczego Dave mówił coś o twoim słuchu?

- widzisz, Cecily, pomimo tego, że jesteś Nocną Łowczynią, nadal masz te wyjątkowe oczy i uszy delikatnie przypominające elfie. Krew Nephilim może i jest dominująca, ale pewnych cech nawet ona nie może wykorzenić. Masz te cechy, chociaż twoje pokrewieństwo z Faerie jest bardzo, bardzo dalekie. Na moje nieszczęście, pokrewieństwo moje i Dave'a jest bardzo... bezpośrednie.

- chcesz powiedzieć, że...

- jestem w połowie wampirem, Cecily. I krew Nephilim wcale tego nie umniejszyła w moim przypadku. Genetyka to suka.

- dobraliśmy się jak w korcu maku – podsumowałam. Obaj byliśmy mieszańcami. Tylko, że w moim przypadku skończyło się tylko na delikatnie innym wyglądzie, a w jego.. niekoniecznie.

- żebyś wiedziała, Cecily – wyszeptał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

- myślałam, że twoja rodzina jest normalna – wypaliłam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.

- w żadnym stopniu nie jest. Dowiedziałem się wszystkiego kiedy miałem siedem lat.

- wtedy, kiedy uciekłeś z domu? to dlatego.. – pokiwał głową. Wiedziałam, że coś było nie tak z tymi jego niby dziecięcymi marzeniami.

- mama mi wszystko powiedziała. Tata dowiedział się przypadkiem i ją zostawił. – powiedział z gorzkim uśmiechem. – mama zdradzała go z tą pijawką niejednokrotnie. Była wtedy bardzo młoda i głupia. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, wmówiła tacie, że to jego dziecko, ale po pewnym czasie nie dało się ukryć tego, kim jestem. Myślała, że będę normalnym Nocnym Łowcą, ale szybko okazało się, że nie do końca tak jest. Kiedy zrozumiała, że mam w sobie coś z wampira, nie chciała mieć do czynienia z taką hybrydą, jak ja. Do tego nienawidzi mnie za to, że rozpadło się jej małżeństwo. Jak się domyślasz, jutro w Dzień Wizyt na pewno nie będzie ani mamy, ani taty.

W tym ostatnim zdaniu słychać było cały jego smutek, który ukrywał całe życie. Siedzieliśmy obok siebie, więc otoczyłam go ramionami. Chciałam być jak najbliżej niego, ochronić go przed całym złem tego świata. Cholerna moda na sukces.

- Cecily, nic mi nie jest. Zdążyłem się oswoić z tą myślą przez dziesięć lat. uwierz mi, że najdziwniejsze z tej sytuacji wydaje mi się to, że ktoś, kto jest moim biologicznym ojcem obściskuje się po kątach z twoim przyjacielem.

Zaśmiałam się. – no tak, to akurat jest śmieszne. – zaraz jednak zdałam sobie z czegoś sprawę.

- Ryan, czy ty... pijesz krew? – to pytanie brzmiało idiotycznie, ale istotnie. Na chwilę w pokoju zapadła cisza.

- czy to jest jakiś problem? – zapytał cicho. Pokręciłam głową, a on dodał – tak, Cecily. Mało, ale jednak muszę. To może wydać ci się dziwne, ale mimo, że w połowie jestem prawie człowiekiem, potrzebuję krwi do życia. W końcu w drugiej połowie jestem wampirem.

- nie mogę sobie ciebie wyobrazić w tej sytuacji – skomentowałam.

- da się przyzwyczaić – jego głos brzmiał głucho. – ale zrozumiem, jeśli nie zechcesz ze mną dalej być.

- za kogo ty mnie masz, Fairchild? – rzuciłam i pocałowałam go krótko.

- czy możemy zostawić temat mojej diety? Oprócz tego mam jeszcze pewne... dodatki – uśmiechnął się.

- to znaczy?

- jestem trochę szybszy i silniejszy niż normalny Nocny Łowca. Runy rysuję z przyzwyczajenia – odpowiedział na moje niezadane pytanie. – poza tym to wszystko. Nie jesteś zła?

- a za co miałabym być zła? – zapytałam zdziwiona.

- o to, że nie powiedziałem ci wcześniej. Tego, kim właściwie jestem.

- no coś ty. Może troszeńkę, ale to nic.

- to dobrze, Blackthorn. To dobrze – westchnął.

- bo inaczej byś mnie zjadł? – zaśmiałam się, na co on spojrzał na mnie spode łba.

- czy Amelia wie? O tym wszystkim.

- tak, dyrektorka musiała o tym wiedzieć. Chyba niezbyt mnie lubi.

- to dlatego tak nas zjechała za to wczoraj – poczułam, jak Ryan wzrusza ramionami.

- pewnie tak. Ale chrzanić ją. Chodźmy na obiad – zaczął się podnosić.

***

Nie wiem dlaczego, ale Ryan uparł się, że usiądziemy przy naszym stoliku. Razem z Bonnie, Brianem i hmm.. jego ojcem. Nigdy się chyba nie przyzwyczaję, że Dave, uroczy blondyn z urodą surfera jest ojcem mojego chłopaka.

Kiedy podeszliśmy do stolika, Bonnie z niedowierzaniem spojrzała na nasze złączone ręce.

- to już oficjalnie?! – wykrzyknęła uradowana. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest zacofana w wiadomościach. Kompletnie przestałam z nią rozmawiać.

- tak, Bonnie. Od jakiegoś czasu – odparłam. Dziewczyna pisnęła z radości i zabrała się za swoją zupę. Brian zerknął na mnie znad talerza. Siedział blisko Dave'a i wyraźnie było widać, że mu się to podoba. Natomiast wampir, który nie miał żadnego talerza przed sobą (no tak, wiadomo dlaczego) zapytał z zaciekawieniem

- wszystko sobie wyjaśniliście, Cecily? – kiwnęłam głową na potwierdzenie. Tylko tyle na razie zdołałam z siebie wykrzesać.

- co mieliście sobie wyjaśnić? – zapytała z zaciekawieniem czarownica.

- właśnie, Dave, o co wam wtedy chodziło? – poparł ją Brian. Byłam zdziwiona, że wampir jeszcze go nie wtajemniczył. Najwidoczniej uznał to za prywatną sprawę Ryana, który teraz zrezygnowany zamknął oczy i westchnął

- powiedz im, Dave.

- cóż... widzicie, Ryan jest moim synem. Jest pół wampirem pół Nephilim.

Oboje, Brian i Bonnie zakrztusili się jedzeniem. Wyglądali na zaskoczonych takim obrotem spraw.

- nic mi nie powiedziałeś, że masz syna! – wykrzyknął Brian, ze złością dźgając kawałki kurczaka na talerzu.

- teoretycznie takie hybrydy nie są możliwe... krew Nephilim jest dominująca – stwierdziła Bonnie. Ryan nic nie powiedział, tylko szeroko się do niej uśmiechnął. Dopiero po chwili skapowałam, że ma kły, takie jak mają wampiry. – okay, już nie ważne – wyszeptała Bonnie, już świadoma tego, że książki nie zawsze mówią prawdę.

***

Resztę dnia wszyscy spędzili w swoich pokojach. Zapewne Bonnie i Brian musieli przetrawić te informacje, a Ryan i Dave porozmawiać i wyjaśnić sobie sporo spraw.

Wieczorem dostałam dwa SMSy. Pierwszy był od mamy co wam odbiło?!?!?!?!. To nie wróżyło niczego dobrego, ale drugi, od taty trochę mnie uspokoił słyszałem, że nieźle im dokopaliście! Do zob jutro :*. Moi rodzice byli naprawdę dziwni. Ale też kochani.


Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz