Rozdział VII

1.4K 72 2
                                    

info: wcześniej dodałam też zaległy rozdział VI, dlatego uwaga :) 


Poprzedniego dnia nie miałam na nic siły, wbiegłam tylko do łazienki, która na szczęście była wolna i szybko się umyłam. Długo rozmawialiśmy, więc tego dnia ciężko było zwlec się z łóżka, na szczęście lekcje zaczynały się dopiero o dziewiątej, ale śniadanie było o ósmej trzydzieści. To stosunkowo niewiele czasu, więc trochę się zdziwiłam. Nie miałam jednak czasu, żeby dłużej o tym myśleć, zostało mi tylko pół godziny do śniadania.

Podeszłam do biurka, na którym leżała karteczka, której nie widziałam tam wcześniej. Zapisana była odręcznym, ale bardzo starannym pismem. Cecily, pora zacząć pierwszy dzień zajęć w Akademii Jonathana. Śniadanie zaczyna się o 7:30, proszę o punktualność. Na poranne zajęcia proszę założyć zwykły mundurek, który znajdziesz w szafie, po czwartej lekcji natomiast będzie półgodzinna przerwa na przebranie się w strój treningowy. Numery sal zapisane są na podręcznym planie lekcji w informatorze. Miłego dnia, Amelia Herondale

Ubrałam się pospiesznie i wyjęłam mały plan lekcji z informatora. Schowałam go do kieszeni żakietu razem z telefonem i wyszłam z pokoju. Kiedy weszłam do Sali, wyjaśniło się, dlaczego wystarczy zaledwie pół godziny na śniadanie. Na wczorajszej kolacji Sala przepełniona była ludźmi w trójkolorowych mundurkach, dziś było zaledwie jakieś pięćdziesiąt, wszyscy w czerni. Najwidoczniej Nocni Łowcy jedli śniadania osobno. Nabrałam na miseczkę garść płatków kukurydzianych, a obok niej na tacy postawiłam jogurt truskawkowy, czyli moje ulubione śniadanie. Odszukałam wzrokiem Briana, który siedział przy tym samym stoliku co wczoraj.

- hejka przystojniaku – przywitałam się

- hejka Blackthorn – odpowiedział mi uśmiechem – wyglądasz dziś tak promiennie, że aż pojaśniało, kiedy weszłaś do Sali – wybuchłam śmiechem, słysząc jego poetyckie wyznanie.

- ty także wyglądasz dziś zniewalająco, Brian –odwzajemniłam się

- gdybym nie był homo już dawno byłabyś moja

- oj byłabym, na pewno – znałam go dopiero jeden dzień, a już go uwielbiałam.

Śniadanie minęło mi bardzo szybko, pewnie przez to, że Brian był w świetnym humorze i bardzo dobrze nam się rozmawiało. Ani się obejrzałam, a już musieliśmy zbierać się na pierwszą lekcję.

- jako pierwsza łacina. Wiem, gdzie jest ta sala, dobrze, że zwiedziłem szkołę wczoraj

- co ja bym bez ciebie zrobiła? – w duchu serio dziękowałam za Briana

- zaginęłabyś, Blackthorn, zaginęłabyś

Cztery pierwsze lekcje minęły niesamowicie szybko. Nigdy w życiu nie miałam łaciny, ale wydawała się być ciekawym językiem. Na Runach przez całą lekcję uczyliśmy się rysować tylko jeden Znak, nazywał się Iratze i powodował szybkie gojenie się ran i zdrowienie. Muszę przyznać, że pod koniec wychodził mi już całkiem dobrze. Poznaliśmy także inną Runę, którą dostaniemy dziś po lekcjach. Było to otwarte oko, takie samo, jakie mają moi rodzice. Jest Znakiem stałym, ułatwia widzenie Świata Cieni, zwykle niedostępnego dla oczu Przyziemnych, ale też niektórych Łowców, jak na przykład czar spowijający Akademię, którego nie tak łatwo złamać. Astronomia i astrologia raczej nie będą moimi ulubionymi przedmiotami... Demonologia jest niesamowicie ciekawa, wcześniej nigdy nie widziałam demona, a teraz znam już kilka ich rodzajów. Na pewno nie wyglądają jak moje wcześniejsze wyobrażenia, ale to też zależy od rasy.

Teraz mieliśmy chwilę przerwy na przebranie się. Popędziłam do pokoju i wskoczyłam w strój treningowy. Składała się na niego czarna koszulka z krótkim rękawem, sportowe buty i czarne obcisłe spodnie z bardzo wygodnego i dopasowującego się do ciała materiału.

Nagle drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem, a przez nie wpadł nie kto inny jak Brian. – czy kobiety serio potrzebują aż tyle czasu, żeby się przygotować? – westchnął. – za pięć minut kończy się przerwa!

- przecież zdążymy – uspokoiłam go

- no w sumie tak – wzruszył ramionami – ale widzę, że jesteś już gotowa – powiedział z taką miną, że wybuchłam śmiechem. Chłopak tylko się uśmiechnął.

- dalej, nie chcę się spóźnić pierwszego dnia – wyszedł przez drzwi, a ja popędziłam za nim. Weszliśmy w teren szkoły poświęcony tylko i wyłącznie treningom Nocnych Łowców. Nigdy wcześniej tu nie byłam, ale Brian najwidoczniej tak, bo zaprowadził mnie prosto do sali, w której siedziało już kilka osób z naszego rocznika.

- witam wszystkich, widzę, że jesteście w komplecie, to dobrze. Zanim zaczniemy, powiedzcie mi, jak wam się podoba. – odpowiedzieliśmy, że jest fajnie, powoli się przyzwyczajamy. Zaczęliśmy trening. Na początku mieliśmy zrobić trzydzieści kółek wokół sali, która, nawiasem mówiąc, mała nie była. Później ćwiczenia rozciągające i wzmacniające. Na następnych lekcjach uczyliśmy się jak prawidłowo władać mieczem, co jest dość ciekawą historią, ponieważ do zabijania demonów nie używa się broni palnej, bo zniszczyć je mogą Runy, a pociski nie wytrzymują ich magii. Dlatego używa się różnego rodzaju mieczy, sztyletów, chakramów i łuków

Witamy w Akademii JonathanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz