11. Butelka

7.3K 283 11
                                    

Gdy wychodziłem z kuchni na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Lecz dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała.
Jak gdyby nigdy nic, weszła do kuchni, usiadła na tym debilu, którego przed chwilą pobiłem i walnęła go z całej siły w nos.

MADDIE'S POV

Nareszcie ten koleś przestanie mnie męczyć.

Następnie wstałam i spojrzałam na chłopaka, który z ciekawością mi się przyglądał. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech jakiego mi bardzo brakowało.

Pobiegłam w jego stronę wskakując na niego i jednocześnie mocno go przytulając.

Poczułam jak chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy go obejmowałam.

- Dziękuję - powiedziałam mu cicho do ucha.

Puścił mnie, a ja zaczęłam iść w stronę Kate i Jake'a.
Ścisnęłam ich i również im podziękowałam.

- Dobra, koniec tej miłości. Wracajmy - powiedział Jake, a wszyscy się zgodzili i wyszli z przeklętego, drewnianego domku.

***

- Więc powiesz mi kim był ten skubaniec? - spytał James jak już znajdowaliśmy się w namiocie chłopaków.

- Tak, to był Ivan, mój były. Zerwałam z nim kiedyś mówiąc, żeby poszedł się leczyć. Najwyraźniej mnie nie posłuchał... - przerwałam, ale po chwili zaczęłam się śmiać.

- I ty jesteś zdolna do śmiania się w takim momencie? - próbował powiedzieć poważnie, ale na jego twarzy i tak pojawiła się mała iskra śmiechu.

- Jasne. Przecież to był tylko skończony dupek, więc czym się tu zamartwiać? Często pisał do mnie lub dzwonił, żebym do niego wróciła, ale miałam go gdzieś. A najwidoczniej ma tu domek letni. Musiał mnie zobaczyć, jak przechadzałam się w okolicy.

- Jeżeli jest z tobą, aż tak dobrze to możesz wrócić do swojego namiotu.

- Dziękuję, szefie Hudson. - zaśmiałam się i wyszłam.

W swoim namiocie wystarczył jeden krok, by poczuć ciepło mojej przyjaciółki.

- Tak się martwiłam, Maddie - załkała.

- Jest ok, ten głupek nic mi nie zrobił i nie zrobi.

Obie się do siebie uśmiechnęłyśmy.

- Może lepiej chodźmy już spać - zaproponowała Kate - ale tym razem bez wyjść, proszę.

***

Rano pierwsze co poczułam to ból głowy.
Najwyraźniej po wczorajszej sprawie.

- Pobudka, pobudka wstać!

I co jeszcze.

- Dzisiaj chciałbym ogłosić dzień wolny! Sami macie wymyślić sobie kreatywne atrakcje - Shaw wydarł się tak jakby chciał za chwilę wypluć swoje płuca. - Jeśli nie będą wystarczająco kreatywne, zajęcia poprowadzę ja!

- Miłej zabawy! W tył rozejść się! - dodała pani Beetle.

***

Uznałam, iż moje zajęcie na ten dzień to spanie, ewentualnie leżenie i obijanie się. Najwyżej powiem, że jestem chora.

- Maddie, czy chcesz z nami zagrać? - odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa, który patrzył na mnie pytająco.

- Nie, głowa mnie boli i nic mi się nie chcę.

- Jak chcesz to mogę z tobą zostać.

- Nie James, idź się baw.

Gdy to mówiłam, nie mogłam zmusić się do uśmiechu, bo mimo wszystko trochę chciałam, żeby został, ale wiedziałam, że zanudzę go na śmierć.

***

Nie mogłam spać. Na tych kanadyjkach, albo spałeś i rano cię wszystko bolało, albo nie spałeś i rano nie żyłeś.

Szczerze nie miałam pojęcia, którą opcję wolę, ale marzyłam w tym momencie tylko o tym, by one zamieniły się w łóżka z pachnącymi materacami, białymi pościelami i grubymi kołdrami.

Usiadłam na brzegu kanadyjki, by móc obserwować jak wszyscy oprócz mnie grają w butelkę.

Widać było, że dobrze im się gra. Ja bym pewnie zepsuła całą zabawę, gdybym grała.

Mijały minuty za minutami, aż w końcu Peter wylosował Jamesa.

Peter na początku wskazał na lampę uliczną, a następnie na Tinę. Ta zaśmiała się tym swoim słodkim głosikiem i zaczęła kręcić włosy wokół palca.

Coś mi tu nie gra.

Zanim się obejrzałam Tina i James byli już razem przy słupku, reszta wpatrywała się w nich jak w telewizor.

Ale gdy jeszcze raz na nich spojrzałam uśmiech gwałtownie zszedł mi z twarzy. Oni nie tylko tam stali, oni się całowali...

You Don't Know Me, Maddie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz