Telefon

2.9K 184 15
                                    

Nasza kąpiel zakończył się tym,że wylądowałam w wannie razem z psem bo Rendi uznał,że razem wyglądamy słodko.  Szkoda bo chciałam kąpać się z kimś innym i bez ubrań...jeszcze tego pożałuje.


Rano gdy Rendi jeszcze spał,poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Narzuciłam na siebie tylko jego koszulkę bo spałam jedynie w majtkach,gdyż wszystkie konkretne rzeczy takie jak właśnie piżama zostały  w domu. Wychodząc z sypialni ostatni raz na niego spojrzałam i uświadomiłam sobie jak bardzo kocha tego psa,spał całą noc z nami i nie był taki zły. Zeszłam po schodach i pierwsze co zrobiłam to dorwałam się do lodówki i zaczęłam zjadać wczorajszą pizze. Usiadłam na kuchennej wyspie i drzwi wejściowe się otworzyły...do domu wszedł mężczyzna,koło dwudziestki,lekko opalony z szarymi oczami, czarne jak smoła włosy z grzywką,umięśniony, z pełnymi ustami które uśmiechały się w moją stronę. Ubrany był w czarne dresy i czarną dopasowaną koszulkę która podkreślała dobrze jego mięśnie brzucha. No nie powiem ale ciacho niezłe. Jak skończyłam się  na jego widok ślinić to dotarło do  mnie parę rzeczy...jakiś obcy  koleś jest w domu,jestem w majtkach,obżeram się pizzą, gapi się na mnie jak na idiotkę i jeszcze mnie nie zgwałcił więc jest okej...jakie okej!!!!??? jestem prawie goła a on jest przystojny i do tego obcy!

- Hej,dobra ta pizza? - odezwał się jego niski głos.

- Yyyy...jest spoko.

- A zostało coś bo jeszcze nic nie jadłem.

- Są jeszcze dwa kawałki.

Nie spuszczałam wzroku z tego typa,ja się dalej zastanawiam czemu go jeszcze nie wyrzuciłam.

- To super,chcesz kawy Mona? - prawie się udusiłam jedzeniem gdy powiedział moje imię,jak na niego spojrzałam to patrzył na mnie jakby wygrał na loterii...robił to specjalnie żebym się speszyła.

- Skąd ty wiesz ja...

- Ren mi o tobie mówił,jestem Skot -wyciągną w moją stronę dłoń,uścisnęłam ją.

Teraz kapuje o co chodzi,to jego braciszek o którym mi wspomniał.

- To chcesz?

- Czeg...aha,chcę.

Zrobił kawy i zjedliśmy razem śniadanie,rozmawialiśmy o jego związku i o moim też, zaczęliśmy też temat naszych rodzin. Znałam go dziesięć minut a rozmawiało mi się z nim bardzo dobrze. Skot jest przeciwieństwem Rendiego,łączą ich tylko mięśnie gdzie przyznam, że mój facet ma lepsze, to jeszcze tatuaże i kolczyk w tym samym miejscu.

Po schodach zeszła śpiąca królewna w dresie z niskim krokiem przysiadając się do nas. Rendi bez koszulki...mmm...

- Cześć rodzinko,widzę że się już poznaliście.

- Mona jest super dziewczyną,pożyczysz mi ją czasem? - moje oczy się rozszerzyły.

Rendi się obrócił w jego stronę i wylał mu na głowę zimną wodę z lodówki.

- Żartowałem... - woda kapała mu z włosów.

- Ja nie.

- Ja się idę przebrać a wy się nie zabijcie.

Wychodząc Skot rzucił w niego czymś po czym słyszałam przekleństwa i śmiechy.

Wyciągając  z szafy ciuchy zadzwonił mój telefon.

-Halo?

- Witam,  tej strony ordynator szpitala, czy przy telefonie Mona Rose?

-Tak, czy coś się stało?

-Niestety tak...pańska matka leży na moim oddziale ciężko pobita, jest to stan krytyczny...

Jak to usłyszałam to zrobiło mi się słabo,ja wiedziałam przez kogo tam leży...

- Na razie jest nieprzytomna - kontynuował  lekarz -więc nie ma na razie potrzeby żeby pani przyjeżdżała,ale informuję panią ze względu gdyż moja pacjentka mnie o to poprosiła gdy była jeszcze świadoma.

- Dziękuje bardzo za informację.

Podał adres szpitala ale już go nie słuchałam.

Rozłączyłam się i zaczęłam wyć na cały dom chowając ręce w twarz, ręce i nogi trzęsły mi się jak galaretka. Osoba którą tak szanuję i kocham leży nieprzytomna w cholernym szpitalu i to wszystko dzięki mnie.

Czy takiej długości rozdział wam odpowiada? :)

I am BOSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz