Chłód zimnego metalu drażnił moją nagą skórę, kończyny miała przywiązane grubymi sznurami...byłam w samej bieliźnie. Leżałam na metalowym stole, w pustym pokoju z bladymi zielonymi ścianami. Na przeciwko mnie było duże okno zasłonięte jakimś bordowym materiałem, zaraz obok drewniane liche drzwi. Ten pojeb mnie tu zamknął i myśli, że mnie przestraszy. Nigdy bym się po nim nie spodziewała czegoś takiego...a jednak, pozory mylą. Myślisz, że znasz człowieka,że go rozumiesz a on okazuje się obcą osobą.
Chciałam spróbować rozluźnić więzy u stóp,więc mocno szarpnęłam nogą i od razu tego pożałowałam...
- Kurwa! - rana na moim udzie była starannie opatrzona, ale bolała jak cholera. Wystarczyło mocniej podnieść nogę i biały bandaż zaczął powoli przesiąkać krwią.
Leżałam w pozycji " krzyża " i jak głupia próbowałam się uwolnić.
Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł mój porywacz.
- I co najlepszego narobiłaś? Godzinę temu założyłem ci świeży opatrunek.
Godzinę?! Boże ile ja tu leże?
- Kiedy masz zamiar mnie wypuścić? - przysunął krzesło do stolika na którym leżałam i odwiązał już czerwony bandaż.
- Poczekamy aż Rendi przyjdzie cię ratować a potem sama zobaczysz. - uśmiechnął się szyderczo.
- Jesteś już martwy. - Tym razem to ja się uśmiechnęłam.
- Brawo,zerwałaś szwy. - zlekceważył mnie totalnie.
- Nie udawaj, że się martwisz. - Jego zielone oczy groźnie się we mnie wpatrywały.
- Nie mów tak.
- Bo co?
- Bo ja tak mówię.
- W dupie mam ciebie i twoje rozkazy.
- W takim razie będzie boleć. - puścił mi oczko.
- Co ty...- krzyknęłam tak głośno, że całe gardło mnie piekło. Ból był tak ogromny,tak intensywny,czułam jak się rozprzestrzeniał. Moja noga odruchowo się uniosła w górę co tylko pogorszyło sytuację. Uczucie porównywalne do przyłożenia rozgrzanego, do jak najwyższej temperatury metalowego pręta na nagą skórę. Łzy bólu spływały po mojej twarzy a obraz widzenia kompletnie się zamazał...następne ukłucie. Wygięłam się w łuk po mimo tego, że sznury mi to bardzo utrudniały. W tym momencie ból doszedł do takiego stopnia, że moje ciało dostało drgawek.
- Trzeba było być posłuszną dziewczynką. Ja się o ciebie troszczę a ty mi pyskujesz? Tak nie będziemy się bawić, albo mnie słuchasz, albo pobawię się w lekarza trochę dłużej. Mona muszę zszyć tę ranę, dałbym ci znieczulenie,ale ty wolisz mnie obrażać czym tylko sobie szkodzisz. Więc jedyny sposób aby ci pomóc to zamknięcie rany na żywca.
- P-przes-stań bła-agam...
- Popatrz - przed moją twarzą pojawiła się strzykawka- wystarczą dwa ukłucia i ból zniknie,ale musisz mi coś obiecać. Będziesz robić to co powiem,bez żadnych zbędnych dyskusji i protestów, usłyszę choć jedno jęknięcie to...- wyciągnął z kieszeni ten sam nóż, którym mnie zranił, jego ostrym końcem bardzo delikatnie zrobił kółko wokół rozcięcia- to rozwale ci te pieprzone szwy i zaczniemy od nowa rozumiesz? - jego ton głosu był zimny i ostry.
- Tak - trochę się uspokoiłam, ale łzy nadal płynęły.
- Super, że się rozumiemy. - zaaplikował zastrzyk i po krótkim czasie nic nie czułam - skończyłem. - wstał z krzesła i do kosza wyrzucił brudne od krwi rękawiczki - Za chwilę wrócę i dostaniesz tabletki,odpocznij chwilę. - wychodząc, poprawił swoje zawsze idealnie ułożone na żelu blond włosy.
CZYTASZ
I am BOSS
RomanceJak tym razem potoczą się losy Mony? Możliwe że dobrze,jeśli z nim przeżyje...