Usiadłam na krześle obok chłopaków czekając aż lekarz wyjdzie z pomieszczenia.
Strasznie się denerwowałam,ona musi żyć. Nie wyobrażam sobie życia bez tak ważnej osoby. Spędzałam z nią tak mało czasu,jeszcze tyle jej muszę powiedzieć,tyle zrobić,tak naprawdę nic o niej nie wiem a ona o mnie,jestem okropną córką.
Rendi coś do mnie mówił ale ja nie byłam w stanie go słuchać,tylko patrzyłam na drzwi tępym wzrokiem i czekałam aż się w końcu otworzą.
- Idę po kawę,chce ktoś?- Skot podniósł się z plastikowego krzesła.
- Podwójną bez cukru - ledwo ale powiedziałam.
Minęło dziesięć,dwadzieścia minut...i zdążyłam wypić dwa kubki mocnej czarnej kawy. Co on tam tyle robi!!!?
Otworzyły się.
-Mona mogę cię na chwilę prosić? - doktor Kristian wskazał swój gabinet.
Wstałam i podeszłam do lekarza.
- Słoneczko posłuchaj,twoja mam odkąd tu przyjechała miała już dwa takie ataki i za każdym razem jest coraz gorzej.W jej stanie i wieku to niebezpieczne. Nie gwarantuję ci,że przeżyje trzeci.
Te słowa obijały mi się o uszy...
- Nie...to nieprawda...to kłamstwo...
- Przykro mi słoneczko,ale ktoś kto ją pobił doprowadził twoją mamę do tragicznego stanu.
Wbiłam wzrok w podłogę.
- Mój tata to zrobił,mój tata skrzywdził mamę.
- Słonko jesteś pewna? To poważne zarzuty.
- Ja nie jestem pewna,ja jestem przekonana.
- W takim razie pojedź na policję i spisz zeznania. Wiem że to twój ojciec,ale tak nie może być. -ściągnął okulary i schował do kieszonki w białym kitlu-Przykro mi to mówić ale jeśli ty tego nie zrobisz ja będę do tego zmuszony.
- Rozumiem,a co jeśli moja mama no...ona...
- Na razie śpi więc bądź spokojna. - poczochrał moje włosy i ciepło się uśmiechnął. Byłam teraz spokojna.
Podeszłam do Rendiego i usiadłam mu na kolanach. Objął mnie w tali i przytulił. Złączyłam nasze usta w krótki i delikatny pocałunek,następnie wtuliłam się w niego tak że miał moją głowę pod brodą.
- Wracajmy do domu,jestem zmęczona. - szepnęłam mu na ucho.
- Ja też. - wstając z jego kolan klepnął mnie w pośladki.
Późnym wieczorem gdy już wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu,po drodze do domu czy lepiej powiedzieć willi,wstąpiliśmy do sklepu.
Skot został w samochodzie a my szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę supermarketu. Teraz miałam okazję bo w końcu byliśmy sami.
Złapałam Rena za rękę i przyciągnęłam go do siebie.
- Mszę ci coś powiedzieć.
- Nie gadaj że jesteś w ciąży.
- Powaliło cię?! A jeśli bym była to co?
- No na pewno nie zemną.
- Jesteś świadomy że prezerwatywa nie daje sto procent bezpieczeństwa?
- Chyba wiem jak się robi dzieci.
- Dobra pogadamy o tym później,chciałam ci powiedzieć coś innego...
Zabrał z półki mrożoną pizze.
- No mów.
- Bo ty wiesz kto pobił moją mamę prawda?
- Tatuś?
- No i co teraz zrobimy?
- No więzienie,nie widzę innego wyjścia.
- Nie ma takiej opcji.
- Popatrz ile krzywdy ci...
- Nie chodzi o to,on dla mnie już nie jest ojcem. - zebrało mi się na płacz ale dałam radę zatrzymać łzy.
- To o co?
- Jeśli go wydamy,pójdziesz siedzieć razem z nim.
Stanął w miejscu i popatrzył na mnie groźnym spojrzeniem.
- Hę?
Powoli zbliżamy się do końca :(
CZYTASZ
I am BOSS
RomanceJak tym razem potoczą się losy Mony? Możliwe że dobrze,jeśli z nim przeżyje...