Deszcz

3K 123 34
                                    

Przemoczone ubranie kleiło się do mojej skóry,było mi zimno a deszcz padał coraz mocniej. Otworzyłam piekące oczy i zobaczyłam,jak kropelki deszczu kapią z końcówek jego włosów prosto na moją szyję,niósł mnie na rękach i mocno przytulał do siebie. Miał zdenerwowaną twarz,patrzył przed siebie tępym wzrokiem kierując się do samochodu. Nie wiedział,że się obudziłam. Położył mnie na tylnym siedzeniu i mocno trzasnął drzwiami,kiedy usiadł już za kierownicą oparł głowę o fotel i siedział tak przez chwilę.

- Kurwa! - pięścią uderzył w szybę auta.

Nigdy nie widziałam go jak jest zły,więc nie będę się teraz wychylać i poczekam aż będziemy w domu...tym bardziej,że znowu nie posłuchałam Rendiego ,więc mam przechlapane.

Po około trzydziestu minutach byliśmy na miejscu,nie wiem gdzie przebywałam przez ten czas,więc nie dziwi mnie to.

Otworzył drzwi i już się nachylał,żeby mnie podnieść...

- Poradzę sobie.-patrzył na mnie przez chwilę i poszedł w stronę domu zostawiając mnie.

Obolała wygramoliłam się z tego przeklętego auta,powoli szłam do drzwi wchodząc po drodze w kałuże,które sprawiały mi radość jak małemu dziecku. Gdy weszłam do środka zobaczyłam jak stoi przy balkonie i wpatruje się w  ulewę.

- Ty dalej nie rozumiesz,prawda? - ciężki ton jego głosu zaniepokoił mnie.

- Czego? - podeszłam do niego.

- W twoim przypadku chyba wszystkiego.- sarkastyczny śmiech...

- Wiem,że przegięłam,ale...

- Mona tu nie ma żadnego "ale"! Mogłaś tam zginąć,tyle razy ci mówiliśmy,żebyś się nie wtrącała,ale ty oczywiście wiesz lepiej! Co by się stało,gdybym przyszedł za późno? Ty nie ogarniasz tego,że my się o ciebie do cholery martwimy a ty od tak idziesz sobie z domu,nikomu nic nie mówiąc...dobrze wiesz jakie to niebezpieczne nie jesteś już mały dzieckiem! - krzyczał na cały dom i chodził nerwowo z kąta w kąt.

- Gdybyście mi wszystko mówili a nie kłamali prosto w oczy to nie byłoby takich sytuacji! Tylko,że w tym domu panuje jedna zasada,TAJEMNICA! Wiesz jak się czuję,gdy szeptacie między sobą i wychodzicie razem?! Jestem tylko piątym kołem!

- Nie wpadłaś na to,że nic ci nie mówimy dla twojego zasranego dobra i bezpieczeństwa?! Chronimy cię jak możemy co nie jest łatwe,żeby nic ci nie groziło a ty specjalnie się wychylasz! Nie poradzę nic na to w jakim obracamy się towarzystwie,ale ty nie powinnaś mieć nic wspólnego z takimi ludźmi jak my...a właśnie przed chwilą cię przynoszę od jednego z najbardziej porąbanych ludzi jakich znam!

Nie ukrywam,że chciało mi się ryczeć,ale w ostatnim czasie u mnie to codzienność.

- Chodziłam z Markusem do klasy kretynie! Wybacz,ale trudno mi go było unikać.

- Co?

- Gówno...-odwróciłam się do niego plecami.

- Dziwne,że Rendi o tym wiedział i nic z tym nie zrobił.

- Wiedział? W ogóle gdzie on jest?

Chrząknął i podszedł bliżej okna,poszłam za nim.

- Nie ma.

- Jak to nie ma?

- Po prostu kurwa nie ma! - przeniósł wzrok na mnie.

- Co ty mów...- zrobił krok w moją stronę i mocno przytulił.

- Posłuchaj mnie i nie próbuj mi przerywać,ale najpierw usiądź.-pociągnął mnie w stronę kanapy.

- Jesteś blady...

- Cicho! Zacznę wszystko od początku.- wziął głęboki wdech - Kiedy zniknęłaś Ren wpadł w histerię,ale uciekając popełniłaś jeden błąd...nie wykasowałaś historii połączeń,gdy zobaczył numer Markusa wszystko już praktyczne wiedział,tylko nie to gdzie cię zabrał. Jak już przestał przeklinać i wyżywać się na ścianie,od razu zaczął cię szukać co trochę mu zajęło.- złapał mnie za ręce - Kiedy już wszystko było jasne,zabraliśmy paru chłopaków ze sobą i pojechaliśmy po ciebie. Markus z pełną satysfakcją siedział i czekał,aż Rendi się zjawi...on gdy go zobaczył dosłownie skoczył mu do gardła,Markus tylko się śmiał i mówił co z tobą robił. Nie było żadnego sensu ich rozdzielać o czym wszyscy wiedzieli,ja pobiegłem cię szukać i gdy znalazłem Rendi był od razu obok...Markusem zajęli się inni. Nie wiedzieliśmy,że oprócz niego był tam ktoś jeszcze,więc nie zwracaliśmy uwagi na jakiekolwiek szczegóły  jak w tym przypadku ciemność w pokoju,co było ogromnym błędem. Stałem przy ścianie a Ren zaraz obok ciebie,miał już brać cię na ręce,ale  ktoś cię pilnował. - zrobił przerwę i objął mnie ramieniem - Ten rudzielec usłyszał jak ktoś się porusza w cieniu,wiedział co się zaraz stanie a mimo to nie ruszył się...dźwięk strzału rozległ się po całym pomieszczeniu. Strzelano w ciebie a on przyjął pocisk na siebie. Szybko powaliłem tego gościa bo również miałem przy sobie pistolet,ale gdybym zorientował się wcześniej nie doszło by do tego.

- Ratują go w szpitalu tak?!

- Nie Mona, zginął na miejscu.

- Kłamiesz...Skot błagam powiedz mi,że kłamiesz!! - płakałam i krzyczałam jak tępa idiotka myśląc chyba,że to coś pomoże...takiej pustki nigdy nie czułam,straciłam w tym momencie wszystko.

Skot przytulił mnie nie mówiąc ani słowa a ja moczyłam o łez całą jego koszulkę.

- Po co ten cholerny debil mnie ratował! Sama się o to prosiłam,sama tam poszłam i sama miałam tam zdechnąć bo jest uparta i głupia! - byłam w szoku,że umiem coś wydusić przez ten płacz i krzyki.

- Nie mów tak,to nie jest twoja wina.

- Właśnie,że jest Skot! Straciłam go,czyli straciłam wszystko,nie mam już nic...był najważniejszą osobą w moim zajebanym życiu! Co ja teraz mam zrobić bez niego?-przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i dalej krzyczałam.

- Damy sobie radę,nie możemy się teraz poddać.

- Do końca życia będę się obwiniać..on dawał mi ciepło,którego jeszcze nikt mi nie dał,czułam się bezpiecznie i to zawsze gdy był obok i zamiast się tego trzymać,to wszystko co razem tworzyliśmy,to wszystko zepsułam w ciągu jednej chwili.

Ja teraz tego tak nie przeżywam  bo do mnie to jeszcze nie dotarło,ale jutro,za parę dni...to będę w stanie ze sobą skończyć,ja to wiem bo już nie raz byłam w trudnej sytuacji i mam myśli,których nie powinnam mieć.

- Mona jestem przy tobie i będę ci pomagał jak tylko będę mógł,uwierz mi tylko nie rób żadnych kolejnych głupstw.

- Dziękuję,że mnie nie zostawiłeś.

Nasze życie się zmieni i to bardzo,ale zawsze będę pamiętać o Rendim i o jego miłości,którą tak u mnie wywalczył.


To już koniec,ostatni rozdział,który był bardzo "szybki",jestem świadoma tego,że powinnam go rozwinąć,ale chciałam już to zakończyć a wiem,że długo na niego czekaliście...przepraszam jeśli rozczarowałam :/

Bardzo wam dziękuję za te wszystkie gwiazdki i komentarze  które dawały takiego małego kopa i motywowały mnie do pisania tego opowiadania :) Jesteście naprawdę wspaniali,że wytrzymaliście ze mną tyle czasu XD 

Jeszcze raz DZIĘKUJĘ !!!!

Jeśli będziecie chcieli to możemy stworzyć coś nowego tylko czekam na pomysły :D

P.S Trzeciej części nie będzie bo nie ma sensu tego dalej ciągnąć.



I am BOSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz