Do pokoju wbiegli chłopcy. Nie wiedząc co się dzieje kucneli obok mnie,ja tylko schowałam twarz w dłonie i próbowałam się uspokoić...nie chciałam żeby zobaczyli mnie w takim stanie.
- Mona co jest? - Rendi objął mnie a Skot podniósł mój telefon i spojrzał na ekran.
- J...ja...-łzy leciały co raz bardziej,było tylko gorzej.
- Ktoś dzwonił ze szpitala.
-Skąd wiesz?
- Moja kuzynka tam pracuje jako pielęgniarka,czasem dzwoni z tego numeru gdy zapomni swojego telefonu. Ten akurat ma w spisie połączeń,ktoś z niego dzwonił osiem minut temu.- Skot wsadził komórkę do mojej kieszeni i ciepło się uśmiechnął.
- Mała co się stało? Nie pomogę ci jeśli mi nie powiesz. - Ren dalej mnie przytulał.Czułam przyjemne ciepło z jego nagiej skóry,ciepło i bezpieczeństwo. Z nim mogłabym iść wszędzie bo dobrze wiem,że nic mi się przy nim nie stanie...nie pozwoli mnie skrzywdzić,już parę razy się o tym przekonałam,to trochę jak opieka ze strony anioła stróża.
- Moja mama j..jest nie...nieprzytomna,ktoś ją pobił - nie mówiłam mu kto bo nie chciałam mieszać w swoje problemy Skota. Myślę że nawet nie muszę bo Rendi wcale nie jest głupi.
Przytulił mnie mocniej...Skot masował moje kolano żebym się trochę rozluźniła.
- Zabierz mnie do niej...-powiedziałam ledwie szeptem.
- Wezmę twoje kluczyki i zabiorę ją do auta a ty się ubierz. - jednak usłyszał.
- Słucha...
- Chcesz iść w takim stanie do szpitala?
- A co jest ze mną nie tak?
- Jesteś bez koszulki a ja nie mam zamiaru słuchać wzdychań całego żeńskiego personelu na twój widok.
Czułam że się uśmiecha...debil.
Wstałam,zabrałam parę rzeczy do łazienki i po pięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam ze Skotem z domu i wsiedliśmy do auta czekając na niego.
On siedział za kierownicą a ja z tyłu.
- Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze,moje życie to same nieszczęścia.
- Czemu tak mówisz?
- Dużo by gadać,kiedyś na pewno ci powiem.
Mrugnął do mnie i uśmiechnął się,uśmiech dodawał mu uroku,był naprawdę przystojny.
- Jak ma na imię twoja dziewczyna? Bo jak o niej gadaliśmy nie wspomniałeś jak się nazywa.
- Ivia,ale już nie jest moją dziewczyną,zerwałem z nią dwa dni temu.
- Przykro mi...
- Mi nie,dowiedziałem się że dorabia sobie w klubie nocnym.
- To jeszcze nie taka tragedia.
- Owszem,ale za kase potrafiła zrobić wszystko. W skąpych strojach jak to striptizerka,to jeszcze bym zaakceptował,ale to że dawała się macać obcym kolesiom którzy jej za to zapłacą już nie. Obrzydzało mnie to,wiem że to nie seks ale to było dla mnie jak zdrada, choć nie wiem co później robiła,nie mógłbym jej dotykać wiedząc że ktoś inny to robi.
- Rozumiem to niesprawiedliwe.
Drzwi się otworzyły,
- Chyba cię pogieło jeśli myślisz że będziesz prowadził moją malutką.
- Twoja dziewczyna potrzebuje wsparcia,więc się rusz,chyba że chcesz żebym to ja ją przytulał.
Pokazał mu środkowy palec i usiadł obok mnie. Splotłam nasze dłonie.
Piętnaście minut później byłam w recepcji.
-Dzień Dobry,mogłaby mi pani powiedzieć w której sali leży Victoria Rose? -starsza kobieta podniosła na mnie wzrok.
-Teraz nie można odwiedzać pacjentki.
- Proszę!! jestem jej córką.
- Nie można.
Za mną pojawili się chłopcy.
Obydwoje oparli się na blacie recepcji w ten sposób,że napieli swoje mięśnie a że byli w koszulkach z krótkim rękawkiem widok był niezły. Ja stałam między nimi.
- Dziesięć minutek chyba nie zaszkodzi? - uśmiech Skota ją onieśmielił bo zrobiła się czerwona.
- Ewentualnie dwadzieścia - Rendi do niej mrugnął...nie będę zazdrosna o starą babe.
Kobieta zaczęła się wachlować jakimiś papierami.
- Ani minuty dłużej,pokój 69.
Widziałam ich głupie uśmiechy,tu nie było się z czego śmiać.
- Jak wy to zrobiliście?
- Pamiętaj że jak nie flirtem to przemocą.
- Zapamiętam.
Byliśmy przed pokojem.
- Możecie tu na mnie poczekać?
- Pewnie. - podszedł i pocałował mnie w czoło.
Uchyliłam drzwi,leżała tam blada jak ściana,posiniaczona,ze złamaniami,w kołnierzu,owinięta bandażami i chuda jak patyk. Nigdy bym nie powiedziała że to moja matka,prędzej trup.Prawie jej już nie było. Teraz zauważyłam że to pokój w którym ja leżałam parę miesięcy temu.
- Mamo...przepraszam cię...tak bardzo przepraszam. - zajęłam krzesło obok łóżka.
- To nie twoja wina słonko. - ledwo ją słyszałam.
- Właśnie że moja!! - znów płakałam...- gdybym została w domu z tobą to tata by cię nie skrzywdził. To przez to że się wyprowadziłam,żrobiłam mu nazłość i nie pomyślałam o tobie. Zamiast na mnie wyżył się na własnej żonie. - zakryłam usta dłonią żeby stłumić krzyk.
Dotknęła mojego policzka...była taka zimna.
- To przeze mnie tak cierpisz,dużo razy słyszałam jak przez niego płaczesz,powinnam go od razu wyrzucić po tym jak za pierwszym razem mnie pobił...
Jakaś maszyna zaczęła piszczeć mama dostała drgawek,do pokoju przyszedł doktor Kristian,który mnie leczył.
- Proszę opuścić pokój!!
CZYTASZ
I am BOSS
RomanceJak tym razem potoczą się losy Mony? Możliwe że dobrze,jeśli z nim przeżyje...