Rozdział 5

75 10 2
                                    

Rose:
- Dziewczyny, już jesteście?- usłyszałam głos taty jak tylko zamykałyśmy drzwi.
- Taak.
- Chodźcie do salonu.
Zrobiłyśmy według polecenia. Tato siedział na sofie, pijąc zapewne mocną kawe i czytał gazete.
- Jest sprawa. Musicie już dzisiaj pojechać do cioci bo ja jutro z rana jade w delegacje, a w poniedziałek nie ma autobusu w strone lotniska.- no tak, zapomniałam dodać. Do cioci latamy samolotem, bo dlaczego mamy się tłuc kilka godzin w autobusie jak możemy lecieć trzy godziny z jedną przesiadką. I..no i tak jest.- Jesteście już spakowane?
- Tak.- chórkiem odpowiedziałyśmy.
- To pakować walizki do auta i jedziemy.
Droga zleciała nam w miarę szybko chyba dlatego bo słuchałyśmy cały czas muzyki. Aktualnie stoimy na odprawie i zaraz wchodzimy do samolotu.
Jak zawsze, pierwsza klasa, skórzane fotele, klima, miłe stiuardessy (idk czy dobrze napisałam xd), śliczne widoki za szybą, choć one to dopiero po wzbiesieniu się w góre i pełno przystojniaków zajętych grą na telefonie, egh zapewne GTA albo jeszcze inne, za przeproszeniem, gówno.
Może troszke opowiem o cioci. Nazywa się Vicki. Ma około 32 lat. Średniego wzrostu, szczupła szatynka z niebieskimi oczami. Ma córke w wieku 14 lat. Tak urodziła ją jak miała 18 lat. Ale co się dziwić poznała wujka no i tak się jakoś potoczyło że są ze sobą i mają dziecko i są szczęśliwi. Chyba.... Jest siostrą taty. Mieszka w cztero piętrowym domu w Bristol(to jest w Anglii prawda?xdd) i z racji tego, że przyjeżdżamy do niej co roku na dwa miesiące mamy swoje pokoje użądzone po naszych myślach. Przyjaźni się z mamami Tony'ego i Zacka, i one są u niej prawie codziennie a ja jeszcze nigdy nie widziałam chłopaków na oczy, oczywiście nie licząc przypadkowych spotkań w sklepie czy na ulicy. Lubię bardzo panią Anne (mama Tony'ego) i Kate (mama Zacka). Mają razem firmę zajmującą się organizowaniem różnych imprez. I naprawde dałabym sobie uciąć ucho (xd), że robią najlepsze imprezy w całej Anglii. Wiem co mówie, bo zrobiły mi imprezę urodzinową. Nie powiem, ma bardzo dobre zarobki. Z Olivią traktujemy ją jak matke ale ona każe na mówić do siebie po imieniu bo jak to chyba każda osoba, która każe tak mówić, mówi ''mów do mnie po imieniu bo czuję się staro''.
Jak bym mogła to bym się przeprowadziła z York'u do Bristolu. Tak, mieszkam w York'u. Usłyszałam głos pilota.
- Drodzy państwo, proszę o zapięcie pasów. Zaraz będziemy lądować.
Od razu się zapiełam. Najgorsze jest lądowanie. Przypomina mi się śmierć mamy.
Łąpię Olivie za ręke ale ona nie reaguje, śpi. Nie zapieła się a jak jej powiem po prostu 'wstawaj' to nawet oczu nie otworzy. Wiem!
- Olivi wstawaj szybko. Pali się jedno skrzydło samolotu trzeba się szybko ewakuować.
Zaczełam się jej drzeć do ucha. Koło mnie siedział jakiś chłopak, obstawiam, że ma jakieś 17/18 lat. Popatrzył się na mnie z zaniepokojeniem na twarzy i czymś takim jakbym była nienormalna. Potem rozglądną się na lewo i prawo sptawdzając czy napewno nigdzie się nie pali. Jakby ktoś to 'zdarzenie' narysował jako kreskówke albo komiks nad moją głową pojawiłby się dymek ''AHA''.
Oli podniosła się jak poparzona. -- Dlaczego siedzisisz tak spokojnje i przypięta pasem?! Trzeba uciekać.
- Nic nie trzeba. Nie chciałaś się obudzić, więc poszłam na łatwizne (?).
- A super.
Oświadczam, że teraz będzie foch na pięć minut.
Zaczynam odliczać i równe pięć minut później.
- Ej Ros! Widziałam auto Vicki.
Tak, ona nie ma problemu, żeby do cioci mówić po imieniu.
Znowu odezwał się pilot.
- Dziękuje państwu, za ten lot. Życzę miłego dni..wieczoru. Do widzenia.
Zanim to powiedział my już stałyśmy na baczność i czekałyśmy, aż ktoś otworzy nam drzwi. Kolejna odprawa, ale z racji tego, że byłyśmy pierwsze to zajeło nam to niecałe pół godzinki.
- Olivia, Rose!- usłyszałam głos naszej kuzynki Amber. Podbiegła do nas i żuciła się nam na szyje.
- Dobra, już. Nie moge oddychać!!- powiedziałam już nie wystrzymując uścisku.
- Gdzie ciocia?- naprawde Olivio?
- Tu jestem!- zza rogu wyszła ciocia. Najprawdopodobiej była w toalecie.- Cześć dziewczyny! Jak ja za wami tęskniłam.
- Eghem.- usłyszałyśmy za plecami głośne odchrząknięcie (idk czy dobrze napisałam, ortografia i te sprawy nie są moją mocną stroną xd)
- Cześć wujku Joe!
To jeden z najfajnieszych facetów na ziemi jakich znam.
- Witajcie dziewczynki! Umiecie dotrzymać tajemnicy?
- Zależy jakiej..
- Odliczałem dni do waszego przyjazdu ale ciii!
Zazeliśmy się wszyscy śmiać.
Uwielbiam tą rodzinke, naszą rodzinke. Pomagamy sobie nawzajem, nie ma czegoś takiego że nie pożyczymy sobie jakiejś potrzebnej rzeczy, bo nie, tylko z tekstem ''oddaj później''.
Zaniosłyśmy wszystkie walizki do auta i ruszyliśmy w stronę domu cioci i wujka.
Joe i Vicki prowadzili żywą konwersacje, a my siedziałyśmy z styłu i opowiadałyśmy sobie wszystkie zdarzenia co się działo, przez cały rok.
- I ja się dre do ucha Olv '' Obudź się, pali się w samolocie! Trzeba się ewakuować!''. Podniosła się jak poparzona a chłopak, który siedział koło mnie, myślałam że białaczki dostanie tak zbladł.
Skulałyśmy się ze śmiechu.
- No dziewczyny! Jesteśmy! Zostawcie walizki ja je zaniose.
Otwieramy drzwi i...

Obrażam się na was! Był tylko jeden komentarz. *smuteczek*
Podoba się?

~namita xx

Summer LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz