Rozdział 20

45 8 1
                                    

- Rose wstawaj za godzinę mamy samolot....

Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje ale jak zostałam już brutalnie obudzona, poprzez zabranie mi kołdry i oblanie, na szczęście ,ciepłą wodą przez Tonego wstałam. Zapomniałam tylko o małym szczególe że mam noge usztywnioną i nie moge chodzić.
- Wstawaj mała nooo.- Tony wydał z siebie dziwny dźwięk.
- Jestem niska po pierwsze, wstałam po drugie, i... zaniesiesz mnie do łazienki?
- No oczywiście.
Po chwili znalazłam sie w wyżej wspomnianym pomieszczeniu.
Załatwiam swoje potrzeby, poprawiłam makijaż jakimś cudem wytrzymują dłuższą chwilę stojąc na jednwj nodze.
- Już skończyłaś?- za drzwiami usłyszałam głos bruneta.
- Tak już wychodzę.
I nie zdążyłam się ruszyć bo do łazienki wparadował mi brunet z wodą utlenioną i bandarzami.
- Usiądź ja wannie.
Zrobiłam tak jak mi polecił. Przykucną zaraz obok mnie, wziął moją ręke, odwinął stare opatrunki. Delikatnie uniosł ją trzymając nad wanną i już trzymając w jedej ręce wode utlenioną delikatnie zaczął polewac mi rany. Gdy zobaczył moją minę i w sumie lekki ból zaczął dmuchać tak delikatnie.
- Już, jeszcze chwilka.
I naprawde to była chwilka. Delikatnie wacikiem wytarł wodę pomieszaną z krwią, i potem delikatnie zaczął opatrywać.
- Dziękuję ci Tony.- powiedziałam to prosto z serca, i mówiłam to szczerze.
- Nie rozumiem. Nie masz za co.
- Jak to nie mam? Na poczatku jak tu przyjechaliśmy potrzebowałam do galerii zawiozłeś mnie i w dodatku super spędziłam czas, miałam okres przyniosłeś mi słodycze, -gdy mówiłam cały czas patrzył mi w oczy.- później na tej plaży dałeś mi ciuchy, które musze ci oddać zaraz ci je dam. Jak się wywaliłam ze schodów od razu się mną zajołeś i aż do teraz.
On stał z lekkim uśmiechem, patrzył sie na mnie i tak wyglądał jakby myślał nad tym co powiedziałam.
Nic sie nie odzywał a ja poczułam potrzebe wewnętrzną żeby po prostu sie do niego przytulić.
- Dobra choć mała księżniczko bo się spóźnimy.
Wziął mnie na ręce, zaniósł na łóżko.
- Poczekaj dosłownie trzy minuty, ide do ubikacji.
- Nie ma sprawy.
Jak zniknął za drzwiami, wstałam z łóżka i podeszłam do szafy żeby wyjąć ciuchy chlopaka. Wyjęłam już i w tej samech chwili wyszedł.
- Czemu wstałaś?
Podeszłam do niego.
- Proszę to twoje rzeczy.- posłałam mu ciepły uśmiech.
- Zatrzymaj je, a jeśli bardzo już chcesz oddać to po powrocie.
Kiwnęłam tylko twierdząco głową.
- Weź telefon, gdzie masz ładowarkę? Spakuje ci i już idziemy.
- Telefon mam, ładowarka w walizce. Możemy iść.
Złapałam za swoje rzeczy ale nie było dane mi ich znieść.
- Mówiłem, ja nosze, ty co najwyżej możesz wziąć tą torbę.
Przytalam mu i ruszyłam w kierunku schodów, nie powiem trochę ciężko się schodziło ale muszę sie przyzwyczaić. Poszliśmy od razu w kierunku auta.
Po zapakowaniu walizek moich i bruneta poszliśmy usiąść w aucie. Jadą wszyscy oprócz Ami, sióstr chłopaków i taty Tonego.
Droga na lotnisko nie była taka długa. Praktycznie całą drogę przeleżałam na ramieniu bruneta.
Wzięliśmy walizki z auta i ruszyliśmy w kierunku odprawy...

Summer LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz