11

5.7K 418 27
                                    

        Biegliśmy na przełaj. Ta droga była o wiele krótsza, a ja doskonale wiedziałam, że nie zgubię się w lasach, w których się wychowałam. Wracałam właśnie do miejsca, w którym spędziłam wiele lat. Wracałam do osób, które sprawiły, że jestem tym, kim jestem. Wracałam do całej swojej rodziny i znajomych.

        Wbiegaliśmy w miejsce, gdzie las robił się gęstszy. Już z daleka czułam znajomy zapach i wiedziałam, że za kilka metrów drogę zastąpią nam straże – nasze Omegi. Zmieniłam się szybko i spojrzałam za siebie, na wilki, które powoli podchodziły bliżej. Cade i Daniel stanęli po obu moich stronach i spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się lekko, by dodać im otuchy. Pokonaliśmy kilka kroków, gdy, tak jak się spodziewałam, dwaj mężczyźni wyszli nam naprzeciw. Kojarzyłam ich i byłam pewna, że oni kojarzyli mnie. Blondyni spojrzeli na mnie wrogo, ale nie odzywali się. Po ich minach widziałam, że zastanawiają się nad wpuszczeniem mnie i dwóch wilków. Dziwiło mnie jednak, że nie pytają o moje imię.

        Cade otarł swój pysk o moją dłoń, a ona niemal mimowolnie znalazła się między jego uszami, tarmosząc go po głowie.

– Brianna, prawda? – jeden ze strażników zapytał wreszcie i zmierzył spojrzeniem moich towarzyszy. – Kim oni są?

– Moi przyjaciele. Przyszłam do wuja – odparłam i zrobiłam krok do przodu, lekko popychając wilki przed siebie.

        Gdy minęliśmy straże, chłopcy zmienili się. Zbliżaliśmy się właśnie do niewielkiej osady, która była siedzibą mojego starego stada. Daniel rozglądał się wokoło z szeroko otwartymi oczami. Nagle poczułam szorstką dłoń Cade'a, która odgarniała włosy znad mojego ucha.

– To było bardzo miłe – zaśmiał się cicho, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

        Trzepnęłam go w ramię i zignorowałam tę uwagę. Wioska była dość rozległa, znajdowało się tam kilka drewnianych domków, z których prawie każdy był mieszkalny. Ze stadami było tak, że nie każdy chciał mieszkać w jednym miejscu i czuć się jak na obozie w liceum. Niektóre rodziny opuszczały osadę i zamieszkiwały w miastach, dokładnie tak, jak moja, przyjeżdżając tylko ja zloty i narady. Moje stare stado było naprawdę duże, więc i tak większość z nas mieszkała na terenie Great Falls.

        Skierowałam się do największego domu, który służył za Dom Alfy. Tak odbywały się wszelkie spotkania i tam mieszkał sam Alfa oraz starszyzna. Nagle usłyszałam ciche szepty. Ludzie wokół powtarzali moje imię. Nie byłam anonimową postacią i każdy doskonale mnie znał. To była ta, która uciekła, ta, która stchórzyła. Niektóre wilki miały trochę niedokładne informacje. Nie chciałam się jednak przejmować tym, co mówią, więc bez zbędnego zatrzymywania się, podeszłam do wielkich drzwi i zapukałam w nie kilkakrotnie. Cade i Daniel dotrzymywali mi kroku. Słyszałam, jak ktoś podchodzi do drzwi, a chwilę później, moim oczom ukazała się potężna sylwetka mojego wujka. Uśmiechnęłam się szeroko i szybko go objęłam. Mężczyzna przez chwilę wydawał się być zaskoczony, ale zaraz odwzajemnił uścisk. Gdy wreszcie mnie puścił, mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Wuj miał już pięćdziesiąt lat, ale w ogóle nie było po nim tego widać. Ciemnobrązowe włosy nie miały ani grama siwizny, a zielone oczy błyszczały młodzieńczo. No i nadal nosił długą brodę.

– Brianno? Co tutaj robisz? – zapytał, mimowolnie otwierając usta.

         Nim zdążyłam odpowiedzieć, przeniósł całą uwagę na mężczyzn stojących za mną.

– A wy kim jesteście?

– To przyjaciele – odpowiedziałam z zadziwiającą dla mnie szarością w głosie.

Keeper | TO #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz