17

4.7K 407 118
                                    

        Wyszłam z sali kompletnie rozkojarzona i zmęczona. Moje wilcze wcielenie reagowało już na zbliżającą się pełnię, a to ludzkie było nadal niewyspane. Gdybym położyła się wcześniej, byłoby o wiele lepiej. Głupio było mi wcześniej przyznać, ale noc w ciepłych ramionach Cade'a należała do tych przyjemnych i ewentualnie wcale nie zezłościłabym się, gdyby dziś też położył się obok.

        W końcu dziś mieliśmy razem przetrwać pełnię i modlić się, że stado chłopaka radzi sobie same. Zostawiłam im mnóstwo wskazówek i w tajemnicy przed nimi, poprosiłam wujka, by miał na nich oko. Zgodził się, więc mogłam być spokojna, że tamci są bezpieczni.

         Wracałam korytarzem do pokoju. Miałam klucze, ale na wszelki wypadek ostrzegłam chłopaka, że jeżeli ktoś zapuka - pod żadnym pozorem ma nie otwierać. Starałam mu się zaufać. Musiałam to zrobić. Gdy otwierałam drzwi, czułam, że chłopak jest spokojny i zrelaksowany, ale jego wilcze wcielenie buzowało. Weszłam do środka i zamknęłam zasuwkę. Cade siedział na łóżku i przeglądał książkę do biologii.

– Wreszcie wróciłaś! – powiedział ze słyszalną ulgą. – I masz jedzenie!

        Natychmiast podszedł do mnie i odebrał jedno z plastikowych pudełek, cmokając mnie w policzek w ramach podziękowania. Chłopaka chyba sam zaskoczył jego śmiały gest, co natychmiast usprawiedliwił pełnią. Miał rację.

        Usiadłam obok niego i podałam mu komplet plastikowych sztućców, byśmy bez problemu mogli zjeść placek po węgiersku, który sprzedawali dziś na stołówce. Nie trudno było mi wziąć dwie porcje, bo zwykle mnóstwo z nich zostawało i nikt ich nie kupował. Nikogo też nie obchodziło, ile kto kupuje. Można było wynieść niemalże całą lodówkę.

        No, trochę przesadziłam.

– Jesteś gotowy na wyjście stąd? – zapytałam, zajadając się plackiem.

– Myślałem, że poczekamy do zmierzchu. Przecież teraz każdy może mnie zobaczyć.

         Byłam dumna, że załapał, więc uśmiechnęłam się.

– Jasne, że wyjdziemy po zmierzchu, pacanie – zachichotałam. – Jest jeden taki całodobowy sklepik, więc przy okazji o niego zahaczymy. Smakuje?

– Jasne, umierałem z głodu – mówiąc to, oblizał wargi.

        Dalszą część posiłku spożywaliśmy raczej w ciszy. Ostatnio dość często zdarzało nam się milczeć, ale nie było to specjalnie niekomfortowe. Byliśmy raczej... urzeczeni tym, że da się rozmawiać bez słów.

         Gdy zjedliśmy, wyrzuciłam opakowania do kosza i szybko przemyłam zęby. Usiadłam na łóżku, opierając się o zimną ścianę i sięgnęłam po plecak, wyciągając z niego książki. Musiałam odrobić pracę domową z astronomii i angielskiego. Oba przedmioty szły mi dobrze, więc nie martwiłam się o nic. Gorzej było z historią Europy. Totalnie nie miałam pamięci do dat. Zabrałam się za uzupełnianie ćwiczeń, gdy Cade położył się na moich kolanach i zaczął mnie rozpraszać. Uniosłam brwi w górę, a on wzruszył ramionami.

– Nie za wygodnie ci? – spytałam, ironizując.

– Nie, jest w sam raz – odpowiedział z uśmiechem i zamknął oczy.

        Wyglądał naprawdę słodko, gdy udawał, że śpi.

– Jak się czujesz? – zadałam kolejne pytanie.

– Dobrze, dlaczego pytasz?

– Chodzi mi o wilcze wcielenie. Czuję, że to cię rozrywa, prawda?

Keeper | TO #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz